piątek, 7 października 2011

Zazdroszczę zwolennikom PO!

Sondaże skazują rządzącą partię, partię którą popieracie na sukces. Już zły PiS został w tyle. Skończyło się lato i nadeszły chłody. Z dzieciństwa pamiętam taki bezsensowny wierszyk, wyliczankę:

“Lato! Lato! Już po lecie
Już Szurkowski jest na mecie
A że jeszcze dodał gazu
To się znalazł na cmentarzu
Na cmentarzu kwiki, ryki
Grają w piłkę nieboszczyki
…”

Chodzi o to, by nie przedobrzyć! Zbyt wysokie zwycięstwo może stać się przecież pożywką dla szkodliwego tryumfalizmu. Meta to meta i nie ma co przyspieszać, ponieważ efekty mogą być różne. Kwadratowe i podłużne.
Przecież chyba ufacie prognozom własnych mediów? O waszym zwycięstwie już dzisiaj można poczytać tu i ówdzie.

W niedzielę, jeśli będzie brzydka pogoda można sobie odpocząć od tego całego zamieszania. Poleżeć przed telewizorem z ulubioną gazetą lub czasopismem w ręku. Zaparzyć kawusię z górnej półki kredensu. Tak, tę specjalnego sortu, której szkoda dla gości.

Jakiś drink po 13 też nie zaszkodzi. Miło, ciepło, przyjemnie.

Nie trzeba się narażać na nieprzyjemne powiewy i drażniący deszczyk. Odpalać samochodu, szukać miejsca do zaparkowania.
Nie trzeba obcym osobom pokazywać swojego dowodu osobistego.
Szukać wśród kręcących się w lokalu komisji twarzy wrażego pisowczyka, który dostał się tam pod pozorem bycia mężem jakiegoś zaufania.
W tej chwili uświadomiłem sobie, że z braku stosownych przepisów prawa, w samej komisji też może zasiadać wylosowany pisowczyk. Jak tu się wylegitymować przed tak podejżaną osobą?

Naprawdę przyjemniej obejrzeć to wszystko w telewizji, a jak ktoś nie lubi, jest przecież internet!
O, zamiast szwędać się po mieście lepiej szukać w nim pisowczyków łamiących ciszę wyborczą.

Ech, gdybym był zwolennikiem PO, całą niedzielę bym przefrymarczył w łóżku, popadając co chwilę w bliski nirwany błogostan. A zmęczony leżeniem zawczasu bym pisał tekst o zwycięstwie by zaraz po zakończeniu ciszy wyborczej, jako pierwszy powiesić swą notkę na Salonie24 i gdzie się tylko da. Zaczepiałbym żonę i drażniłbym psa.
Ach, gdybym był zwolennikiem PO, wiedziałbym jak spędzić najbliższą niedzielę!

Niestety nie jestem, w związku z czym muszę wstać i iść. Wiatr będzie szarpał mnie za czuprynę, drobna dokuczliwa mżawka siekła me nagie policzki, podczas gdy wy pod pierzynami, w piernatach będziecie mogli złośliwie uśmiechać się pod moim adresem.

Oto, prawda, idzie głosować marny pisiak!

Jak ja wam zazdroszczę tej niedzieli! Pokasłując, podnosząc kołnierz kurtki, pokazując dowód, być może jednemu z Waszych delegatów, będę odczuwał dyskomfort, którego Wy nie zaznacie.
Naprawdę wolałbym leżeć, oddychając mądrością Polityki czy Wyborczej, sycąc oczy i uszy przekazem bezstronnego tefałenu. Pod pierzyną, z kawą i drinkiem. Dżezik i drzemka. Pełne zaufanie. Cisza.

Cóż, nie dam rady. Jestem zbyt prymitywny, źle uformowany. Jaki mam być, skoro w dzieciństwie nauczyłem się takich wyliczanek?

“… Wtem nieboszczyk wziął gumowca
i przetrącił hitlerowca
hitlerowiec wpadł do dziury
i wypłoszył wszystkie szczury”

No właśnie!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz