wtorek, 26 lipca 2011

Uśmiech, Nordyckie czoło i lumpy z Konina

Uśmiech na zrównoważonej twarzy? Wysokie nordyckie czoło.
Nic poza tym. Mord w Norwegii wydaje mi się manipulacją. Jasne, zginęli ludzie. Młodzi ludzie. I cóż?

Przez kilka dni nie potrafiłam się do tego ustosunkować. Nie, że zginęli ludzie, bardzo młodzi, którzy nie powinni byli zginąć. Nie o to chodzi.
Mnie zadziwia otoczka tego, która ten mord otacza. Nawet relacja naocznego świadka, ba człowieka, który mógł zginąć, wydaje się konfabulacją.
Świat stanął na głowie? A może brak podstawowej ochrony (mówię o poważnej ochronie obywatela, nie o inwigilowaniu), bo stał się tak naprawdę mitem, był impulsem dla tego pana?

A może tak naprawdę to nie on?

Może coś się dzieje, o czym my malutcy nie mamy pojęcia i drepczemy jak dzieci we mgle?

Kilka dni temu będąc na konińskim dworcu zaobserwowałam taką scenkę.

Zaznaczam, że sama jestem paląca, czyli szukam miejsca, gdzie mogłabym zapalić papierosa.

Nieopodal tego dworca, są takie stare domki, połączone czymś w rodzaju długiej odkrytej werandy. Na tejże stoi grupka lumpów, nie nazwę ich bezdomnymi, bo zapewne są to po prostu lumpy. Jest to też miejsce, gdzie idą sobie zapalić ci, którzy czekają na pociąg lub autobus, czyli między innymi ja, gdy tam jestem.

Stoją, obserwują.

Ja stoję na przystanku autobusowym i boję się tam iść zapalić. Szukam oczami innego zdeterminowanego palacza, który też chętnie by tam poszedł, ale szuka towarzystwa. Wreszcie dostrzegam inną panią, która jak ja szuka kogoś wzrokiem. Daję jej znać oczami i obie ruszamy na teren zajęty przez lumpy.

Stajemy z boku. Zapalamy papierosy i wymieniamy kurtuazyjne dzień dobry.
Momentalnie dwóch z lumperstwa odrywa się od peletonu zaczyna krążyć koło nas.

Obie czujemy się zagrożone. Pani, która wraz ze mną przyszła, wzdycha i mówi, że dobrze iż jest dzień, bo w nocy byłoby jeszcze gorzej. Kiwam potakująco głową i wtedy jeden z krążącego lumperstwa podchodzi o nas i prosi o papierosa.
Wyjmuję paczkę i częstuję. Czy ze strachu? Chyba tak, bo to facet jak dąb, a tatuaże na przedramionach znamionują jego przeszłość.

Ja jednak jestem tylko kobietą, a wokół ani jednego policjanta.

Między tym lumperstwem krąży kobieta, właściwe dziewczyna. Może ze dwadzieścia pięć lat. Pijana, może naćpana! Domaga się od wytatuowanego tego papierosa, którego wziął ode mnie. Ten uderza ją w twarz. Tamta krzyczy, a raczej wyję i w tym krzyku wyznaje mu miłość, co budzi wesołość reszty lumperstwa. Na końcu mówi do niego nie cenzuralnie i odgraża, że zaraz będzie mieć tych papierosów ile będzie chciała.

Podchodzi do mężczyzny który przed chwilą dołączył do naszej niewielkiej grupki palących i woła na niego papierosa.

Facet się opiera. Czuje się chyba silniejszy. Może mniej się boi?

Nie dasz mi? - Pyta pijana (naćpana) dziewczyna.
Facet kręci głową, na znak, że nie.

Tamta niewiele myśląc podnosi spódniczkę, pod którą nic nie ma.

Pokazałam ci c…ę, teraz mi daj! – Wrzeszczy na mężczyznę.

Facet, pewnie by się pozbyć daję jej paczkę z trzema papierosami.

Tamta wyję z tryumfu i zanosi papierosy między lumperstwo, które stoi z boku i się przygląda. Jednego z papierosów wkłada sobie w usta imitujący przy tym, no wiecie co.

Ten wytatuowany, któremu przed kilkoma minutami wyznawała miłość, znów daje jej w twarz i zabiera reszt papierosów. Obrzuca ją epitetami i szarpie za bluzkę, która rozpina się ukazując, że dziewczę nie ma też stanika.

Za chwilę w jak najlepszej komitywie paląc papierosy tamta dziewczyna całuję się z wytatuowanym. Żadne z nas więcej już tam nie poszło, choć za autobusem musiałam jeszcze czekać całe pół godziny. Przez ten cały czas nie widziałam tam też żadnego policjanta.

Gdyby tam zamordowano wszystkich tych, którzy poszli zapalić, może by na następny dzień odnaleziono zwłoki.

8 komentarzy:

  1. Bardzo dobry tekst!

    A poza tym jaki cudny reportaż na temat kobiecej natury! (Nie Twojej oczywiście.)

    Pzdrwm

    OdpowiedzUsuń
  2. "Studium" raczej niż "reportaż", ale akurat naszła mnie chęć zmierzenia się z trudną ortografią. ;-)

    No a nie kobieca? Ta z tą spódniczką, co nic pod nią? O Jezu, nie mów, bo już mi się zbiera na mdłości!

    Pzdrwm

    OdpowiedzUsuń
  3. myślę, że ten brak tego co powinno pod tą spódnicą, był zapewne zaplanowany by szokować.

    A reszta...no cóż.

    OdpowiedzUsuń
  4. Historia przypomniała mi koleżankę ze średniej szkoły. Za czasów średniej łaził za nią i świata nie widział nasz kolega z klasy z bardzo zamożnej rodziny. Gdyby się zgodziła na związek z nim , ptasiego mleka nie brakłoby jej.
    Ona jednak wybrała inaczej.
    Związała się z właśnie takim lumpem , co to ją lał na okrągło, na trzeźwo i po pijaku.
    Kiedyś walnął ją tak, ze wypadła z knajpy na ulicę. Padła na wznak, chwilę potem się podniosła i ze słowami " Andrzej, ale ja cię kocham" wlazła spowrotem do tej knajpy po kolejnego kopa.
    Nic ją to nie zmieniło.
    Widocznie takiego chłopa potrzebowała.
    Podobnie do tej z werandy.

    pozdro zx

    OdpowiedzUsuń
  5. No i niestety to potwierdza moją tezę, że niektóre kobiety po prostu lubią być bite i poniżane inaczej nie czują się docenione i kochane.
    Tamta z werandy, no cóż, patrząc na nią myślałam o jej rodzicach. To było naprawdę szokujące. Dziewczyna, nawet ładna, tylko opuchnięta i niezbyt czysta...nie, to było po prostu nie na moje nerwy.

    OdpowiedzUsuń
  6. Istnieje jeszcze opcja bicie bez poniżania.

    Czy nie?

    Pzdrwm

    OdpowiedzUsuń