O drugiej w nocy, pod mój dom zajechała ciężarówka ze żwirem i wysypała dziesięć ton piachu, przed moją bramą. Zanim obudzony rumorem, zdołałem w szlafroku i z włosem rozwianym wybiec by protestować, odjechała bezczelnie, pozostawiając za sobą smugę zapachu spalin.
Gdybym miał psa, mógłbym się puścić w pogoń, ale z moim kotem Grubkiem? Kiedyś próbowałem z jego pomocą polować na króliki. Straszne sceny! Krowa mnie goniła do samej furtki. A Grubek? Hyc na drzewo! Taki to z kota pożytek!
Stoję w tym szlafroku, jak jakiś głupek i na żwir się gapię. Majowy wiaterek studzi mój gniew. No, ale oczywiście sąsiad też się obudził i lezie, nie zważając na wymogi najskromniejszej etykiety, w samych kalesonach wprost ku mnie.
- Ale też Pana, te Kaczyńskie załatwili. Ale widzę żwirek pierwsza klasa.
Zdziwiłem się, bo to jednak już trochę zalatuje manią, nawet do takiej nocnej awantury mieszać Pana Prezydenta, a nawet jego brata.
- Co mi tu sąsiedzie za głupstwa opowiadacie? Jaki tu związek z polityką dostrzegacie? Dobrze wiecie, że lekarz wam zabronił pić! A jeszcze o drugiej w nocy!
- Lekarz, zasadniczo przeciwko piciu nie wystąpił, a tylko zalecił na szosie więcej nie spać, bo to niebezpieczne. Ale sąsiedzie, zaraz wszystko wytłumaczę - jak w telewizji - chodź pan do mnie do szopki, to wytłumaczę na przykładzie.
Idę do szopki, a tam jakaś kupa, starą plandeką przykryta.
- Widzisz pan tę kupę? Dowiedz się pan w tym miejscu, że jest to najprawdziwsza na świecie trawa. Tyle, że zrolowana. Tak mnie właśnie te Kaczyńskie urządzili wczoraj w nocy. Ale ja głowę mam na karku. Rano na rowerek i już wszystko wiem, mniej więcej. Zna pan tego Romana?
- Giertycha?
- Jakiego tam Giertycha? Panu to tylko wielka polityka w głowie. Tego Olszówke, co to w polityce powiatowej korzenie zapuścił. Za lasem działkę kupił, bo już się w swoich siedmiu pokojach pomieścić nie może, a teraz się majątku wyzbywa, żeby go dopasować do swoich dochodów.
Weź pan ten żwir - do żwirowni odwozić?
Dziwne i wzbudza podejrzenia; w lesie wysypiesz? To ktoś doniesie, a teraz żwir jest u pana. Stałeś się pan wspólnikiem w zbrodni korupcyjnej. Tu każdemu coś kapnie i problem się sam rozwiąże.
- No, Olszówka, niezły ancymon, ale przecież to człowiek, że tak się wyrażę z pezetperowskiego betonu odlany. Co tu bracia Kaczyńscy? Olszówka na festynie w Dniu Flagi spił się, jak to on zwykle i wyśpiewywał Międzynarodówkę. Nawet jak go, dla przyzwoitości koledzy z SLD w drewnianym kiblu na stadionie zamknęli, darł się tak, że strażacką orkiestrę zagłuszał.
- Wówczas był jeszcze przy nadziei, ale od tego czasu wiele się zmieniło. Kaczyńscy zatwierdzili to całe CBA, a Olszówka małe ma szansę, by tam na jakiegoś kolegę z podstawówki natrafić. W panikę popadł i dobra oddaje ludowi.
- Pan widzę, całkiem mało jest zorientowany! Wszędzie aż huczy o tym całym CBA. To gorsze będzie niż te całe inspektory- krokodyle - na drogach, co tak kierowców prześladują. Ale na nich jest sposób niezawodny w postaci amerykańskiego wynalazku, tak zwanego radia CB. Oglądałeś pan "Konwój"?
Tyle lat temu już to znali, przeciwko szeryfom i innym tamtejszym "krokodylom"
I widzi Pan, taki kierowca, jeden drugiego ostrzega, że "krokodyle" tu czy tam i zmiana kursu, jak jest coś nie teges.
Ale na to CBA, to żadne CB nie pomoże! Horror! Zamach na demokrację!
Tu już wielu - panie - spożywało jej zdobycze, a teraz niesmak i w gardle kluską staje. Przyjdą do Olszówki, tak panie, grzecznie, że niby coś tego, a tu nagle... 2.100 pan zarabia?
A za co pan kupił?
A za co pan wybudował?
A za co na przykład, ta trawa, aż z Holandii sprowadzona.
Czy pan, panie Olszówka jesteś jakiś Bayern Monachium?
I Olszówka leży!
Dlatego w taką panikę popadł. I nie tylko on. Tu panie, temu z wielkim łbem, wiesz pan komu... nowiuteńkie kino domowe ktoś do sieni wstawił w biały dzień i uciekł. A przecież to na pewno nie Olszówka, bo ani on, ani nikt z jego rodziny nie umiałby tego uruchomić. Pamiętasz pan, jak sobie zażyczył Internet mieć, a ten fachman przyszedł i już pudełka i kabelki. Ale się pyta - gdzie komputer? A Olszówka na to: po co mi komputer, jak mam telewizor?
Stoimy i gadamy. Sąsiad w gaciach, ja na bosaka w szlafroku. Zimno w tej jego szopce.
- No dobra - mówię - jutro pomyślimy, co z tym fantem zrobić.
- Jak to co? Zamienimy się! - ożywia się sąsiad - Trawkę sobie rozłożysz - amatorska rzecz - będzie ze czterdzieści metrów kwadratowych. A ja wezmę żwir, bo od dawna mam marzenie, by sobie wszystko przed domem wybetonować. Trawa mi zbrzydła. Trawę trzeba kosić, a betonu nie. Aha, ale wszystko co znajdę w żwirze, to moje.
Wreszcie w domu! Sąsiad prześladowany przez braci Kaczyńskich został sam ze swoimi problemami. Trzecia w nocy. Wracam do łóżka, a tu na mojej poduszce kot Grubek smacznie chrapie.
Strasznie się rozwielmożnił, odkąd dowiedział się z telewizji, że zarówno pan Prezydent, jak i brat jego, wielce rozmiłowani są w jego kociej rasie. Ach ci bracia - doprawdy, żeby tak na mojej poduszce!
Dobranoc.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz