niedziela, 31 października 2010

Adam Michnik i biedny szczeniak

Od wczorajszego wieczoru chodzi za mną Adam Michnik. Powinienem napisać „chodzi” ale nie chciałem zepsuć pierwszego zdania cudzysłowem. Zaczęło się od tego, że spotkałem na ulicy kandydata na burmistrza Goliny. Poinformowaliśmy się nawzajem o tym, że dzień jest dobry i nagle taka mnie jakaś prowincjonalna zazdrość złapała za gardło, że w takim małym miasteczku co najwyżej mogę się natknąć na kandydata na burmistrza, a byle jaki Warszawiak, musi uważać, gdzie spluwa albo gdzie wyrzuca puszkę po piwie, bo może trafić jakąś bardzo ważną i słynna osobę. I zaraz przyszedł mi do głowy pan Michnik.

Z tej rozpaczy chciałem nawet kupić Wyborczą, ale pani kioskarka wyszła akurat na pocztę.

Nie załamałem się tym i zacząłem kombinować w takim kierunku, żeby coś miłego napisać o panu Adamie, bo na prawicy mało jest ostatnio miłych tekstów na jego temat.

Być może dlatego, że moja Różyczka ciągle mnie zaczepia zimnym i mokrym nosem zacząłem szkicować umoralniającą powiastkę o przyjaźni pana redaktora ze znalezionym na ulicy biednym acz wesołym pieskiem.

W internecie nie znalazłem żadnych informacji, choć wpisywałem rozmaite sekwencje słów w wyszukiwarkę. Jak już mi się pokazał facet z psem na smyczy, okazał się Ludwikiem Dornem z nieodżałowaną Sabą na korytarzu sejmowym. Ale nic to, nie tak działa propaganda sympatii oraz miłości.

Opisałem ciemny, pochmurny warszawski wieczór i pana Adama wędrującego ulicami miasta. Mijającego bramy, banki, latarnie, przeskakującego kałuże i tak zamyślonego nad losem Polski jak tylko może być zamyślony myśliciel. Dodałem czerwony księżyc i pijaka rzygającego na trawniku.

I zamyślenie wielkiego człowieka zostaje nagle przerwane dziwnym popiskiwaniem. W kałuży drży i marudzi biedny szczeniak, pokolorowany na fioletowo – różowo przez migające neony wielkiego miasta. Mój bohater pochyla się i podnosi przerażonego malucha. Inny człowiek niezawodnie kopnąłby szczeniaka albo wyrzucił go do pobliskiego kosza, by nie śmiecił sobą na ulicy, ale pan Adam ma dobre serce. Zdejmuje szalik i starannie owija drżącego pisklaka.

Szczeniak czując emanujące od swojego wybawcy ciepło liże go pod dłoni ciepłym, chropawym języczkiem.

I tak dalej, i tak dalej!

Osuszony i nakarmiony, staje się ulubieńcem całej Redakcji. Przechodzi test sikania, prawidłowo wybierając z rozłożonych na podłodze gazet, gazety wraże i niemiłe jego nowym przyjaciołom.

Pomniejsze potrzeby fizjologiczne załatwia tylko na egzemplarzach Gazety Polskiej, a pierwszą kupkę ku radości zgromadzonych robi nie dość, że na piątkowym egzemplarzu Rzepy to dodatkowo, psim instynktem, jakby wyczuwając ludzkie życzenia, na tekście Krasnodębskiego. Redaktor Pacewicz z tego powodu pędzi do delikatesów po super – ultra delikatny psi serdelek.

To chłopiec, chłopiec! – Cieszą się panie z Wysokich Obcasów licząc na to, że być może okaże się gejem. Ileż w redakcji radości, śmiechu z powodu takiej skromnej istotki!

Piesek poszczekuje i macha ogonkiem. Pani redaktor Kublik, jako naprawdę szybka babka już kończy tekst o tym jak Prawdziwi Polacy traktują małe pieski, wyrzucając je do warszawskich kałuż.

Piszę, a co kwadrans muszę czyścić klawiaturę bo lukier skleja klawisze. Lukier mi skleja klawisze, ścieka różowymi stalaktytami z biurka.

Przestałem pisać. Nawet nie przez to ciągłe czyszczenie klawiatury. Oto dotarłem do sceny, gdy pan redaktor Michnik zabiera sprytnego pieska do domu i zaczyna dumać, jakie nadać mu imię?

Czy pies, nawet hodowany na Czerskiej może nazywać się „Aaaaa”? Co na to wyszczekają inne psy, że o suczkach nawet nie wspomnę?

Wykasowałem tekst i zamyśliłem się głęboko. Może lepiej przerobię, tak jak wcześniej planowałem, Robinsona Crusoe z Donaldem Tuskiem jako rozbitkiem i Schetyną jako Piętaszkiem. Przynajmniej wiadomo kogo obsadzić w rolach ludożerców a kogo w roli papugi Polly.

2 komentarze:

  1. imię dla psiny- TROCKI!
    Raz, że będzie pasowało najjaśniejszemu nadredaktorowi, dwa, że da się to powiedzieć tak na raz. Jest szansa, że się Adam nie zawiesi na T.

    OdpowiedzUsuń
  2. Eee... tam. Zaraz powie "Rocki" a to taki piłkarz był. Łysy

    OdpowiedzUsuń