środa, 1 czerwca 2011

Czy te oczy mogą kłamać?

Zaczął, o ile się nie mylę o.Tadeusz Rydzyk, dopatrując się u Donalda Tuska „wilczych oczu” co było nieco samobójcze, ponieważ przywodzi na myśl starodawne powiedzonko. Powiedzonko występujące w dwóch wersjach:

„Wilcze oczy, popie gardło, co zobaczy to by zżarło” oraz „Popie oczy, wilcze gardło, co zobaczy to by zżarło” A kto tu „Pop mowczyty” też łatwo sobie dośpiewać.
W każdym razie, poszło w lud, że Tusk ma wilcze oczy, co, jeśli mam być szczery, zupelnie nie jest do prawdy podobne. Gardło, być może, w gardło wilkowi nie miałem okazji zaglądać i sprzeczał się nie będę. Mniejsza z tym.

W każdym razie, Jarosław Kaczyński, podczas debaty prezydenckiej, ucieszył się publicznie, że Donald Tusk nie ma wilczych oczu, a każdy przytomny wie, że pan Premier prędzej zapomni jak się nazywa, niż co mu jego ukochany przeciwnik powiedział publicznie.

Nie bez przyczyny napisałem, ukochany, ponieważ najczęściej zakochani wpatrują się w oczy wybrankom czy wybrańcom swoich serduszek. I och, ach, za rączkę na spacerek. I buzi daj mi luby, a tu kwiatek, spójrz jaki niebieski! No, skoro wie, kiedy oczęta kłamią, znać musi wszystkie stany ducha, wyrażane przy ich pomocy, gdy podniosą się „zasłony rzęs nadobnych”

Poza wszystkim to Jan Pietrzak pytał w refrenie piosenki „Czy te oczy mogą kłamać?” udzielając zresztą negatywnej odpowiedzi przy pomocy słów „Ależ skąd!” No, chyba Donald Tusk nie chce być obecnie kojarzony z Janem Pietrzakiem, tym bardziej, że w przywołanej piosence padają wieloznaczne słowa, że podmiot liryczny „woli ciszę z radzieckim szampanem”?

Z tymi oczami to w ogóle dziwna sprawa.
Z jednej strony, w celu zachowania anonimowości osoby sfotografowanej, jeszcze niedawno doklejano na gębie przepaskę zakrywającą oczy, co w powszechnym mniemaniu uniemożliwiało identyfikacje.
Ale znowu taki Zorro był całkowicie nierozpoznawalny, nawet przez ojca czy narzeczoną, mimo charakterystycznego wąsika i wytrzeszczonych przez otwory wycięte w skromnej czarnej przepasce ślepia. Trudno zresztą wymagać by Zorro walczył z podatkowym zdzierstwem i innymi nikczemnosciami władzy, całkiem na ślepo.

O, gdyby Pan Kamiński w porę przypomniał sobie postać pana Zorro, inaczej by się wszystko mogło potoczyć! Cóż, zamiast oglądać teleranki, od małego knuł w duchu antykomunistycznym i teraz mamy tego efekty.

Widzicie, z jednej strony dobrze, że politycy tak się kochają, że nie spuszczają z siebie wzroku, że zaglądają sobie w oczy i chociaż nic nie mówią o nosach, jak to drzewiej bywało, z drugiej strony jednak, dlaczego temu burzliwemu romansowi towarzyszą coraz wymyślniejsze inwektywy?

Niby wiadomo, że kto się lubi ten się czubi, ale wysyłanie jako swata, pana Niesiołowskiego to już lekka przesada und perwersja!

A co pan zrobi, Panie Premierze, jeśli „dla śmiechu” pan Kaczyński, nie będąc przecież żadnym generałem, wystąpi teraz w ciemnych okularach? Przebije go pan, ubierając mimo upału swa słynną peruwiańską czapeczkę?

1 komentarz:

  1. Ta, święte słowa z tym Zorro. Cholernie niepojętne były te tam ludzie.

    Pzdrwm

    OdpowiedzUsuń