Wiosna runęła na nas i zaraz wszystko inaczej, lepiej i weselej.
Wkrada się co prawda lekkie oszołomienie i jakaś taka w sumie przyjemna niezborność czynów i myśli, ale z tym nam ponoć ładnie.
Na przykład ja usiadłem w pracy na ważnej fakturze i jej szukam, przewracam szuflady a nawet zajrzałem pod taką podstawkę na której stoi komputer.
Po co? Zupełny idiotyzm, który zimą nigdy by nie przyszedł mi do głowy. A skoro wiosna to zajrzałem i znalazłem tam zakurzoną wizytówkę.
- Cóż to za wizytówka? Patrzę a to moja z nieaktualnym numerem telefonu. Schowałem na pamiątkę do tylnej kieszeni spodni, a jak wkładałem znalazłem fakturę.
Cała śmiesznie wygnieciona.
Cóż, wiosna!
Ale mój kumpel, taka maruda straszliwa zaraz narzekać zaczął, że nie może pracować bo jest zmęczony z powodu przesilenia wiosennego i potwornie boli go głowa.
Co za człowiek! Całą zimę stękał, że brak światła słonecznego zupełnie go wykańcza a teraz to. Musiałem iść do księgowości i wyżebrać dla niego jakieś tabletki.
Dziewczyny nie miały nic na ból głowy, ale jak im powiedziałem, że dla Mariusza to dały mu jakieś dwie żółte i bardzo się z czegoś chichotały.
Teraz facet siedzi i jakoś tak dziwnie patrzy przed siebie. W sumie ważne, że oddycha.
Cóż, wiosna!
Albo w polityce każdy łatwo zauważy dobroczynne działanie wiosny. Zobaczcie sami, że to co zimą było oddaniem suwerenności, nieledwie narodową zdradą, wraz z wiosenną falą ciepła, już jest tylko takim maleńkim, maciupeńkim dylemacikiem.
A z drugiej strony, już przecież nie psychopatyczni czciciele zła, jeno baraneczki, kurczaczki oraz inne kaczuszki.
Już nie wzrok dziki a suknia plugawa, tylko oczy, oczęta chabrowe i na buzi takie śmieszne zmarszczki od śmiechu, od dobroci, a suknia wcale nie plugawa, tylko ładna sukienka w zielone groszki i buciki na obcasiku.
Cudeńko nie mąż stanu!
Już nie trzaskanie pulpitami, nie tajfun emocji a miła muzyka niesiona ciepłym wiatrem.
- Ależ proszę spojrzeć panie premierze, jaki śliczny pączek! Będzie zielony listek, o tutaj drugi!
- Tu niech pan spojrzy, panie prezydencie, o tam jest kwiatek. Jak ślicznie, a tutaj łeb jakiejś ryby. Oj, pewnie koteczek złowił w morzu i przyniósł. Cacy koteczek. A tam, ta góreczka?
- ?
- A dzień doberek, panie Przemysławie! Nie poznałem, przepraszam. Myślałem, że to jakaś góreczka z nosem. Ojej.
I tak jest pięknie, tak rześko, taka jakoś na sercu wesoło.
Wiosna!
Tylko lwy lewicy w zimie. Policzyli wreszcie demokratów i się wściekają na siebie.
I warczą bo torcik coś mały. Zęby zaś długie a szczęki mocarne. Tylko czy będzie co szarpać?
Jeden dzielny Napieralski, kandydat na polskiego Zapatero czy innego Zorro, wieczorami przed lustrem a lustro w szafie. Cóż za wygibasy!
Cóż za miny!
Z kieszeni jeszcze wyjmuje drugie lusterko. Kark będzie swój oglądał.
Rewolucjonista.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz