wtorek, 28 lutego 2012

Od Kuźniara do Blumsztajna i dalej!




Zacząłem dzień od Kuźniara, po powrocie do domu, natknąłem się na Blumsztajna, a teraz, na wszelki wypadek odcinam sobie dostęp do mediów, bo żyć się chce, a umierać w kwiecie wieku, jednak przecenianej młodości, raczej nie.

Na, co dzień, nie mam okazji oglądać Kuźniara i dlatego wzruszeniem internetowych ramion zareagowałem na wyśmiewające pana redaktora akcje salonowych cwaniaków.
Dzisiaj trochę zobaczyłem i wysłuchałem. Sprawdziłem na stronie TVN24, czy to ten sam

Kuźniar? Ten sam!

Pomijając styl wypowiedzi, coś co się nazywa gramatyką, oraz „mowę ciała Redaktora Kuźniara zanotowałem w pamięci dwie obserwacje.

Pan redaktor odczytuje na wizji anonimowy komentarz (mail?) kogoś, kto podaje się za księdza i wylicza swoje roczne dochody na 105 tysięcy złotych. Komentarz kończy się czymś w rodzaju nieco wulgarnego pozdrowienia, z którego wynika, że autor ma dziennikarzy TVN24 za hieny.

Stąd wniosek, że przywołany przez pana Kuźniara tekst jest anonimowy. W innym przypadku autor komentarza/maila mógłby zostać pozwany za głoszenie nieprawdy, ponieważ załoga wymienionej stacji składa się z ludzi, nie hien.

Hieny nie mówią a ludzie nie mają ( przeważnie) tych pasków! To oczywiste!

Nie w tym rzecz. Rzecz w tym, że redaktor Kuźniar używa wody z anonimowego źródła, które mógł sam sobie wymyślić w dyskusji o majątku kościoła, by chlapać w stylu dowolnym. Odpytuje swego kolejnego, związanego z kościołem rozmówcę, oparty o tak zmurszały płotek.

Kwadrans później, jak to w telewizji śniadaniowej, prezentuje jakieś niesamowite „cyko” z klocków „lego” dowodząc przy okazji, że z klocków powstawały rozmaite cuda, a jeden gość to obóz koncentracyjny z klocków zbudował, ale to nic w porównaniu z tym, co można zobaczyć….

Nie zobaczyłem. Wyszedłem.

Wróciłem i po blogach/linkach wlazłem na tekst Ropucha Blumsztajna o Żołnierzach Wyklętych, a w zasadzie o czczeniu ich pamięci.

Tego komentować nie mogę, ponieważ się brzydzę.

Panu Blumsztajnowi, gratulując bezczelności, przypominam starodawny, ukuty przez jakiegoś przebranżowionego twórcę „szmoncesów” żarcik, polegający na twórczym rozwinięciu skrótu „AK”

A Kury?
A Kaczki?”

Rano Kuźniar, po południu Blumsztajn, a wieczorem?

Jak wspomniałem, wyłączam media „informacyjne” bo rozumując, że krzywa, panie tego, rośnie, mógłbym natknąć się, prawda, na Berię, Bermana, Lenina czy innego Hitlera, po północy – oczywiście!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz