Złośliwi twierdzili, że udało mu się zamienić złoto w ołów, ale to nie była prawda. Po prostu nie miał szczęścia w doborze współpracowników. Tajemnicze substancje dymiły i bulgotały, a powietrze w jego ciemnej pracowni pełne było ulotnych trucizn.
Blady i zmęczony pracował dniami i nocami, zupełnie bez efektów. Przez grube szkło odczytywał bluźniercze inwokacje, ale nic się nie zdarzało nadzwyczajnego. Dawniej bano się go, ale z biegiem czasu lęk się ulatniał i zaczęły się kpiny.
Kiedy zimą jakiś łapserdak zbił szybę w jego pracowni bryłą brudnego lodu, długo siedział zasępiony na krześle, który jeszcze niedawno wydawał mu się tronem. Ogień wygasł a on siedział przez całą noc zastanawiając się, co robić dalej. W końcu wymyślił.
Rankiem poszedł do księcia i przedstawił to, co może mu zaofiarować zamiast złota. Książę zdziwił się niepomiernie i początkowo chciał alchemika wsadzić do ciupy.
- A na co mi ta cała ideologia i ten „polityczny marketing" ( jakieś pogańskie słowa!)? To ja już mieczy, tarcz nie mam, ludzi gotowych na wszystko?
Lecz wysłuchawszy Alchemika tłumaczeń, zamyślił się a potem nagle poweselał.
- I powiadasz, że już nikt nie będzie widział, że mam krótszą prawą nogę a lud będzie się dziwował, jaką długą mam lewą? I ludzie uwierzą, że w biegu na koń wskakuje jak młodzik, w pełnej zbroi i z mieczem? Jak to, przecież nikt tego nigdy nie zobaczy? Jak mogą uwierzyć, wszak mnie znają, żem nie chwaląc się kuternoga, okrutnik i złodziej największy w Świecie a także gnębiciel wdów i sierot, szczególny. Jakże to tak, po dobrej woli uwierzą, bez tortur uwierzą?
- Panie! Racz mi zaufać, a sam się przekonasz jak to działa, gdyż wielka jest w tym ludzie nadzieja i tęsknota za rządem dobrym i sprawiedliwym. Za księciem odważnym i szlachetnym...
- Niedoczekanie, żebym na starość kimś takim miał zostać, jeszcze czego! Okrucieństwo, zdzierstwo i gwałt są moim żywiołem! Nie zmienię się ani o jotę!
- Nie musisz Panie, gdzieżbym śmiał sugerować cos takiego, Panie! Ja niegodny biorę wszystko na siebie i każdy twój czyn w odpowiednim świetle tak przedstawię...
- W świetle, powiadasz. Ale gwałcić mogę?
- Możesz Panie, a nawet więcej niż kiedyś mogłeś, a jeszcze lud będzie na twoją cześć pieśni śpiewał!
- Alchemiku, ale kto w to uwierzy?
- Wszyscy o Panie, albowiem wielka jest potęga mojego wynalazku, a ludzie dobra łakną, ale po świecie całkiem ślepi chodzą.
Od tej pory wszystkim żyło się lepiej i szczęśliwiej. A komu się nie żyło, jego strata.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz