sobota, 25 marca 2017

Dwieście słów o futbolu. Być faworytem

Musimy się przyzwyczaić, nauczyć bycia faworytem, wygrywać kolejne mecze i w końcu stać się drużyną, która osiąga mistrzostwo. To trudna rola. Z każdym wygranym meczem, z każdym awansem w rankingach zmniejsza się tolerancja dla błędów, pechowych porażek i zwycięskich remisów. Aby uświadomić sobie, jak wiele się zmieniło, przypomnę wyniki poprzednich eliminacji MŚ. W dziesięciu meczach odnieśliśmy trzy zwycięstwa, dwukrotnie ogrywając San Marino i raz Mołdawię. Dołożyliśmy remis w rewanżu z tą ostatnią i dwukrotnie podzieliliśmy się punktami z Czarnogórą. Fetowaliśmy też remis z Anglią. Czwarte miejsce w grupie i utrata realnych szans już po marcowej porażce 1-3 z Ukrainą określały nasze miejsce w szyku europejskiego futbolu.

Krótki okres, gdy byliśmy faworytami pamiętam z dzieciństwa, a nie jestem młodzieniaszkiem. Wówczas asekuracyjna propaganda, nim przeszła w stan euforii, z każdego polskiego zwycięstwa robiła wielką sensację. Mam wrażenie, że miało to negatywny wpływ na psychikę piłkarzy i w efekcie nie pozwoliło zdobyć cholernego mistrzostwa świata. Dzisiaj trzeba po męsku zmierzyć się z faktem, że w każdym kolejnym meczu będziemy faworytem. Oczywiście za to nie dają punktów i te trzeba wywalczyć, wyszarpać przeciwnikom, żeby nie stać się kontynentalną Anglią, która od pięćdziesięciu jeden lat zawsze jest faworytem i zawsze w konsekwencji obrywa po tyłku.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz