Przede wszystkim musisz nauczyć się, że park to nie jest las w mieście. Park to zupełnie nie jest to samo. Po parku możesz się włóczyć zupełnie tak samo jak po centrum miasta, z tą różnicą, że w centrum miasta, wala się mniej butelek po winie i puszek po piwie.
Uwaga, jeśli w lesie do którego dotarłeś są lampy, nawet stylizowane na gazowe albo wyasfaltowane dróżki, albo piaskownice czy huśtawki, jest to oczywisty znak, że właśnie jesteś w parku. Musisz iść dalej.
W lesie tego nie ma. Nie ma też budek z napojami ani budek telefonicznych. To straszne, ale może się zdarzyć, że nawet twoja wierna Nokia straci zasięg. Wchodząc do lasu, wkraczasz na tereny dzikie i czasem nawet nie uporządkowane.
Najpierw ubiór i torba
Musisz się ubrać odpowiednio, ale bez przesady. Przesadnie zabezpieczony leśny turysta wygląda bardzo podejrzanie.
Sam kiedyś spotkałem w lesie takiego, to mówię wam, że zanim poznałem go po gębie, to tak cichutko leżałem w krzakach jak trusia, bo sądziłem, że to Jason z filmu „Piątek trzynastego" powrócił w 11 epizodzie i chce kogoś zarżnąć, a może nawet i mnie.
Gość w kapeluszu, kurtce, w koszuli zapiętej pod szyją na guzik, w wysokich butach z narzuconą na ramiona żółta peleryną przeciwdeszczową i ogromnym nożem w łapie. Z takim nożem, co to John Rambo z nim biegał. Z piłką, kompasem, nićmi i igłą do zszywania własnego rozprutego ciała.
Potem mi tłumaczył, że grzyby zbiera. Fakt, z tego strachu nie zauważyłem koszyka, który postawił w trawie, sam spozierając dokoła dzikim wzrokiem w poszukiwaniu kozaków.
Ubrał się jak wariat i w ten sierpniowy ciepły dzień, aż poczerwieniał na gębie. Tak dorosłego chłopa wystraszyła telewizja, a on mnie. Że meszki, kleszcze, węże, że rysie! (skąd u nas rysie w Golinie?) Ale on z takich, co to we wszystko wierzy i bierze do siebie. To zażartowałem:
- A jakby nosorożec na ciebie szarżował to co byś zrobił. Bez sztucera do lasu chodzisz?
Tak zażartowałem ironicznie, a jemu zaraz się łzy pokazały i musiałem go z lasu wyprowadzić. Dobrze, że do drogi było tylko ze trzydzieści metrów, a i tak potem rozpowiadał, że Jarecki go straszył w lesie nosorożcem, który uciekł z ZOO i napada na grzybiarzy.
W torbie mamy coś do picia, koniecznie w butelce, którą można zakręcać i odkręcać i nie jest to wódka. Proszę! Coś do jedzenia, jeśli jesteśmy żarłoczni, a jeśli jesteśmy optymistycznym grzybiarzem, dodatkowa torba na grzyby, albo słoik na jagody. Tylko żadnych śmieci cholernych nie wyrzucać w lesie, bo jak się dowiem, to zabiję bez litości.
Dobra, co do ubioru to jednak długie spodnie, jakaś koszula, adidasy. Jak planujemy zbierać grzyby i szarżować przez jakieś zagajniki to kurtka. No i jeśli grzyby to pamiętajmy o koszyku i nożyku, ale nie idziemy z szablą ani z toporem. Tak jak w każdej sytuacji, przesada prowadzi do śmieszności.
Zwykły nożyk mały wystarczy. Nie rosną u nas tak ogromne grzyby, a możemy być wzięci za kłusownika. O grzybach napiszę osobno, ale dzisiaj tylko dwie uwagi:
1. Grzyby wykręcamy delikatnie z podłoża, a nożyk służy nam do obcięcia części niejadalnych i tych, w których urzęduje robak. Po wykręceniu grzyba, staramy się wyrównać ściółkę tak, by przykryć miejsce po grzybie.
2. Szukając grzybów nie ryjemy w podłożu jak dzik, a takich co tak robią, za pomocą wulgarnych słów, albo podniesionego z ziemi kija, pouczamy by zaprzestali tego szkaradnego procederu.
W lesie zachowujemy się w miarę możliwości cicho. To my słuchamy lasu, a on nie musi poznawać naszych wokalnych czy recytatorskich talentów. Jeśli nie jesteśmy sami, nie nawołujemy się co chwilę drąc nieprzytomnie gęby. Jak słyszę w lesie te różne:
- Józek jesteś tam?
- Jestem!
Albo :
- Masz coś?
- Nie mam!
- A gdzie jesteś?
- Tutaj!
To naprawdę cała przyjemność z leśnej wyprawy przepada. W lesie unikamy żmij. Są dość niebezpieczne, jeśli się na nie nadepnie, ale z reguły są odpowiednie ostrzeżenia. Sam widziałem tablicę: Uwaga żmije! A pod tablicą wygrzewały się dwie prawdziwe żmije. Nigdy nie widziałem precyzyjniejszego ostrzeżenia. Nie wchodzimy w paradę dzikom, żubrom, niedźwiedziom, wilkom, i oczywiście nosorożcom, ale realnie patrząc to w grę wchodzą tylko te dziki.
Jeśli zobaczymy pasiastego prosiaka to nie bierzemy na ręce, nie wkładamy do torby z myślą o wieczornym grillu, tylko oddalamy się spiesznie, ponieważ mogą nas spotkać spore nieprzyjemności, bo tak wygląda mały dzik, który nie jest groźny, ale jego mama jak najbardziej.
Uważamy też na jeże, ale nie ze strachu, a dla ich dobra. Znam człowieka, który chciał zjeść w lesie kanapkę z jajkiem i usiadł na jeżu. To nie kreskówka, nie poderwał się z wrzaskiem, tylko zgniótł swoim 120 kilowym tyłkiem, to sympatyczne stworzenie na śmierć.
Jak zauważymy w lesie jamę wykopaną w ziemi, też nie tkamy tam gęby ani łapska, bo to albo mieszkanie lisa albo jeśli naprawdę brak nam szczęścia w życiu, borsuka. Nie ciekawimy się tym i idziemy dalej.
Kończę na razie. O zbieraniu grzybów będzie osobno. Osobno też będzie o niestandardowych niebezpieczeństwach takich jak: wilkołaki, brukołaki, wiedźmy, zakładowe wycieczki w lesie, bandyci zakopujący pod dębem łupy, zapóźnieni partyzanci, niewypały, palenie ognisk na polanach, błądzenie nocą i tym podobnych potencjalnych niebezpieczeństwach, które nie powinny nas przecież zniechęcać do kontaktu z przyrodą.
:)
OdpowiedzUsuń:D
OdpowiedzUsuń