sobota, 26 maja 2012

EURO 2012. Impreza Tysiąclecia

Poprzednim wydarzeniem klasy EURO 2012 był wedle naszych ściskaczy Zjazd Gnieźnieński. Odbył się niedaleko od mojego miasteczka i choć nie był transmitowany nawet na telebimach, każdy przytomny, starożytny tubylec, mógł się do Gniezna wybrać pieszo, konno czy transportem zbiorowym, na wózku zaprzężonym, choćby w prawdziwego czworonożnego wołka.

Impreza była nie dość, że darmowa to jeszcze rzucano pieniądze w tłum. Teraz ten piękny obyczaj zaniknął, co nie znaczy, że władza nie rozrzuca forsy na prawo i lewo. Różnica w tym, że zawsze ci sami łapią.

Wczoraj, najwyraźniej myląc mnie z kim innym, kolega zaproponował wspólny wyjazd na mecz Włochy - Irlandia. Bilet, po cenie nominalnej - Jedyne 480 złotówek. O rany! I do tego na stadionie nie wolno palić! Ze względów ekonomicznych punkt dla Zjazdu. Jeśli chodzi o palenie remis, tyle że teraz nie wolno, a wtedy nie było czego palić, chociaż, znając ludzką przemyślność i dzisiaj niejeden zapali, a tysiąc lat temu, gdy ktoś chciał się koniecznie “ujarać” to też znalazł sposób.

Gdy się ktoś w dawnych czasach zbytnio rozpychał - oberwał kijem, teraz ma szansę na oberwać pałką. Tu się nic nie zmieniło. Podobnie jak ze żłopaniem piwska, które było zarówno wówczas jak i dzisiaj głównym napojem Imprezy.

Wiem, drogi były fatalne, ( niewiele się zmieniło ) ale z Goliny do Gniezna leniwy o kiju w dwa dni zajdzie. Ciekaw jestem, jak duże było zainteresowanie Zjazdem wśród gawiedzi?

Jak liczne tłumy napawały się widokiem i czy ktoś narzekał na koszty imprezy albo martwił się, czy się aby nasz Książe nie skompromituje się jakimś pogańskim wyskokiem, wobec możnych chrześcijańskiego świata? Czy jesteśmy wystarczająco gościnni? Czy jedzonko będzie smakowało a przed chatami dostatecznie wymieciono? I żeby jakiś kundel nie szczekał przy okazji na cesarza!


Teraz wszystko policzą kołowrotki.
Jeśli na stadion wejdzie 40 242 widzów będzie to dość wiarygodna informacja. Gdyby liczbę widzów szacowali dziennikarze czy “służby” niewątpliwie wahałaby się od pięciu do stu tysięcy osobników, nie licząc oczywiście kobiet i małych dzieci.
Czy nie można takich przenośnych bramek - kołowrotków stawiać na trasach przemarszu co ważniejszych demonstracji?

To, że panował spokój oraz przyjazna atmosfera, wiadomo. Kto by tam szumiał pod nosem Chrobrego? Chyba ostatni wariat albo wąsy samego Bolesława, o ile takowe posiadał, ponieważ o ile orientuje się w realiach, Matejko nie smarował portretu ze zdjęcia.

Czy podobnie będzie w czerwcu? Raczej tak. Nie z powodu wąsów Komorowskiego czy Wałęsy, ale ogólnie, naród jest nastawiony pokojowo. Gdyby było inaczej, nikt by nie czekał z awanturami na EURO. Chyba, że lud kibicowski, raczy napić się dostatecznie w tak zwanych strefach kibica.

Ale na stadionach, podejrzewam, że przy tych cenach biletów i sposobie ich dystrybucji będzie panowała sielska atmosfera. Wiara zdejmie korporacyjne uniformy, ubierze się w biało- czerwone czapki kucharskie czy inne cylindry. Trochę potrąbi, pośpiewa i zadowolona, że miło spędziła czas, rozjedzie się po domach. Oby tylko nie zapominała o dopingowaniu, jak to się zdarzyło w czasie meczu z Portugalią.

Jakby nie było, nie jest to impreza dla tych kibiców, którzy na co dzień zapełniają trybuny, trybunki oraz pobocza boisk, od ceklasy do ekstraklasy.

Owszem, widziałem na ulicy Goliny auta ozdobione flagami o narodowych barwach, co zawsze cieszy, ale osobiście jakoś nie mogę zarazić się emocjami związanymi z EURO.
Nie wiem, może zbyt nachalna jest propaganda tej ogólnej, nadchodzącej radości? Może jest ogłaszana przez gęby, którym nie ufam, których ze sportowymi emocjami nie kojarzę? A może po prostu jestem już za stary na ten medialny szczebiot?

Jasne, że będę oglądał większość spotkań, że z wielkimi nadziejami usiądę przed telewizorem w czasie meczu otwarcia, ale coś jest nie tak. Coś mnie uwiera, jeśli chodzi o emocjonalne utożsamienie się z naszą Reprezentacją.
I nie są to zastrzeżenia podnoszone przez Jana Tomaszewskiego, który klepie “jak potłuczony za drzwiami”
Inaczej. Coś jest w samej grze reprezentacji. W chaosie powołań. W mentalności trenera. Coś mi przeszkadza.

Być może wrażenie, że po dwóch latach intensywnych przygotowań jesteśmy w punkcie wyjścia?

Taki przykład. Dzisiaj o siedemnastej gramy ze Słowacją. Niestety nie obejrzę meczu reprezentacji na żywo, ponieważ o tej samej porze, Polonia Golina podejmuje w spotkaniu ligi okręgowej, Górnika z Kłodawy. Wybór meczu, który obejrzę był oczywisty. Przy okazji przekonam się jaką decyzję podjęli inni kibice. Czy będę sam na trybunach?

Zacząłem tekst od tupeciarskiego porównania, użytego przez jakiegoś matoła w telewizji, który przerzucił niezgrabną kładkę nad naszą tysiącletnią historią i na koniec wracam na start, ponieważ gnębi mnie, że od Bolesława Chrobrego, przez marny tysiąc lat, udało nam się po wielu wysiłkach “dojechać” do jakiegoś “Bolka”

Chwalić się nie mamy czym, niestety.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz