sobota, 15 stycznia 2011

Dom Elżbiety XCIV




- Więc jesteś demonem? Diabłem? Nie znam na to innego określenia, jeśli ci o to chodzi.

- Po pierwsze młoda damo to mylisz pojęcia. Albo diabeł, albo demon…- mówiąc świetnie się bawił, jakby sytuacja była bardzo zabawna. – Poza tym, jesteś osobą religijną, głupiutka księżniczko?

- Czemu ze mnie kpisz? – zapytała – Albo uważasz mnie rzeczywiście za ostatnią kretynkę, albo się mnie obawiasz? I może religijna jakoś specjalnie nie jestem, ale wierzę w Boga.

- Wierzę w Boga – przedrzeźniał ją złośliwie – ja też niestety wiem, że istnieje. Tylko, że wybrałaś dokładnie tą samą drogę co ja. Drogę wolności. Tak, tak, nie kręć tą swoją śliczną główką.

- Słuchaj, nie porównuj mnie z sobą. Kim ty jesteś do cholery, powiedz?

- Czemu się unosisz? Czy aż tak cię przerażam?

- Ty mnie? A może to ja, zwykła śmiertelniczka, głupia jak zauważyłeś, cię przerażam?

Znów mistrz wybuchnął śmiechem, ale Ela w tym śmiechu, w tej nonszalanckiej postawie zauważyła wahanie, czuła je, więc sama poczuła się pewniej. Mimo, że była zdana tylko na siebie, nie odczuwała już tego paraliżującego strachu, teraz czuła, że wygrywa…że ma szanse na wyjście cało z koszmaru, jaki sama sobie zafundowała

- Posłuchaj księżniczko, nikt mnie nigdy nie przeraził, a na pewno taka głupia istotka jak ty, nie mogła by mnie wystraszyć. – Mówiąc, patrzył zimno jej w oczy. – A koniecznie chcesz wiedzieć kim jestem? Kim jest Carlota? Powiedz po co ci wiedza z której nigdy nie będziesz mogą skorzystać? Madame Sofii też chciała wiedzieć…

- Czemu z niej nie skorzystam? – Przerwała mu. - I naprawdę Zofia dowiedziała się kim jesteś?

- Czy ja powiedziałem, że madame Sofii dowiedziała się kim jestem? Księżniczko, jesteś niepoprawną marzycielką, jeśli sądzisz, że napiszesz o tym swoją wielką powieść…ta piwnica jest twoim grobem, nie wyjdziesz już stąd. Czy nie zastanowiło cię, dlaczego mnie widzisz, choć teoretycznie powinien tu panować mrok. Twój Bóg nie przyjdzie tu z pomocą, bo to moje światło, moja moc.

Elżbietą te słowa wstrząsnęły, dopiero teraz zdała sobie sprawę, że mistrz ma rację. Nie było tu żadnego źródła światła, a mimo to nie było ciemno. Tylko, czy to co rozpraszało mrok, nie było jedynie złudą? Rozejrzała się, chciała zlokalizować coś, co mogłoby to racjonalnie wytłumaczyć, gdy mistrz powiedział:

- Księżniczko, naprawdę postępujesz bezsensownie, ale wy ludzie często nie umiecie zapanować nad emocjami, uczuciami – uśmiechnął się lubieżnie, jakby słowo uczucie, czy emocje, było jakoś podniecające. – Widzisz, nawet Carlota nie jest tego pozbawiona. Tak, masz rację, dobrze ją podejrzewasz, - spojrzał jej w oczy i uśmiechnął się – Carlota jest jak ty, kobietą która wybrała wolność. Twój Bóg, chciał z niej zrobić bezwolną istotę, zabawkę i pokorną służącą mężczyzny, więc zbuntowała się.

- Więc ona jest Lilith?

- Jest moją kochanką. Kobietą, która potrafi dostarczyć większych rozkoszy, niż te wasze Boskie. – Roześmiał się, jakby słowa które wypowiedział, napełniły go tą rozkoszą.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz