poniedziałek, 5 grudnia 2016

Reanimacji nie będzie!

To jednak nowatorskie, by trzynastego grudnia w obronie demokracji defilowali obok znanego doskonale, zmąconego umysłowo politycznego płazu, skrzywdzeni esbecy. To ci dopiero będzie heca, gdy zaczną skandować: „Solidarność! Solidarność!” a na koniec wszyscy razem, robiąc miny i pokazując victorki, odśpiewają „Mury” Kaczmara. Wiele widziałem ciekawych rzeczy w ciągu minionego roku, ale to będzie prawdziwa wisienka na torcie.
Tak bywa, gdy za robienie komedii biorą się ludzie o poczuciu humoru walca drogowego. Najdziwniejsze jest to, że nikt, naszej dziwnej, teatralno-totalnej opozycji, do takich kompromitujących zachowań nie zmusza. No chyba, że uznamy wygłoszoną dziesięć lat temu opinię Jarosława Kaczyńskiego, o tym, kto gdzie stoi, za szkodliwą sugestię. Bez mała, za samospełniającą się prognozę. Jeśli tak, można ogłosić, kto ponosi winę za tą śmieszną auto kompromitację i dlaczego lider PiS-u.
Wydaje się, że planowany popis może być tylko robotą komika, albo wariata. Z drugiej strony, oglądając popisy opozycji w parlamencie, miotającej się między patosem a histerią, można spodziewać się, że zapowiedź udziału w demonstracji mazgułowych kohort, jest efektem głębokich przemyśleń tuzów intelektu, właśnie z PO czy Nowoczesnej.
Skoro posłanka Scheuring-Wielgus nie widzi niczego zdrożnego, czy niepokojącego w jawnym wzywaniu do nieposłuszeństwa żołnierzy czy policjantów, można domyślać się dosłownie wszystkiego. Fakt, że wspomniana posłanka dysponuje umysłowością i czarem osobistym ameby, niczego nie zmienia. Patrząc z marsową miną, widzimy, że mamy do czynienia z próbą wywołania zamieszek, wspieraną werbalnie przez posłów partii opozycyjnych zasiadających na co dzień w parlamencie.
W tym właśnie, choć brzmi to poważnie jako zarzut, przejawia się, ze szkodą dla organizatorów, aspekt humorystyczny. Nigdy w historii żaden spisek, rewolucja czy inna rewolta, nie były organizowane przez ludzi do tego stopnia wyzutych z autorytetu czy pospolicie pojmowanego rozumu. Nawet, gdy siedzą spokojnie na obecnie zajmowanych miejscach, ich udział w życiu publicznym jest obrazą dla demokracji parlamentarnej. Jeśli przyjąć, że na poważnie, na trzeźwo, planują zaburzenia uliczne, mające przywrócić ich do władzy, mamy do czynienia jednak z komedią. Odegraną przez ponurych naturszczyków, zamiast w stodole, na ulicach Warszawy.
Wielu sugeruje, że organizatorzy nie łakną zainteresowania, a przelewu krwi, że marzeniem jest choć jeden rozbity łeb, najlepiej jakiegoś trzecioligowego konspiratora. Nie sądzę. Uważam, że brną, radykalizują, bo nie widzą innej drogi. Swoimi publicznymi występami starannie odcięli się od tego, co przy odrobinie dobrej woli można nazwać powagą. Cóż pozostaje poza błazeństwem? Mnożeniem, stopniowaniem przymiotników w opisie rzeczywistości dawno oderwali się od rzeczywistości. Zamiast argumentów został histeryczny wrzask i przedstawienie, śmieszne niczym polski współczesny kabaret.
Smuci, że fundują nam komedię akurat trzynastego grudnia. Brak wrażliwości? Nieuctwo? Skrajna bezczelność? Przywłaszczenie roli ofiar przez utuczonych beneficjentów systemu? Pewnie wszystkiego po trochu, ale przede wszystkim poczucie absolutnej bezkarności. Nie wobec strasznego PiS-u, rządu, policji, wrogich im tłumów, a wobec swoich własnych wyborców.
Wiara w to, że ci „łykną” wszystko, wiara wynikająca z doświadczenia, a zbudowana na strachu i nienawiści do jednego człowieka. Tak, łykną! Cóż to w końcu strasznego w ubecji skandująca o wolności, skoro gdzieś tam na Żoliborzu...
Uważajcie, mało mądrzy macherzy, bo tym razem możecie się udławić, czego ze szczerego serca wam życzę, a wtedy... Jak to delikatnie ująć?
Już mam! Wtedy reanimacji nie będzie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz