sobota, 18 lutego 2012

Fujarka

- W pierwszej scenie ukazuje się publicznie z własną fujarką w dłoni.

- To jest dobre! Ale w jakim kontekście się ukazuje?

- Przepraszam, zapomniałem dodać, że chodzi o pastuszka!

- O, Pastuszek wiadomo, bez fujarki, ni gęsi, ni owieczek czy innych świnek paść nie może. Mógłby pan dodać wierzbę płaczącą, może jakiś staw w którym pluskają się ryby…

- To już pastuszek nie może być świntuchem?

- Jednak. No, w takim sensie to znowu, hm, dlaczego pastuszek? Jeśli spektakl ma być współczesny, obecność pastuszka oraz moralnych skrupułów jest nieco dziwna. Pastuszkowie najprawdopodobniej wyginęli. Może zastąpimy pastuszka przedstawicielem innej profesji.

- Spróbuję. W pierwszej scenie znany muzyk ukazuje się z własną fujarką w dłoni.

- Nie, muzyk odpada. Raz, że muzyk kojarzy się z Hołdysem, a to już jest… Sam pan widzisz – Do bani!

- Może dziennikarz?

- Który?

- Jakiś znany, obdarzony charyzmą!

- Tomasz Lis?

- Nie, musiałby sam wystąpić, ponieważ tak przystojnych aktorów nasz teatr nie posiada.

- Monika Olejnik?

- Zbyt perwersyjne, ale zapiszę do wykorzystania, w razie czego.

- To może w ogóle zrezygnuję z tej fujarki i zastąpię ją czymś innym. Smartfonem albo czymś podobnym.

- Proszę pana, tytuł pańskiej sztuki: „Fujarka” I koło fujarki musi kręcić się cała fabuła, na którą dostaliśmy dofinansowanie, czyli forsę. Przyznaję, że minister kultury przyznał dotację zbyt pochopnie, mając do czynienia jedynie z tytułem, ale pewnie mu się fujarka skojarzyła z koalicjantem.

- Ale słowo „fujarka” młodzieży nic nie mówi! Przyznam szczerze, że nawet ja, mniej więcej od piątego roku życia używam innych określeń.

- Pan jest autorem, pan niczego nie musi wiedzieć. Mamy fujarkę i trzeba, bagatela, dopisać do tego fabułę. Coś z wyższych sfer. Andżelika Małychłopek, celebryci, coś o Indianach. Sam nie wiem, rusz pan głową!

- Dawno, dawno temu! Za górami za lasami… Przepraszam, proszę mnie ni szczypać w pośladek!

- Co pan tutaj? To nie ma być żadna bajka tylko sztuka na wskroś nowoczesna!

- Przepraszam, to taki rozbieg… Żył sobie król, który nie mógł się zdecydować czy chce być królem czy królową. Raz biegał w sukience do kolan zabawiając się z dwórkami w „jajo” „berka kucanego” , „cichą babkę” i podrzucanie piłeczki, by nazajutrz ubierać się w stalową zbroję i wymachiwać mieczem nad głowami zdumionej publiczności.

- O, notuję. To modne! Był transwestytą? Super!

- Nie! To będzie sztuka polityczna! Nic psychologicznego, zero seksu.

- Ale fujarka będzie?

- Jasne! W pierwszej i każdej kolejnej scenie król pojawia się z fujarką, która z każdym pojawieniem się ulega degradacji, deprecjacji oraz dematerializacji…

- Wszystko na „de” Brawo! I król jest nagi!

- Oczywiście! Cały czas ugania na golasa, tylko niewielu to zauważa!

- Ugania na golasa? Super! I jak to się skończy? Zmieni płeć? Ruszy do boju?

- Skąd mam wiedzieć, przecież jestem tylko autorem. Prześpię się z pomysłem a jutro przystąpimy do pisania scenariusza

- Przyszło mi do głowy, ze można by dobrać się przy okazji do dotacji unijnych. Wystarczy dodać, że fujarka króla ulega także biodegradacji!

- Ale wtedy nie wszystko będzie na „de”

- Nic nie szkodzi. Publiczność wie przecież, że wszystko jest do „de”! Piszemy?

- Jasne! Niech tylko wyjdę z szaflika!

1 komentarz:

  1. Słodkie, ale mi się tam za Chiny Ludowe muzyk z Hołdysem nie kojarzy!

    Pzdrwm

    OdpowiedzUsuń