Jak by było, gdyby wszyscy Polacy obudzili się jutro dwa razy więksi?
Za inne nacje nie będę pisał, niech sami sobie piszą!
Wyobraźcie to sobie – kładziemy się dzisiaj spać. Na przykład - ja się kładę mając 188 centymetrów a wstaję, mając ich 376!
Moja kochana żona też ma grubo ponad trzy metry.
Wyczołgujemy się na czworakach z ruin łóżka. Szczerze to nawet nie wiem, czy wylazłbym z sypialni. Z całą pewnością, mimo, że ważyłbym 230 kilogramów, byłbym nagle szczupłym facetem!
Mam wrażenie, że nie jesteśmy na takie wydarzenie przygotowani. Po pierwsze cały naród byłby nagi i nikt nie poszedłby do pracy. Bo niby jak i w czym?
Najgorliwsi by biegali w przepaskach biodrowych zrobionych z prześcieradeł, bezradnie zaglądając do swoich wypasionych bryk.
Ktoś powie, że tragedia i hekatomba – nie ma racji.
To znaczy – ma oczywiście racje - ale widzę tez plusy takiej sytuacji.
Powiększyłby się na przykład Prezydent Kaczyński i złośliwi ludkowie nie mogliby publikować zdjęć z pałacu na których widać, że Prezydent ma buziaka poniżej pałacowej klamki. Wiem, wiem, zacny dryblas - premier Tusiu - byłby wówczas wyższy nie o dwa, a o całe cztery centymetry, ale mniejsza z nim, skoro taki Sarkozy mógłby mu na ramieniu usiąść.
W Polsce zabrakłoby kurdupli zupełnie i wystarczyłoby wyjechać za granicę by sobie podwyższyć morale. Nawet nasz rodzimy liliput co to podskakiwał dotychczas do kasownika w autobusie byłby wśród tych pokurczów….
Przemysł odzieżowy dostałby kopa w tyłek.
Gazety wróciłyby do uczciwego formatu.
Zeżarlibyśmy całe nasze mięso i wszystkie inne produkty, przez co nikt by się nie martwił jakimś tam eksportem do kacapowa.
Jakie by były wówczas nasze kufle!
Jaka literatura!
Jakie potężne filmy!
O sporcie to już w ogóle nie wspomnę, bo i po co?
Najważniejsze ze wszystkiego byłoby to – he he – że wszyscy bylibyśmy dwa razy mądrzejsi, wrażliwsi oraz sprytniejsi.
Po krótkim okresie biegania na golasa i przezwyciężania codziennych trosk, stalibyśmy się narodem, naprawdę "większych cwaniaków".
Ktoś powie; hola, hola! A gdyby się zdarzyło, że jutro obudzimy się dwa razy mniejsi, słabsi i głupsi niż jesteśmy dzisiaj?
Co wtedy będzie?
Nic nie będzie!
Od dawna się budzimy w takim stanie. A jak już ktoś przypadkiem wstanie większym niż przewiduje to wiadomego pochodzenia norma, zaraz mu też to i owo przycinają i łazi jak ten łazarz z nosem na kwintę.
To jest nasz stan normalny – na dzisiaj.
W wymiętoszonym, bo zbyt dużym uniformie, w portkach związanych dla bezpieczeństwa i przyzwoitości sznurkiem – wstają codzienni i zwykli Polacy by się krzątać przy swym małych losach.
Porównywani, mierzeni oraz troszkę - tak na wszelki wypadek - straszeni, mają ciągnąć ten swój przysłowiowy "wózek żywota" i nawet się nie pytać gdzie?
Bo ponoć nie bardzo wypada.
Pomyślcie o tych klamkach w Pałacu.
Naprawdę ich umiejscowienie, nie daje Wam nic do myślenia?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz