czwartek, 20 stycznia 2011

Współczesna Demokracja. Fikcje i fiksacje

Wyrus zacytował w swoim nienapisanym tekściorze Marka Aureliusza, a ja z kolei miałem znaczący sen. Zacznę od snu, bo sen miałem w nocy a wyrusa czytałem przed chwilą.

Śniło mi się, że ktoś pokazał mi fotografię.

Zalany słonecznym blaskiem starannie przystrzyżony trawnik. W tle równy rząd palm, a za palmami bieluteńki, bardzo średniowieczny zamek, zupełnie taki, jaki w dawnych czasach wyobrażali sobie profesjonalni scenografowie z Hollywood.
Na trawniku klęczy mężczyzna w czerwonej puchowej kurtce i czapce uszance na głowie, wyciągając ręce ku błękitom niebieskim.
Zdjęcie jest podpisane tak: Mieszkaniec Wielkiej Brytanii modli się o deszcz ze śniegiem!

Od razu się obudziłem i dalejże kombinować jaki w takim śnie jest sens i dlaczego ludzie, nawet mieszkający w Wielkiej Brytanii mieliby modlić się o coś tak mało atrakcyjnego. No i skąd tam do diaska dorodne palmy?

Przyszło mi do głowy, że może ten mieszkaniec modli się na przykład na wyjeździe licząc, że podobnie jak w piłkarskich pucharach modlitwy odmawiane na wyjeździe liczą się podwójnie. Nie jestem mocny w teologii, ale uznawszy, że zbyt daleko zabrnąłem, wstałem, poszedłem do kuchni, napiłem się wody z cytryną i z powrotem wlazłem do łóżka.

Niestety Morfeusz gdzieś sobie polazł. Włączyłem lampkę i sięgnąłem po książkę, a ja mam zawsze naukładane na stoliku rozmaitych lektur ( na moim popularnym poziomie - oczywiście ) i wybrał mi się “Poczet Cesarzy Rzymskich” Krawczuka i jakoś mi się otworzył na biogramie Marka Aureliusza.

Potem przeczytałem jeszcze kilka biogramów, że wymienię Hadriana, Nerwę, Trajana, Domicjana, Heliogobala, współwładcę Markowego, niejakiego Werusa, a na koniec takiego jednego Cesarza, który dobrze rządził przez 20 lat ale niczym nie zasłynął. Zwróćcie uwagę, że nawet ja nie zapamiętałem jego nicka, choć z pewnością wart jest tego. Jak wrócę do domu dopiszę. Spoko Cesarzu!

Skończyłem czytać, ponieważ zaczęły kleić mi się oczęta i postanowiłem pospać, co było wyrazem dziecięcej naiwności, ponieważ komórka wskazywała, że jest 5:40 a musiałem wstać o 6:30. Bywa i tak.

Tak sobie teraz kombinuję, że to rzymskie Cesarstwo bez króla to był niezły wynalazek. Byli cesarze wspaniali, przeciętni a zdarzali się i pospolici psychole czy nawet, aż dziwnie napisać, zwykli bandyci. W pałacach rozgrywały się straszne sceny, spiski, mordy polityczne, fałszywe oskarżenia, konfiskaty majątków i temu podobne atrakcje. Aż żal, że nie było wtedy telewizji.

Wszystko to prawda, ale poniżej tych rozwichrzonych walką o władzę szczytów, rządnych zaszczytów i krwi elit, państwo przez prawie 500 lat działało nawet jak na nasze standardy bardzo sprawnie.
Budowano nie tylko pałace, amfiteatry i świątynie, czego i u nas nie brak, ale przede wszystkim drogi, mosty, akwedukty, łaźnie i za przeproszeniem publiczne sracze, żeby obywatele nie bejali po bramach. A z tym to już u nas gorzej.

A pamiętajmy, że przez te prawie 500 lat istnienia Cesarstwa możliwości techniczne zmieniły się bardzo nieznacznie. Teraz technologia tak pędzi do przodu, że aż furczy, a zaniedbania w podstawowej infrastrukturze wołają o pomstę do nieba.

Wtedy gdy wybudowano akwedukt rozumiano, że to dopiero początek inwestycji. Że o niego trzeba dbać. Łbami urzędnicy tamtejsi odpowiadali za jego stan. I dbali. Nie sadzę by w starożytnym Rzymie możliwa była do obejrzenia taka scenka jaką dzisiaj widziałem.

Co nas doświadczyło kilka miesięcy temu - Powódź, prawda?

Jadę sobie dzisiaj szosą. Z nieba wali wymodlony przez Brytola, ale w złym kierunku skierowany deszcz ze śniegiem.

Z prawej strony szosy teren leży wyżej niż z lewej, ale to prawa strona jest kompletnie zalana. Rowy pełne, pola pod wodą bo w ziemię woda już nie raczy wsiąkać. Z lewej strony nie, bo tam jest naturalny spad w kierunku rzeki.

Pod szosą zbudowano dawno temu przepływy i teraz 20 stycznia jakiś dobrodziej wysłał robotników by te przepływy udrożnili, bo wyloty zrośnięte krzakami na chłopa wysoko a całość zapchana szlamem i śmieciami. Teraz się, kurwa, obudzili!

Chłopom zboże na polach gnije na pniu, wiaruchna pompuje wodę z piwnic, a ci się biorą za udrażnianie. I już nie tylko głowa z karku, ale nikomu nawet premia z kieszeni nie wypadnie.

Korzyści z demokracji, jakie są, że spytam?

Mamy gladiatorów, właśnie nam budują wspaniałe stadiony, demokratyczni władcy nieustająco chędożą się z ukochanymi mediami, igrzysk do porzygania, ale “chleba” nie ma, ale akwedukty zapchane, ale drogi w fazie powykręcanych projektów, że o potędze Legionów w ogóle, z litości nie ma co mówić.

Jedyne co upodabnia współczesną demokrację do starodawnego Cesarstwa to panowanie fikcji. Wówczas też trwał senat, republikańskie instytucje, tyle tylko, że na niższym szczeblu państwo a za nim obywatele dawało sobie radę.

Obecnie coraz o to trudniej. Fikcja kryje fikcję i współcześni cezarkowie rok po roku tracili, aż utracili ostatecznie coś co nazywamy popularnie “kontaktem z rzeczywistością”

Wiem, że nie jestem kompetentny by pisać o takich sprawach ale dzisiejszy sen o podejrzanej wymowie, wyrus cytujący Marka Aureliusza akurat mniej więcej w momencie gdy o nim czytałem. Nie wiem co to dokładnie znaczy, ale na początek warto pochylić się nad przyszłym ustrojem, bo dzisiejsza demokracja zdaje się przeżytkiem. Utrzymywaną ogromnym kosztem fikcją.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz