środa, 12 stycznia 2011

Dom Elżbiety XCIII



Zanim się odwróciła, zanim zdała sobie sprawę z niebezpieczeństwa wiedziała, że popełniła błąd wchodząc tu sama. Zwłaszcza, że dopiero teraz zrozumiała, że nikt z tamtej strony nie dostrzeże otworu, który z takim trudem zrobiła. Dopiero teraz to do niej dotarło, bo głosy Piotra i Janusza zamiast się przybliżać, oddalały się. Po chwili stały się ledwie słyszalne, tak, jakby docierały z bardzo daleka. Zrozumiała, że przechodząc tu, na drugą stronę, odcięła się od normalnego świata.

- Witaj księżniczko – usłyszała za sobą – długo kazałaś mi na siebie czekać. Carlota tym razem źle się spisała…- głos roześmiał się ironicznie. – I masz rację, nikt nam nie będzie przeszkadzał – dodał, jakby odczytał jej myśli.

Elżbieta stała jak wmurowana, bała się odwrócić i nie mogła, bo strach ją sparaliżował. Czuła. Wiedziała kim jest intruz, ale nie mogła uwierzyć, że to się dziej naprawdę.

- Odjęło ci mowę księżniczko?- Głos za nią nadal ironizował, tak, jakby jej strach i przerażenie, było najlepszą zabawą, albo pożywką dla zdegenerowanego umysłu.

Pokręciła przecząco głową, tyle, że lęk, zamiast opadać, stał się nie do zniesienia, do tego stopnia, że czuła jak pulsuje jej krew. Czuła każdą żyłę. Chciała temu strachowi spojrzeć w twarz…”jeżeli taką posiada” – pomyślała. Całą siłą woli odwróciła się i spojrzała…

Za nią stał Mistrz! Wiedziała o tym, zanim się odwróciła, ale gdy go zobaczyła, przerażenie osiągnęło zenit. Nie dlatego, że wyglądał jakoś koszmarnie, tylko sam fakt, że był tam, że czekał na nią.

- Nie cieszy cię kwiatuszku mój widok? – Zapytał ironicznie, pokazując w uśmiechu żółte zęby.- Zbladłaś, a przecież chciałaś mnie zobaczyć. Dowiedzieć się kim jestem.

- Masz rację – powiedziała schrypniętym z przerażenia głosem – chcę wiedzieć kim jesteś naprawdę. Kim jest Carlota? Ale nie pragnęłam cię zobaczyć. – dodała szybko.

- Czy na pewno chcesz wiedzieć kim jesteśmy? – Roześmiał się sarkastycznie – Ta wiedza może być dla ciebie zgubną księżniczko.

- I tak pewnie nie wyjdę już stąd… – powiedziała bardziej do siebie, niż do mistrza – ale muszę wiedzieć, czemu opętaliście Zofię i niszczycie moją rodzinę? I muszę się dowiedzieć w jaki sposób możecie być tu nadal.

W odpowiedzi usłyszała tylko śmiech, zgrzytliwy i ironiczny. Potem, gdy przestał, zaczął wpatrywać się w nią, jakby chciał ją zahipnotyzować. Próbowała uniknąć tego wzroku, który wdzierał się jej aż do mózgu i palił boleśnie.

- Boisz się mnie? – Zapytał zdziwiony – przecież jestem tylko przeznaczeniem, którego sama chciałaś.

- Nie! – Wykrzyknęła przerażona – zostaw mnie i osoby które kocham w spokoju. Tyle…

- Ślicznego chłopca – uśmiechnął się lubieżnie – Piotrusia o słodkim głosie. Myślisz, że będziesz z nim szczęśliwa księżniczko? Chcesz, to pokaże ci przyszłość z nim, chcesz?

- Nie, bo jesteś kłamcą! – Wykrzyknęła, nabierając odwagi – wiem, że mnie oszukasz. Zawsze oszukujesz. Wiem kim jesteś…

- Tak? Kim? – Jakby się zdziwił, czy to ze względu na to, że oświadczyła że wie kim jest, czy, że nabrała odwagi, której się nie spodziewał.

- Demonem – oświadczyła i zadrżała.

Znów usłyszała śmiech. Mistrz zanosił się śmiechem, aż zgiął się w pół.

- Widzę, żeś głupsza, niż myślałem. – Powiedział pogardliwie i zanucił – mała głupiutka księżniczka,
zeszła raz do piwnicy,
chciała zobaczyć diabła
i napić się z jego winnicy.

Mała głupiutka księżniczka,
Chciała wziąć diabła za rogi...


- Przestań! – Warknęła na niego – może i jestem naiwna i głupia, więc powiedz, kim jesteś?

- Pomyśl. I pamiętaj, jestem namaszczony przez Stwórcę, tylko wybrałem drogę mniej wyboistą.

4 komentarze: