Johann Tetzel dziś sprzedał jeden odpust za dużo.
O jeden odpust za daleko, że tak się wyrażę
i śmiał się licząc pieniądze, i płakały w kościele witraże
A Luter przy świecy, nad 96 biedził się tezą
Nic nie wymyślił więcej, świece pogasły
Strudzony myśliciel zasnął i śnił o aniołach
Z papieru miały skrzydła a na nich
Czarnym tuszem demony pisały listy do Boga
I krew w misach srebrnych podawano do mycia jak wodę
A skrzydła aniołów zczerniały w płomieniach wiary
od tuszu albo lęku albo bez żadnej przyczyny
W podziemiach krzyczeli winni, ale nie było żadnej winy
To żywy pijak wrzasnął za oknem i obudził się Luter
Ścierpł śpiąc przy stole. Rozkazał przynieść światło
I przyniesiono światło a on zwinął w rulon 95 tez
Przejrzał list od Erazma i wzruszył ramionami
"Stary dureń nie widzi tej konieczności, bajarz"
I pięścią w stół uderzył, bo już wiedział
„Sprawiedliwy wiarą swą żyć będzie”
- zrozumiałem to zdanie, gdym na kloace siedział
I jeszcze raz pięścią w stół mocno uderzył
aż podskoczyła Biblia na dębowym blacie
I z kubka chlusnęła woda na papiery
Nic już nigdy nie będzie takie jak było
Słowa krążyły po izbie jak lamparty
A drzwi kościoła czekały wilgotne od nocnej rosy
Na pierwsze skaleczenie, na otwarcie księgi
Amore et studio elucidande veritatis: hec subscripta...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz