piątek, 5 lutego 2010

Idę ulicą jak diabli!!

Idę ulicą jak diabli. Chodniki chłodzą się zwałami śniegu. Strzelają w przechodnia takiego jak ja – Strzelają kawałkami brudnego lodu. Jestem wysoki to patrzę nad dachami domów.

Nad Goliną czerwona gwiazda lśni na tle czarnego nieba. Nie, drogie komuszki, nie macie co rechotać. To tylko wieża telefonii komórkowej. Gdyby jakiś samolot albo inne Ufo chciało akurat w Golinie lądować, czerwona gwiazda mówi mu: - Spadaj!

Byłem w sklepie po ser. Niosę ser w torbie. Psy. U nas nikt nie prześladuje psów i każdy pies drze mordę przy bramie. I skacze na bramę. Siatkę ogrodzenia. Nowość jest taka, że taki psi buldożer włazi na pryzmę śniegu i znad siatki próbuje mnie ugryźć w twarz.

Idę jak diabli bo wiatr w pysku mi miele i nie idzie iść statecznie. Wraz z lodowatym wiatrem podszczypuję świat widzialny. Pod latarniami wielkie poruszenie śniegu i słodki syrop zimy. Na dole smętne smugi szczyn psów wyprowadzanych w kagańcach..

Zaniosłem ser do domu. Cieszą się z sera w domu. Idę na kwadrans do firmy. Jestem tropicielem śladów. Na bezwzględnej lodowatej plaży czytam tropy. Ptaki. A tu ten zdziczały kot, który zjada poczęstunek i się nie zaprzyjaźnia. Ale widać, gdy tak się czyta tropy, że zagląda do mnie. Do hali. Zagląda i wraca do swoich zdziczałych miejsc.

Nie mogę rozszyfrować zająca. To, że spożywa chleb – widać po śladach. Potem biega i nurza się w śniegu. Jakieś „kulki” robi. Tarza się wesoło. W śnieżnej zaspie zostaje dziura po tej jego wyszalni.

Wracam do domu. Ciepło. Siedzę w szlafroku przy komputerze i chcę coś napisać, ale nie bardzo mam o czym. Komisja śledcza? Ot, pewni siebie, opici białą herbatą faceci. Klocki.

Tusk?

Za kilka dni zaczną się zimowe igrzyska. Nocne igrzyska, bo w Kanadzie. Dwadzieścia cztery lata temu oglądałem te w Montrealu. Widziałem Wszołę przeskakującego w deszczu Stonesa. O szóstej rano skakałem po chacie świętując zwycięstwo siatkarzy nad Kacapowem. Przysypiałem podczas meczów piłkarzy. Zaskoczył mnie tyczkarz Ślusarski. Szewińska na 400. Podziwiałem biegi kubańczyka Juantoreny.
Dziś jestem stary bo nijak nie wytrzymam nocnych transmisji. Może pannę Kowalczyk, może starego mistrza Małysza…może…może

Ciemną nocą czerstwy kibic żuje skórkę od chleba i ogląda Igrzyska.

- Gdzie jest rondelek od mleka? – Pyta teściowa.

Idę ulicą jak diabli.
Iskrzę zamyślony o wiośnie.
Ciepły wiatr. Deszcz. Powodzie.

Idę. Mijam. Dotykam. Na nocnej białej kosteczce znaki zodiaku.
Cyfry określane mianem kobiecych.

Idę ulicą jak diabli!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz