niedziela, 14 kwietnia 2019

Opozycja i lud

Raz na kilka miesięcy tłumaczę w miarę przystępnie, że radykalizmem w Polsce nikt jeszcze niczego nie wygrał, ale oczywiście nikt tego nie czyta, a jeśli nawet to uśmiechnie się pod co najwyżej pod nosem i dalej wie swoje. Potem nos rozkwaszony i pretensje, że lud nie rozumie. Dzieje się tak dlatego, że z chamską, prostacką argumentacją podsycaną nieskrywaną nienawiścią osobliwie trudno się utożsamić komukolwiek poza już zradykalizowanymi fanami.
To jasne, że przez to domyka się własne środowisko, najeża je, prowokuje do gniewu, który trzeba gdzieś skierować, podczas gdy lud pozostaje obojętnym. W związku z tym właśnie na nim radykał musi odreagować. Jego potencjalny wyborca zostaje w ten sposób nieustannym celem ataku, jako ciemny, bezduszny i łapczywy. Widzenie rzeczywistości przez pryzmat własnych chęci oraz rozdrażnień oczywiście bardzo pomaga w polityce. Niczym przysłowiowy dzwonek umarłemu.
Włażenie w tak widoczną pułapkę nie byłoby możliwe bez sprzyjających radykalizmowi mediów, które wesoło i zgoła bezmyślnie wpychają w nią polityków, których szczerze popierają. Bywa, że jednocześnie gardząc nimi za nieudolność i jeszcze zbyt mizerny radykalizm.
Aby się przypodobać, aby zaistnieć na ekranie, w eterze, co słabsze umysły wzmagają się wręcz do wrzasku. Zostaje niesmak, bo niby co ma zostać? Na naszych oczach typowo centrowe, urzędnicze w swej przeciętności organizmy takie jak PO czy PSL przekształciły się w jakieś tajne bezprogramowe bojówki prowadzone przez jawnych już osłów i krzykaczy. Zradykalizowały się niemożebnie i bez żadnego zgoła powodu. Bo jakim powodem było przekrzykiwanie się na radykalizm z nieboszczką Nowoczesną, czy z jest z innym, prawda, Biedroniem.
Medialna otoczka, stworzona wokół ich nieustannych kampanii radykalna otoczka powoduje nieustanną pogoń myśli i konceptów. Rozumiem, że po szczegółowym oglądzie spraw można zmienić czy skorygować własny program, ale nie w ciągu jednego dnia. Najnowszy pomysł, że w zasadzie o programie mowy być nie może, bo rzecz tylko w tym, by najpierw odzyskać władzę jest ukoronowaniem piętrzącego się koncepcyjnego absurdu. Konsekwencją tak radykalnej polityki partyjnej powinny być teraz masowe demonstracje, bitwy z policją i szturmowanie gmachów publicznych, powiązane z wywieszanych na zdobytych flag unijnych, czy jak ktoś woli niemieckich. Problem w tym, że radykalizm werbalny nie zmienia faktu, że nadal mamy do czynienia z partiami centrowymi, urzędniczymi, partiami drobnych korzyści.
Może się oczywiście nasz Schetyna ubrać w żółtą odblaskową kamizelkę, a nawet pomóc ubrać takową Kosiniakowi Kamyszowi, ale tu jest Polska i lud pomyśli, że panowie wybierają się na wycieczkę rowerową. Można wszystko, ale już jest za późno by zejść ze ścieżki radykalizmu. Można jedynie wciągnąć na nią innych, bo niby w kupie raźniej maszerować. To plan zalecany przez sprzyjające opozycji media. Plan, żeby na wszelkie możliwe sposoby rozmyć resztki charakteru Platformy Obywatelskiej i zaserwować wyborcom dziwaczny koktajl liberalno- ludowo- komuszy. Na razie i wewnątrz partii wielu trwa stuporze, ale oczywiście elektorat pewnie jest zachwycony, skoro zachwyceni są publicyści w rodzaju panów Lisa czy Żakowskiego.
Naprawdę trzeba być radykałem, żeby tak nędznie osądzać własnych wyborców. Jasne, że tłumy wielkie nienawidzą partii rządzącej, ale są to tłumy doskonale znane i poza
radykalniejszymi od swoich przywódców grupami są to tłumy nieruchome, okopane na swoich pozycjach często od dziesięcioleci. Wygodniej było im w centrum, w spokoju dojutrkowania, w odcinaniu kuponów, w lożach z których mogli szydzić z kłębiącego się, napędzanego ideologiami parteru.
Teraz sami na dole i tam zostawieni bez żadnej idei, bez szerszego konceptu. Mają wrzeszczeć, wymachiwać i tyle. Gdyby któryś podniósł głowę miałby szansę zauważyć, pomimo reflektorów, gry barw i dudniącej muzyki coś, co przy bliższym oglądzie może okazać się przeklętym szklanym sufitem.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz