środa, 5 października 2011

Wyrus i "masuny"

Odwiedził mnie kumpel. Usiadł i podziwia złom, że niby się błyszczy. Owszem, złom niczego sobie, ale żeby zaraz gębę otwierać?
Zapaliliśmy i tak sobie niemrawo gadamy. W końcu on wyciąga z torby dwa piwa. Mam otwieracz, ale brak mi do picia piwa zapału, ponieważ mam zamiar napisać tekst.

- Pokaż, co tam stukasz na boku?

Pokazałem.

- Ej, stary, dlaczego napisałeś, że niemrawo gadamy?

- Tak jakoś, bo mrawo to nie gadamy. Muszę napisać paszkwil na tego całego wyrusa. Zobacz jak mnie obsmarował!

Czyta, popija piwo. Paluchem dotyka ekranu. Czyta.

- No i jak?

- Dobrze napisane. A o kim to jest?

- O mnie!

- To ty piszesz?

- A nie widać?

- Pokaż!

- Ej, stary, dlaczego napisałeś, że dotykam paluchem ekranu? Wyjdę na jakiegoś idiotę. Raz dotknąłem a palce mam czyste. Dotknąłem ponieważ odganiałem muchę.

I zrób takiemu dziecko! Inteligentny gość a zupełnie nie rozumie zapętlenia w jakim się znaleźliśmy siedząc i niemrawo gadając. Dałem mu do przeczytania dwa swoje teksty. Przeczytał i nawet wyraził swoje zdanie, że niby “Matejko to ja nie jestem” To prawda. Zasępiłem się, ale nie zdążyłem dać swemu zasępieniu wyrazu, ponieważ nadszedł Tomek. Nie żaden agent, tylko zwykły Tomek, który boi się masonów.
Nie tych w fartuszkach, którzy zarabiają na życie kielnią i pionem, ale zupełnie innych, strasznych, straszących po zmroku.

Bez względu na to jak to dziwnie brzmi, zjawa to dla niego “mason” albo nawet “masun” Jakiś czas temu ze zdumieniem słuchałem jego opowieści o jakimś masonie, który hałasuje u niego na strychu. W końcu dopytałem, czy chodzi o ducha?

- O ducha, o masona!

Teraz oni rozmawiają a ja piszę. Mam chwilę spokoju. Szkoda tylko, że rozmawiają o polityce a konkretnie o cenach ziemniaków. Tomek kupił pięć worków i narzeka nie tylko na cenę ale i na żarłoczność swoich bliskich.

- Wszystko zeżrą! Wszystko zeżrą! - Powtarza

Nie zapytałem Tomka co sądzi o pamflecie wyrusa, ale spytałem by uspokoić swe ego, mając w pamięci wnioski do jakich doszedł Robred;

- Tomek, czy ja jestem bydlakiem?

- Nie wiem!

To jest dopiero odpowiedź godna mężczyzny. Odpowiedź szczera i niezależna. Gdyby tak potrafili wielcy tego świata!
Najmniejszy z małych potrafi, a oni nie. Dlaczego?

35 lat temu na pobliskiej stacji kolejowej wpadła pod pociąg dziewczyna. Poza ogólną masakrą ucięło jej głowę. I pociąg gdzieś tę głowę zawlókł, tak, że dopiero nazajutrz została ta głowa odnaleziona. Tomek zaręcza, że mglistymi wieczorami masonka chodzi wzdłuż torów, szukając swojej głowy niczym Donald Tusk poparcia. I do tego upiornie zawodzi. Czym zawodzi z braku głowy, Tomek nie tłumaczy. Wiadomo, że “masun” ma swoje sposoby.

Dlaczego mam nie wierzyć człowiekowi tak szczeremu? Chodzi i zawodzi? OK!

Kończę. Oni z ziemniaków przeszli w rozmowie na ceny węgla. Jak dojdą do stali gotowi proklamować nową wspólnotę europejską.

Skorzystałem, ponieważ wreszcie zrozumiałem, dlaczego tak kiepsko piszę. Brak talentu, głębi, refleksji, autorefleksji, realnej oceny rzeczywistości to jeszcze nie problem. Wystarczy przejrzeć dzieła popularnych polskich pisarzy ostatnich lat.

Moim problemem jest to, że zawsze piszę prawdę, a na tym nikt jeszcze daleko nie zajechał.
Ach ten wyrus!
Koszulę mam na grzbiecie, portki na tyłku, a czuję się zupełnie nagi, obnażony w swej pysze, w swych marnych uroszczeniach. Niczym jakiś masun!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz