piątek, 13 sierpnia 2010

Powrót synów marnotrawnych

Trzecia RP miała dwa rodzaje publicystów. Do pierwszego należeli ci, którzy znali i znają się na adresach i bez żadnego GPS wiedzieli i wiedzą skąd wieje wiatr i dlaczego z siedziby na Czerskiej. Do drugiego gatunku zaliczamy tych, którzy opuścili dom Pana Michnika ( dalej nazywanego Panem ) i jego zatroskanych o Polskę towarzyszy.

Poprosili na odchodnym o należną im część majątku i opuścili dom naprawdę twórczej pracy. Wszystko jednak roztrwonili żyjąc rozrzutnie i dopuszczając się na łamach oraz w okupowanej przez siebie telewizji licznych ataków na mądrość oraz szczerość intencji pisarczyków zatrudnionych w domu Pana.


Do pewnego momentu żyło im się znośnie, ale los ukarał ich apartamentami, kredytami oraz towarzystwem sprytnych niewiast. Wielu z tych co odeszli z domu Pana zaczęło cierpieć niedostatek. W wielu redakcjach, gdzie znaleźli swoje miejsce nastał głód.

I przyszedł czas, że zapragnęli pożywić się czymkolwiek, choćby tym, czym żywiły się zwykli ludzie, czyli wedle nowomodnej nomenklatury - świnie, których, które podjęli się pasać.

Ale nawet tego nikt im nie chciał dać, ponieważ na skutek swoich wołających o pomstę do nieba błędów zostali wyrzuceni poza nawias publicznego dyskursu. Nawet chłopcy popychający fajerkę kijkiem albo strzelający z procy, odwrócili się od nich z pogardą, jako od oszołomów i pisowczyków.

Wtedy zebrali się i zaczęli kombinować, co robić dalej by znowu powróciły czasy tłustej krowy?

I wstał naczelny, a kiedy już stał przemówił:

-Iluż to najemników pióra i antygramatycznych durniów w domu na Czerskiej albo w TVN24 ma pod dostatkiem chleba, a ja, publicystyczny talent pierwszej wody, od zaległości płatniczych tutaj z głodu ginę?

Postanowili wówczas wrócić na jedyną wartościową ścieżkę, czyli ścieżkę prowadzącą do osiągnięcia prawdziwej wartości. I każdy udał się do swego domu, gdzie pisali teksty, które miały być właśnie ich ścieżką powrotną, albowiem każdy z nich miał talent i to nieuchwytne coś.
A w mailach wysyłanych pod adres redakcji Pana prosili by uczyniono z nich najemników. I wszyscy byli dobrej myśli poza czytelnikami, którzy dziwili się nie rozumiejąc tak nagłej zmiany.

Kiedy tylko Pan ujrzał wracających do domu synów, których uważał za bezpowrotnie straconych dla sprawy: Lisickiego, Jankego, Ziemkiewicza i wielu, wielu innych, którzy dotychczas bruździli mu i przeszkadzali w cieszeniu się życiem, wzruszył się, rzucił im się na szyje i kolejno ucałował.

Przyznali się do swych licznych win, a Pan kazał ich przystroić i wyprawić ucztę, by wszyscy mogli radować się z powodu ich powrotu. I radowali się wszyscy poza ich czytelnikami, którzy szlifowali bruki i sami do siebie mówili:

- Heloł, o co tu chodzi?

Szczodrość Pana oburzyła takze tych, którzy przez cały czas trwali przy Panu i cierpieli z tego powodu wiele niewygód i przez lata walczyli z ciemnogrodem oraz pisowską opresją. Pan pouczył ich, by cieszyli się z powodu tak znakomitych publicystów, którzy byli jakby umarli a znów ożyli, zaginęli, a odnaleźli się.

A kiedy napierali, buntowali się i mówili złe słowa, Pan wskazał im miejsca które zajmą w mediach elektronicznych. I rozbiegli się wówczas po Warszawie szukać naprawdę dobrych szampanów. I wszyscy sławili mądrość Pana!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz