Wraca Krzyżak Zygfryd z wizyty u polskiego króla bardzo zmęczony – tak jakby nie na koniu jechał a koń na nim. Zresztą uroda Krzyżaka jest tego osobliwie nordyckiego typu, że gdyby nie siodło to trudno by konia od jeźdźca odróżnić. No chyba, że po zbroi, ale dzisiejsze konie też potrafią… ale my nie o tym.
Żebym to chociaż był posłem, ale gdzież tam! – martwi się po niewczasie Krzyżak Zygfryd.
Aby być wierny prawdzie, nasz dzielny Krzyżak jest posłem, ale do tego europejskiego parlamentu i w Malborku wszyscy mają go za nic.
Tym razem – Wielki Mistrz wysłał go do Polaków po toster!
Kryzys w Zakonie straszny, bo mistrz bez tostera wytrzymać nie może a stary toster się spalił całkiem sam z siebie.
- Zimnego chlebka nie kumam - mawia Wielki Mistrz.
No i wraca nasz dzielny Krzyżak z bratniej Polski dumając jak to za dawnych czasów było fajnie. Bitwy, podpalanie wiosek i rabowanie tosterów, a teraz?
Proszę, dziękuję…dzień dobry!
Jedzie zziębnięty i październikowy Krzyżak Zygfryd - słucha Floydów - a po prawej stronie siodła buja się polski, znaczy się chiński toster, a po lewej hełm z białym pióropuszem. "Jestem Krzyżakiem pełnym tajemnic" - myśli nieco na wyrost.
„Żebym się tylko nie pomylił, bo Wielki Mistrz się wkurzy, znajdując że jednak, co hełm to nie toster!” – martwi się Krzyżak, który z powodu ziąbu oraz wiatru od wschodu, choć cały w srebrzystych blachach – przecież w wełnianej czapce z pomponem - na głowie.
Jego koń w takiej samej i w końskim kraciastym szaliku na szyi.
Ciemny październikowy wieczór a droga daleka! I mży jakby na złość.
Gdy wyjeżdżał wydawało mu się, że jest do wizyty doskonale przygotowany. Nażarł się jakichś proszków przed imprezowych. Na ramieniu przykleił sobie plaster, że niby rzuca palenie, bo straszne historie opowiadano w zakonie o polskich „Mocnych” Z tym plastrem narobił sobie szydery - bo zaraz Zyndram się kapnął, że na naramienniku nakleił i mówi:
- Ty mordo krzyżacka – taka owaka - gdzie sobie nakleiłeś? – i zaraz go „Mocnymi” jakby na złość częstuje.
Palą tak do płuc dechy, a tu Zawisza napity jak to zwykle on - zaraz do przedsionka gębę swą wraził i piwem częstuje. Jak tu takiemu odmówić nie tracąc głowy?
Porwał naszego krzyżaka wir imprezy. Toster? Bierz toster! Bierz dwa!
Prowadzą go gdzieś po schodach w górę i w dół a potem poziomym korytarzem do "Sali Tosterowej" gdzie Polacy zwykli przechowywać tostery.
Dają mu dwa a potem jeden zabierają nie wiadomo dlaczego? Zaraz uczta. Król Jagiełło siedzi na tronie i tylko wodę popija z kubka.
- Daliście jego krzyżackiej mości toster? – pyta - a nasz Krzyżak widzi, że sam król, chociaż wodę źródlaną tylko pije, przecież "ujarany" tak, że ledwie siedzi.
Obok niego biskup Oleśnicki, też cały się śmieje!
Aż się zakręciło w głowie Krzyżakowi od światła świec - przedziwnie cudnego - A tu muzykanci zapodają muzę - średniowieczne - żelazne techno. Niedźwiedzie tańczą! Imć Palikot dokazuje! Krzyki, śmiech i jak to mówią w Rzeszy „prapolska ruja und porubstwo”
Wraca Krzyżak do domu, a co się koń zatoczy – ( dzisiejsze konie potrafią ) to na żółtą gębę Księżyca spojrzy!
- Oj, ty Księżycu – na cóż nam obu przyszło? – a Księżyc na to tylko kicha
– Aaaa…psik!
- Na zdrowie! – odpowiedział odruchowo krzyżak.
- Kha trowie! – dodaje koń.
Poprawił się Krzyżak w siodle i rozejrzał po okolicy, ale nic nie zobaczył, bo było prawie całkiem ciemno. Tylko tyle widział, co z łaski Księżyca, czyli niewiele.
A potem była uczta i – co wspominał teraz z pewnym zawstydzeniem, pojedynkował się z jakimś wrocławskim karłem na tostery. Na szczęście dostał nowy w zamian – ach ci Polacy! Jacy oni przewidujący.
Trzeba by im założyć… a mówili, że to bezpieczna lokata! – niespodziewanie Krzyżak rozpłakał się jak dziecko. Przebiegający mimo brukołak Kazek tylko westchnął i ukrył się w rowie melioracyjnym.
Wyjechali wreszcie z brzózek na wrzosowisko. Aż się koń zaśmiał widząc nasmarowany na kawałku dykty drogowskaz:
„Malbork - 300 metrów”
Krzyżak westchnął, zdjął czapkę – pogładził wyproszony toster i wjechał w bramę z napisem:
„Krzyżaków sponsoruje ING Bank Śląski”
- I tak już będzie zawsze! – powiedział do konia, obcierając żelazną rękawicą zmoczoną dżdżem twarz
- Cholera! Mój nos! O!.........................
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz