środa, 22 czerwca 2016

O Mistrzostwo Europy 14. Szwajcarowi grosz za fatygę


Wczorajszy mecz z Ukrainą jest w tej chwili równie istotny, jak eliminacyjne mecze ze Szkotami. Przyniósł nam korzyść. Gramy ze Szwajcarią, a wnioski, co do postawy i przydatności poszczególnych piłkarzy, niech wyciąga Nawałka. Na razie Polska drużyna, od początku sprawia wrażenie świadomej celu, w jakim pojawiła się we Francji, a jedynym sensownym jest zdobycie mistrzostwa. Nie piszę tutaj, czy i jakie mamy szanse, tylko o wyznaczonym celu. Na zimno, z nieskrywaną premedytacją, Nawałka minimalizuje straty. Osiągamy kolejne cele, cały czas sprawiając wrażenie, że już za chwilę, w kolejnym meczy pokażemy prawdziwe, jeszcze groźniejsze oblicze. Nawet jeśli to złudzenie, to bardzo przekonujący miraż. Dwieście siedemdziesiąt minut bez straconej bramki. – Nie w kij dmuchał!
Zdobyliśmy siedem punktów, siedmiokrotnie strzelając celnie na bramkę rywali. Z jednej strony, te siedem strzałów to straszna nędza. Z drugiej, każe myśleć o ukrytym potencjale drużyny. Nasz najbliższy rywal oddał dwa razy więcej celnych strzałów, choć podobnie jak my, w jednym meczu nie trafił w bramkę ani razu, i podobnie jak my strzelił w trzech meczach dwa gole.
Tak naprawdę statystyki już rozegranych meczów Polski i Szwajcarii w jednym punkcie różnią się zasadniczo, a jest to punkt, który chyba najlepiej obrazuje sposób gry obydwu drużyn. Nasz zespół sześciokrotnie został przyłapany przez sędziego na spalonym, czyli dokładnie tyle samo razy, co jego rywale. Bilans Szwajcarii jest zasadniczo różny. Skrajny, można rzec i wynosi trzy do piętnastu. W meczach z Helwetami, rywale tylko trzykrotnie „spalili” a nasi rywale aż piętnastokrotnie! To wiele mówi o ich sposobie gry, a także o metodach jakich musimy użyć, by dobrać im się do skóry. Będzie trzeba cholernie uważać na kontry, podczas gdy oni nie stworzą nam zbyt wielu takich możliwości. Nie ma innego wyjścia niż nacisk, niż gniecenie, zamykanie, ostrzeliwanie pozycji przeciwnika, co w kontekście statystyki oddanych dotychczas strzałów, nie musi budzić koniecznie przesadnego optymizmu. Na dodatek wchodzimy w fazę pucharową i patrząc na zawziętość dotychczas rozegranych meczów , gra na dogrywkę i karne, staje się wielce prawdopodobną taktyką wielu drużyn. Szczególnie w jednej ósmej, bo ćwierćfinał dla zespołów nie postrzeganych jako faworyci, to już jest jakiś wymierny sukces.
Z tym ćwierćfinałem to już jest zabawnie. Eksperci zastanawiali się, czy lepiej zagrać z Hiszpanią, czy z Włochami, w związku z czym, możemy trafić na Chorwację, albo jej najbliższego rywala z trzeciego miejsca, bo ci dzielni południowcy lubią być chimeryczni do rozpaczy, więc w sumie nic nie wiadomo. Na razie naszym zmartwieniem są tylko i wyłącznie Szwajcarzy. Uważam, wbrew opinii rozpowszechnianej przez niektórych dziennikarzy, że na naszą korzyść działa fakt dłuższego o czterdzieści osiem godzin wypoczynku Helwetów po meczach grupowych. To żaden handicap w tej fazie turnieju. Może w półfinale jedna doba to skarb, ale teraz to tylko wytrącenie z rytmu meczowego, tym bardziej, że po naszych chłopakach nie widać, by jakoś szczególnie nadwyrężali swe siły. Dwa dodatkowe dni myślenia o meczu, podtrzymywania bojowego nastroju, uważania na treningach, żeby nie wydarzyło się nieszczęście... Trzeba wyjść i skopać im tyłki! Mamy się bać Szwajcarów? Niech nas się boją!
Bardziej boję się komentatorów, którzy chcąc ubarwić swój słowotok, będą ględzić o spadkobiercach Wilhelma Tella, frankowi czach, gwardii papieskiej i szwajcarskim serze. To ja tu dodam złośliwie, że Szwajcar to gość, który drzwi z namaszczeniem otwiera. Mam nadzieję, że także do ćwierćfinału.
 Nie jestem przesądny, nie wiem, co to zabobon, i przepraszam, że gdzieś mi umknął trzynasty numer notki o mistrzostwach. Umknął to umknął, nie będę ganiał za jakimś głupim numerem, bo i wiek nie po temu i siły na kibicowanie muszę oszczędzać.
Panowie piłkarze, z Bogiem, do pracy!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz