poniedziałek, 7 września 2009

Dom Elżbiety V - Nowa opowieść ( Iwona )


Wracali po kilku godzinach w wesołym nastroju. Ela bardzo polubiła Andrzeja. Doszła do wniosku, że on jest tak samo miły jak Kanusia. Domyśliła się, że to pewnie ich cecha rodzinna.

Kupiła komputer, panowie od instalowania mieli pojawić się jutro od rana. Mają też od razu podłączyć komputer pod Internet, więc wracali w pogodnym nastroju. Karolina też była w skowronkach, bo myślała, że będą się tłuc autobusem, więc droga do domu przebiegała im w pogodnym nastroju.

Gdy wrócili, Ela chciała się jakoś zrewanżować za podróż, ale Andrzej nie chciał nawet o tym słyszeć. Pożegnali się i Andrzej podjechał na tył sklepu, a one poszły wiejską drogą w stronę domu Eli. Gdy uszły kawałek Karolina zagadnęła:

- Fajny facet, skąd go znasz? To jakaś twoja rodzina?

- Nie, nie rodzina. To syn przyjaciółki, a zarazem gospodyni mojej babci. Wczoraj ją poznałam, obdarowała mnie wiejskimi wędlinami, trochę z nią pogadałam, a dziś poznałam Andrzeja i jego żonę.

- Żonaty? – Karolina nie kryła rozczarowania – jak fajny facet to zawsze żonaty.

- O! Widzę, że ci wpadał w oko – zaśmiała się Ela.- A teraz przygotuj się, dochodzimy do mojego domu.

Rzeczywiście, Ela skręciła w szeroką aleję otuloną z obu stron wiekowymi dębami. Droga wysypana biały gryzem mile chrzęściła pod stopami.

- No gdzie ten twój dom?

- Już jesteśmy w ogrodzie, a za chwilkę go zobaczysz.

- To ten park też twój?

- Też mój – uśmiechnęła się radośnie Ela – a to mój pałac! – Wskazała na domu wyłaniający się zza drzew.

- Matko Boska! To prawdziwa posiadłość! – Karolina wpadła w euforię, chyba nie spodziewała się tego, co zobaczyła.

Zostawiła Elę, a sama pobiegła do przodu, dotykała drewnianych okiennic, przebiegała pod kolumienkami od strony frontu. Pobiegła od drugiej strony, by zobaczyć ogromny taras. Kiedy obejrzała dom z zewnątrz, Ela akurat otwierała drzwi do domu.

- Jeśli tak jest w środku jak na zewnątrz, to ja ci się nie dziwię, że chcesz tu zostać. Tyle, że utrzymanie tego, będzie kosztować fortunę!

- Wiesz, na razie się tym nie martwię, ogrzewanie centralne jest, węgiel w piwnicy też, chyba z dziesięć ton. Woda też, tylko na razie zimna, nie umiem odkryć jak zrobić, by była ciepła. Pewnie trzeba napalić w tym piecu w piwnicy, ale to potem, najlepiej się kogoś spytam, żeby czegoś nie popsuć. Poza tym, babcia mi zostawiła trochę pieniędzy, więc na początek mam. Chciałabym zrobić trochę remontu na strychu, byłoby tam cudne miejsce do pisania. Bo tu – wskazała głową wnętrze domu - chciałabym zachować dawny klimat. Wiesz, tu – stały pośrodku biblioteki – czuje się oddech pokoleń.

- Zupełnie rozumiem o co ci chodzi – powiedziała Karolina, zaglądając do pokoju – alkowy, który Ela podejrzewała, że był pokojem jej mamy. – Ale tu cudnie, mogę tu spać – jęknęła Karolina lustrując biały pokoik panieński. - Proszę, proszę! Chcę tu spać, nigdy takiego cudeńka nie widziałam, będę się czuła jak udzielna księżniczka, chyba, że ty tu śpisz? – spojrzała z zapytaniem na Elę.

- Nie, śpię w pokoju pani domu, ogromnej sypialni na końcu holu, jak chcesz możesz spać tutaj. Choć szczerze, myślałam, że będziesz ze mną dzieliła tamto ogromne, małżeńskie łoże. Musisz zobaczyć łazienkę, też jest z epoki, a w kuchni jest piękny rzeźbiony, drewniany kredens. Zresztą cały dom jest cudny.

- Kurcze, ja tylko trzy dni urlopu sobie wzięłam – jęknęła Karolina – a mogłabym tu zostać do końca życia. Wybacz, że przyjechałam tu, tylko by cię namawiać do powrotu, wiesz, myślałam, że oszalałaś, że dom to jakaś wiejska rudera…wybaczysz mi?

- Och Karolina, dziecinna jesteś, czemu bym ci miała mieć coś za złe? Zwłaszcza, że przygarnęłaś mnie, gdy odeszłam od Marka, pomagałaś mi zawsze gdy cię potrzebowałam. Słuchaj – zmieniła nagle temat – dostałam od babci list, który napisała do mnie przed śmiercią. Tam były pieniądze, hi hi, babcia ominęła fiskusa. Wiesz, mam jeszcze zabezpieczenie w złotych rublach i wspaniałych perłach. Było też tam trochę biżuterii i…wiesz co, coś ci położę na dłoni, tylko zamknij oczy, dobrze?

- OK. Jesteś strasznie tajemnicza, to będzie jakaś zagadka? – Powiedziała Karolina zamykając oczy.

- Nie, nie zagadka, ale powiedz co czujesz? - Wyjęła kluczyk i położyła Karolinie na wyciągniętej ręce.

- Zimne! To lód? – Karolina otworzyła oczy i obejrzała kluczyk – z czego to zrobione, że ta ziębi?

- Myślałam, że tylko ja czuję zimno. Nie wiem, z czego jest zrobiony, wygląda na srebro. Babcia zostawiła mi go w spadku jako talizman. Podobno już od kilku pokoleń jest w naszej rodzinie, zawsze dostają go kobiety.

- Może to wskazówka? Może tu napiszesz swoją wielką powieść, a nazwiesz ją „Srebrny Kluczyk”?

Wiesz, jeżeli jest klucz, powinien być i zamek, prawda? Dziwne, że nikt nie próbował odszukać zamka pasującego do kluczyka. A swoją drogą, czytasz mi w myślach? Chciałam właśnie zacząć taką powieść, zwłaszcza, że miałam tej nocy fantastyczny sen…

- O! o czym?

- Właśnie o tym kluczyku i o babci. Kluczyk rozbijał się na drobne kawałki, a babcia kładła palec na ustach w geście milczenia. Taka jakby zagadka, może tym chciała mi coś zakomunikować?

- Nie wierzę w duchy jak wiesz…ale też nie mam natury pisarza. Jestem realistką, aż do bólu.

- O to mi właśnie chodzi, nie bujasz w obłokach, a mimo to, zimno kluczyka też odczuwasz.

- Zapewne jest zrobiony z takiego metalu, na pewno można to racjonalnie wytłumaczyć.

- OK. No to weź go w rękę i próbuj rozgrzać. Każdy metal da się w ten sposób rozgrzać, prawda?

- Niby tak, ale…ja nie jestem fachowiec, może są jakieś metale tak zimne?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz