środa, 27 lipca 2011

Knajpa

Można polubić knajpę. Nie jakąś tam, że oczy wychodzą z głowy, ale zwykłą, czarno - białą knajpę. Wpadać tam po pracy, przed innymi zajęciami, posiedzieć przy kufelku, pogadać z kumplami, posprzeczać się, nasmarować coś na serwetce i iść do domu.
I w takiej knajpie czasem zagrają emocje i ktoś komuś da w mordę, ale nic wielkiego w tym nie ma.

Knajpa staje się popularna jako takie, w miarę spokojne miejsce. Już wszystkie stoliki zajęte ale wiadoma rzecz, stary klient i w ogóle. Tyle, że coraz ciężej rozmawiać bo wrzask dookoła. Jedni wpadają na setkę i zagryzają własnymi ogórkami przynoszonymi w termosach. Inni nic nie zamawiają a drą gęby niczym zdeklasowani Kałmuccy książęta, a są i tacy, którzy wystają w kątach i wszystko pilnie notują. Co notują, nie wiem, bo wedle mnie, niczego nie można zrozumieć.

Tłumy wielkie, ale nie ma “A” ani “B” bo oni akurat cenią ciszę. "C" umarł. “D” nie odwiedza, ponieważ niewymownie drażni go wiekowa wariatka, która całymi dniami wydziera się, siedząc na kupie szmat, koło nieczynnego automatu do gier wszelakich.

“E” i “F” założyli własne knajpy a “G” przestał przychodzić, gdyż ma za słaby pęcherz by wystawać w kolejce do ubikacji, a także za słabe nerwy by szczać w przybytku przypominającym właśnie zburzoną Kartaginę.

“H” z kolei, nie lubi gdy ktoś notuje jego słowa. “I” bywał codziennie, dopóki myto kufle. “J” to ja.

Od dłuższego czasu nie mogłem się zdecydować. Zniesmaczony przemianą knajpy w diabli wiedzą co, przesiadywałem miesiącami w lokalach należących do “E” i “F” ale by tam dojść musiałem za bardzo skręcać i w końcu wracałem do znajomej knajpy, w której co prawda było coraz mniej znajomych a atmosfera godna pożałowania, ale miałem po drodze.

Nic to! Siadałem, wypiłem kufel okrywając się suknią gazety. Nie reagowałem na zaczepki. Jakoś szło!
Siadam, a tu jakiś nowy, całkiem pryszczaty kelner informuje mnie, że ten akurat stolik to stolik dla VIP-ów. Gdzie masz tutaj frajerze vipów, takich i owakich? - Pytam przytomnie.

- A tu - i uchyla obrusa. Faktycznie pod stołem leży kilka nieco zzieleniałych bardzo ważnych person.
Nic to! Siadam przy barze. Nie ma z kim pogadać, piwo niesmaczne i nie ma gdzie gazety rozłożyć. Zapalam szlugaretkę.

- Tu nie wolno palić!

Gaszę.

- Patrzcie jaki cham, palić mu się zachciało! - dobiega z lewej

- Co pan zamawia?

- Na razie piję piwo, co mam niby zamawiać?

- Patrzcie go, pije piwo, pijak jeden! - Odzywa się zasadniczy gość w meloniku, jeden z tych co liczą gości

- Jak przyjdzie “Z” zamówimy, a na razie piję piwo - wkurzyłem się nieco.

- To nie widział pan tej niechlujnej kartki przyklejonej na przeszklonych drzwiach naszej knajpy przy pomocy plastra, że “Z” i psom wstęp jest wzbroniony?

Tego mi było za wiele. Wyszedłem z knajpy nie dopijając piwa. Wyszedłem z drzwiami, że się tak wyrażę. Żegnał mnie przerażający śmiech wariatki i stukanie głodnych ołówków o niecierpliwe, acz białe w swej niewinności kartki notatników.

Deszcz padał ale przestał.

5 komentarzy:

  1. Wieść niesie, że ta knajpa niedługo cała będzie dla VIP-ów. Dla VIP-ów,którzy za dnia poskrobią w notatnikach, często knajackim językiem, a wieczorem grać będą w orkiestrze dętej pieśni quasi patriotyczne. Tyle, że niebawem sielanka się skończy, bo ostatni będą pierwszymi.
    Dziękuję Jacku i pozdrawiam:
    zdeklasowana hrabina, wcale nie Kałmucka [DD]

    OdpowiedzUsuń
  2. No to trzeba knajpę odzyskać. Na początek choćby jeden stolik. I jakoś pójdzie :)
    Serdeczności!

    OdpowiedzUsuń
  3. Nie da się odzyskać. Przed knajpą kumple kelnerów wyją i chwytają zębami za nogawki.
    Właściciel się przechadza w cieniu palm, ale nie zagląda na zaplecze.
    Jestem nastawiony bardzo negatywnie. Kopernik i te rzeczy.

    Ps.
    Jest jeszcze poseł Libicki. Ta małpa musiałaby dostać bana jak stąd do Srebrnego Jeziora.

    Pozdro

    OdpowiedzUsuń
  4. Da się, da...
    Wściekłe kundle traktuje się z kopa pogardy i szyderstwa. Albo zakłada kaganiec i uwiązuje na łańcuchu, z dala od swojego kąta.

    A były już wkrótce poseł Libicki robi tam za miejscowego głupka, sadystycznie umieszczanego na wystawie :) Co prawda częściej mnie nudzi, niż bawi, ale czasem jednak dostarcza rozrywki :)

    Pozdro!

    OdpowiedzUsuń