niedziela, 13 listopada 2011

Kiepska sprawa!

Najciekawszym dla mnie wnioskiem, jaki wysnułem z piątkowych wydarzeń, oraz ich późniejszych reperkusji jest zupełny upadek „wiodących mediów”, poczynając od wiarygodności bezpośrednich relacji a kończąc na dzisiejszych komentarzach w których w dziwaczny sposób próbuje się zaczarować zupełnie świeżą, przedwczorajszą przeszłość.

Nawet gdy dzisiaj, w hucpiarskich popisach na czoło wysuwają się cwaniaki reprezentujące „siły postępu” należy przypomnieć, że ich pozycja na polskiej scenie politycznej wynika z miłosnego stosunku, wiążącego je z ni mniej ni więcej, tylko z „wiodącymi mediami”

Aby skutecznie kłamać, trzeba zdawać sobie sprawę w jakim świecie przyszło nam żyć. Nie wystarczy, na przykład, nazwać się miłym, wesołym czy kolorowym i tysiąc razy o tym powiedzieć w telewizji, ponieważ pierwszy lepszy ancymon podejdzie i nakręci film albo narobi zdjęć na których można dostrzec tłum ubranych na czarno ponurych typków z przesłoniętymi twarzami. Można napisać czy powiedzieć, że „byliśmy grzeczni, rozśpiewani i spokojni” I można to powiedzieć tysiąc razy, ale można ze stu innych źródeł obejrzeć sobie, jak było naprawdę.

Rozumiem, że media i ci, którzy żyją z ich łaski albo nie zdają sobie sprawy z tego, że w każdym tłumie są setki, o ile nie tysiące potencjalnych reporterów, uzbrojonych, a jakże, w sprzęt fotograficzny i służący do nagrywania filmów, albo są szczerze przekonani o swojej niezwyciężonej przewadze. Tak czy tak, nagle znaleźli się przysłowiowej d… . I dobrze!

Szanowni, przestaliście panować nad przekazem! Sami powtarzaliście do znudzenia, że jeden obraz jest wart tyle co tysiąc słów. No to macie!

Co mi z waszego gadania skoro Warszawa usiana jest kamerami transmitującymi online obraz do sieci przez 24 godziny na dobę, także w Dniu Święta Narodowego?

Co mi z zapewnień siedzącego w studio dziennikarza, że każdy człowiek z kamerą był atakowany przez nienawidzący dziennikarzy tłum, skoro mogłem oglądać i słuchać odgłosów ulicy przekazywanych wprost z kamery niesionej na Marszu Niepodległości przez Łażącego Łazarza. Nie stwierdziłem, by ktoś był wobec niego agresywny. I jakoś nie przeszkadzała daleka od HD jakość przekazu, ponieważ był to przekaz autentyczny, który mogłem na bieżąco skonfrontować z bujdami serwowanymi przez „wiodące telewizje”

Zapomnieć, albo udawać, że nie ma alternatywnych źródeł informacji na początku drugiej dekady 21 wieku to jawne zaklinanie rzeczywistości.

„Wiodące media” powinny się nad sobą grubo zastanowić. Do stronniczości, nieuczciwości intelektualnej dochodzi brak profesjonalizmu.

Kiepska sprawa!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz