sobota, 29 września 2018

Atrapy potraw na medialnym stole


Wczoraj przy kolacji obejrzałem pierwsze dziesięć minut wieczornych Wiadomości TVP. Ze szkodą dla zdrowia połknąłem co miałem połknąć i salwowałem się ucieczką. Dłuższy kontakt z tak prymitywną propagandą mógłby skutkować eksplozją wulgaryzmów, a tak skończyłem kontakt z rządowym środkiem przekazu ekscentryczną uwagą, że odpowiedzialnych za ten upadek kazałbym powiesić. Niby żartem i oczywiście w przenośni, bo ani kazać nic nikomu nie mogą, a już o wieszaniu to w ogóle śmiech mówić w dzisiejszych czasach. Tyle tylko, że kolejny raz potwierdziło się, że zarówno moje przekonania jak i polityczne emocje kierowane są niezgodą i negacją. Dzięki takiemu nastawieniu unikam rozczarowań i wahań politycznych nastrojów. 

Opierając kontakt z mediami o sporadyczne słuchanie porannych audycji wybitnej stacji TokFm i zaglądanie na stronę Gazety Wyborczej utrzymuję się w ryzach poparcia dla rządzącej partii, ale nie jestem w stanie ręczyć za siebie, gdyby zmuszono mnie do codziennego oglądania tych całych Wiadomości. Uprzedzam od razu, żeby nikt mi tutaj nie oferował w zamian Faktów TVN czy innego Polsatu, bo aż tak ekscentryczny nie jestem i wszystko, że się tak wyrażę, ma swoje granice.

Nie narzekam. Martwię się po prostu, bo może wyjść w końcu na to, że jestem nienormalny. To w sumie dziwne, że jakie by nie nastąpiły w Polsce polityczne zmiany i obroty zawsze jestem na mentalnym aucie i muszę napędzać się wspomnianą na wstępie negacją. Dawno straciłem nadzieję i nawet nie oczekuję, że ktoś sto razy ważniejszy i mądrzejszy ode mnie wpadnie na pomysł, że można przekazać informacje dnia wedle ich rangi oraz bez nachalnego molestowania widza własnymi, czy opłaconymi politycznie przekonaniami. Mogę słuchać idiotycznych dywagacji wrogiego plemienia kanibali, ale nigdy nie będzie mi przyjacielem żaden kanibal, który mizdrzy się do mnie, że niby idziemy razem. Daleko mi do ideału, ale z kanibalami nigdzie nie chodzę, a tym bardziej nie siadam do stołu.

Szczęście wielkie, że dobra zmiana nie dorobiła się dotychczas portalu internetowego w rodzaju Onetu czy Gazeta.pl, gdzie nieuctwo i przekonanie o wybitnej wartości własnych wypocin byłoby równie wielkie, jak na tych zasłużonych w tej dziedzinie portalach. Tego bym nie zniósł. Wystarczy z naddatkiem to co można wyczytać na stronie TVP Info czy w internetowym magazynku braci Karnowskich.

Mechanizmy, które nieustannie spychają mnie na margines i odpychają od mediów są niezwykle proste i polegają tylko na odwróceniu znaków. Mogę pośmiać się z Michnika, który wczoraj biadał w Poznaniu nad największym od zakończenia II Wojny Światowej kryzysem demokracji, ale nie będzie mi do śmiechu gdy przeczytam o najwybitniejszym rządzie od czasów Bolesława Chrobrego. ( Czy aby już tego nie było?) Mogę zabawić się kosztem Wyborczej, która lata z filmem „Kler” niczym przysłowiowy kot z pęcherzem, ale demaskacja w rodzaju „Urban na premierze „Kleru” sprawia,  że tylko się dziwię. Bo niby gdzie ma być Jurek Urban jak nie tam, w kościele ma siedzieć?

Czy naprawdę musimy mieć swojego Żakowskiego, Lisa czy Dominikę Wielowiejską? Ta ostatnia nasmarowała wczoraj na twitterze:

„Znieść obowiązkowy celibat, uznać związki partnerskie homoseksualistów, także księży, dopuścić kobiety do kapłaństwa. I wiele problemów Kościoła instytucjonalnego by wyparowało.

Przecież to wystarczy. Dajcie się durniom nacieszyć własną pomysłowością! Ale nie, koniecznie ten idiotyzm musi unieważnić odwrotna dziennikarka, pani Nykiel:

Każdą aktywistkę prędzej czy później poniesie Pani Dominiko, niechże się Pani nie ogranicza. Na całość proszę w tych postulatach. Znieść halal i kosher, otworzyć się na imamki i rabinki, znieść ograniczenia wiekowe dla zamążpójścia. Wiele problemów judaizmu i islamu wyparuje”

Zaraz z tego będzie news, potem felieton i debilna pseudo dyskusja. Bez przerwy faszeruje się publiczność podobnymi bredniami, dzięki czemu kwitnie celbrytyzm polityczny, czyli tak naprawdę polityka bez polityki, czyli ględzenie bez hamulców i jakiejkolwiek odpowiedzialności za słowo. Co powiedział Maleńczuk, a co Cejrowski? Czy poseł Tarczyński tylko udaje? Czy PO spełni wreszcie obietnice wyborcze, a jeśli tak, to które? Jest też dobra wiadomość! Rafał Woś, odrzucony przez lewicę znalazł przytulisko w tabloidzie, gdzie będzie pewnie tropił prawicowego Yeti w Tatrach.

Ucz się miły czytelniku. Szukaj miejsca, skąd będziesz mógł spojrzeć własnymi oczami na Polskę i Świat. Sam musisz oddzielić rzeczywistość od interpretacyjnych bredni suto opłacanych medialnych kreatur. To się już nie odstanie, nie zmieni na lepsze. Co sam zrozumiesz, choćbyś błądził i błądził i tak będzie sto razy lepsze niż to, co ci podsuwają. I przede wszystkim oducz się szacunku dla tych, którzy gdy zgasną światła mają cię za ludzką mierzwę nad którą panują. Otóż nie panują.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz