poniedziałek, 28 listopada 2016

Drodzy wichrzyciele!

To dziwne, że jako znany prostak, muszę tłumaczyć ludziom wykształconym i niewątpliwie inteligentniejszym od siebie, różne oczywistości. Mamy, na przykład, sprawę dotowania tak zwanych „fundacji”. Od kilku dni czytam o szastaniu publicznym groszem, różnych niecnych szkoleniach, a wyrażający swoje oburzenie ludzie, często używają zwrotu: pieniądze podatnika. Radykalniejsi narzekają, że to ich pieniądze.
To tak, jakby starodawny magnat musiał tłumaczyć się przed byle szlachetką z tego, że dobrze opłaca Murzyna, który biega jako laufer przed jego karetą i odpowiadać na zarzut, że trwoniąc pieniądze, trwoni jednocześnie pieniądze swoich włościan. Przyznacie, że to stawianie sprawy na głowie. Wynika to pewnie z tego, że we współczesnym, zakłamanym świecie nikt nie wyjaśni tak obywatelowi, że jest chamem i ma milczeć w sprawach, które do niego nie należą. Raz, jeden jedyny raz, wyraził to w miarę jasno Lech Wałęsa, wznosząc toast po ogłoszeniu wyników wyborów prezydenckich.
W dawnych czasach też było pełno rozmaitych mędrków, którzy piętnując zbytki władzy, opowiadali łzawe historie o rozgrodzonej z braku środków Rzeczpospolitej, o rozboju i krzywdzie i różne inne snuli ciemne perspektywy. Powszechnie miano ich za wichrzycieli.
Ich spadkobiercy żyją wśród nas i nadal nie chcą zaakceptować prostego faktu, że mimo wygibasów retorycznych, porządek społeczny jest niezmienny. Owszem, trywialniejszy i trudniejszy do zaakceptowania, choćby z powodu jego odwrócenia, ale jest i pozostanie faktem. Nie ma już umocowanych historycznie rodów, są rodziny. Nikt nie wystawia prywatnych pocztów zbrojnych dla ratowania kraju, a co najwyżej aspiruje do zasiadania w radzie nadzorczej poczty polskiej.
Współcześni wichrzyciele mają o tyle łatwiej, że dzisiejsza magnateria i szlachta, nie olśniewa wspaniałością, nie bardzo może się też powołać na krew przelaną w obronie ojczyzny, choćby przez swych zacnych przodków. Nawet ja, miłośnik społecznego spokoju muszę przyznać, że posiadanie dziadka w UB to nie to samo, i nawet dziwnie wyglądałby portret takiego antenata w gabinecie ważnego człowieka.
Patrzy taki wichrzyciel ze zdumieniem, jak ludzie, zgoła nie wyżsi przymiotami ducha, wykształcenia czy miłości Ojczyny, opływają w dostatki, dzielą i pożerają miliony, przez co nabiera jeszcze większej chęci do tego swojego wichrzenia. Zamiast zrozumieć, że dla wszystkich nie starczy, pochylić w zadumie głowę i odejść w pokoju, modląc się za zbawienie dusz, efektem jego pracy wzbogaconych, głos podnosi na wywyższonych decyzją suwerena, czyli w zasadzie, choć pośrednio, swoją własną.
A przecież może w skarbnicy mądrości narodu znaleźć wielce stosowne pouczenia. Choćby takie: Co wolno wojewodzie, to nie tobie smrodzie.
Wichrzyciel zamiast wziąć to do siebie, wywodzi o jakimś nepotyzmie. A przecież wiadomo, że na najwyższe zaufanie zasługują w pierwszej kolejności właśnie członkowie rodziny, a jej pojęcie jest we współczesnym świecie bardzo szerokie.
Oprowadzał mnie kiedyś przyjaciel po Warszawie. Jako prowincjusz podziwiałem stołeczne porządki. Tramwaje, szklane domy, wejście do metra, palmę, a nawet coś, co miało być wkrótce nadrzecznym bulwarem, ale zbankrutowało. Tak sobie spacerujemy, aż wskazał mi całkiem niepozorny budynek.
– To tutaj - powiada. - Gdybyś wlazł na dach i w cztery strony świata cisnął kamienie, a potem wykreślił w miejscu ich upadku koło, w jego wnętrzu znajdziesz jedną wielką rodzinę wpływu. – Tu się formuje – dodał – to przeciwko czemu nieudolnie wierzgasz. I wszystkie drzwi zostały dawno zamknięte. Można tam oczywiście trafić, kołacząc uparcie, wżenić się, o ile panna wystarczająco brzydka, ale to rzadkie przypadki. Reszta stolicy to tylko przedpokój.
- A Polska? – spytałem z naiwnością prowincjusza.
- Polska to łąka, na której się pasą barany.
Tak, drodzy wichrzyciele, drzwi są i pozostaną zamknięte. Być może dla waszego dobra, tego nie wiem. Kilka tygodni temu, niejaki „antyleft” zajrzał tam przez ogólnie dostępną dziurkę i to co ujrzał opublikował na twitterze. Temat w swej naiwności podjęła TVP, ale to już koniec. Jak mówił w kabaretowym skeczu Jan Kobuszewski: - A kto się teraz roześmieje, ten dostanie w ryj.
Ujrzeliście piętę nagiego króla. I tyle waszego, drodzy wichrzyciele!

2 komentarze:

  1. Gliński wczoraj się wyraził jasno, jak na UDeka przystało- precz chamstwu od tego!

    OdpowiedzUsuń
  2. No właśnie. Do tego czytam na twitterze, że wsparcie od Ministerstwa Oświaty zyskała fundacja LGBT promująca swoją osobliwość w szkołach.

    OdpowiedzUsuń