czwartek, 3 stycznia 2019

Humor nie wieńczy dzieła, czyli plastusiowe okruchy z życia

Niejako w uzupełnieniu wczorajszego tekstu o braku humoru, który został przez czytelników wzięty za pozbawioną konkretów recenzję Szopki Noworocznej, dzisiaj same konkrety. Żeby uniknąć nieporozumień muszę zaznaczyć, że nadal i jeszcze dogłębniej nie obejrzałem tego przedstawienia. Mam jednak nadzieję, że przy pomocy kilku twitterowych cytatów z tak chwalonej przez część komentatorów pani Barbary Pieli wyjaśnię choć jedną z metod, dzięki stosowaniu której zalewają nas fale niegramotnego ponuractwa.
W związku z tym, że poniższy tekst prawie w całości składa się z twitterowych komentarzy autorki Plastusiów, które porwałem bez pytania z twittera muszę wyjaśnić, że zrobiłem tak powodowany troską o dobro publiczne i przekonaniem, że pani Piela odważyła się wreszcie zaprezentować coś, co jest praktyką powszechną w podobnych do TVP instytucjach kulturalnych. W Polsce człowiek z zewnątrz jest po prostu nikim, a efekt takiego postrzegania rzeczywistości opisałem wczoraj.
Najpierw dwie uwagi autorki Plastusiów o tym, jak potraktowano przygotowany przez nią materiał:
Basia Piela ma głos:
„No właśnie takie scenki typu tej tą owieczką mi ścieli. Ścięli zabawę Rachonia zabaw-kami, żonglowanie ołówkiem, pojawienie się zjawy, demonstrację narodowców z powiewaniem flagami, połowę historii na bucie. Najfajniejsze rzeczy! Pytam dlaczego???? 
„Na kolanie" to jeszcze zbyt idealistyczne określenie. Animacje traktowane były jak ziemniaki dostarczane na metry. Nikt ich nawet nie oglądał, byle szybciej i szybciej, bo kolejna fucha czeka. Wrzucali tam gdzie była jakaś dziura, ile się wsypało, tyle poszło.” 
Pada pytanie, czy nie było kolaudacji? 
„Była, ale mnie nikt nie zaprosił jako jedynie dostarczyciela ziemniaków na metry. Nie widziałam, co wyszło aż do wczoraj. razem z wami obejrzałam.” 
Ogólna ocena Szopki Noworocznej, według pani Barbary. Odpowiedź na zarzut, że uderza w naszych: 
„Jasne, wszystko jest OK, żadna krytyka jest niedopuszczalna, a widowisko było rewe-lacyjne. Nie rozumie Pani, że to właśnie przez zamiatanie takich rzeczy pod dywan i brak krytycyzmu tracimy wyborców? Lepiej żeby TVN to później wyciągnął? Ludzie mają dość przesładzania wizerunku!”
„Wszyscy, którzy mówią jak jest mają się Pani zdaniem pożegnać z TV? Najlepiej po-zamiatać wszystko pod dywan i udawać, że jest super? Byłam, doświadczyłam, odczułam i mam nic nie mówić? Niech dalej królują dawne układy? A nie wydaje się Pani, że to jest właśnie nieuczciwe???? 
A teraz obiecane konkrety z telewizyjnej kuchni, czyli o forsie. Streszczę najpierw jak zrozumiałem sytuację: Pani Piela korzysta przy swoich produkcjach z usług scenografki/krawcowej. Dotychczas płaciła jej symbolicznie, ale kontrakt z TVP sprawił, że wreszcie mogła… No właśnie. Rzecz nie w fanaberiach, a w pracochłonności. Kto nie wierzy, niech przeczyta listę płac zatrudnianych przy zgoła drobnych animacjach lalkowych i zda sobie sprawę, że w przypadku animacji pani Pieli, robią to dwie osoby. Poczytajcie, co sama autorka ma do powiedzenia: 
„Ja mam do tego wszystkiego ogromny dystans. Nie mam 20 lat, nie jestem na niczyim garnuszku, niczego nie muszę, obserwuje też zachowania społeczne, reakcje mediów i mechanizmy, bo jest to ciekawe.Tylko szkoda mi ludzi, którzy tyle czasu czekali licząc na dobrą zabawę.” 
„Jakbym chciała zapłacić za scenografię tyle, ile chce scenografka to tak. Jeszcze się nie rozliczyłam do końca. W najlepszym wypadku wyjdę na 0.” 
„Tak, dlatego, że z powodu czasochłonności animacji musiałam zacząć prace dwa miesiące wcześniej. Pieniędzy jeszcze wtedy nie było, a potem już nie było (w ostatnich tygodniach pracowałam po 18 godzin dziennie i nie miałam kiedy się zająć tym wyszarpywaniem).” 
„Mówiłam producentowi od początku i wielokrotnie, że scenografka chce podpisać umowę. Ciągle mówił, ze nie jeszcze ma pieniędzy, nawet się z nią nie spotkał, żeby ustalić sumę. Mnie od razu wyzerował, materiałów chyba nie wziął pod uwagę.” 
Oczywiście, jak to u nas, od razu pojawił się zarzut, że pani Piela chandryczy się o pieniądze, bo jak wiadomo artysta u nas powinien chodzić głodny, o ile nie ma stosownej koncesji na opływanie w dostatki. 
„Pani Tereso, nie chodzi o moje pieniądze, tylko o to, co dzieje się z pieniędzmi publicznymi idącymi na taką produkcję, której potem nikt nie może oglądać. Te godziny pokazałam jedynie poglądowo.” 
„Myślałam, że słowo znaczy wiele. I tyle. Podpisałam dopiero po oddaniu projektu, nie miałam szans wcześniej. Nie żałuję, tylko opisuję jak ludzi traktują.” 
„Wiem, ja też zaczynam się uczyć, bo widzę, że jak nie wytarguję dla swoich ludzi (a mam scenografkę i szykuje się młody muzyk do podkładów muzycznych) to oni sami to sobie wezmą i pojadą na Malediwy. Po uważaniu/co łaska znaczy dla nich z definicji "ZERO". 
Jeszcze raz przepraszam panią Pielę za tak liczne cytaty z twittera, ale gdybym ja opisał sytuację własnymi słowami, dzielni czytelnicy pozostaliby w przeświadczeniu, że sobie Jarecki wszystko zmyślił, jak to zwykle.  
Poniżej link do profilu autorki Plastusiów na twitterze: 


https://twitter.com/baspiela

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz