niedziela, 24 października 2010

Upraszczam!

Nie kocham żadnej partii politycznej, ponieważ partie polityczne łatwo giną w medialnym chaosie, albo zmieniają nazwy, programy, swoich słodkich przyjaciół na wrogów wyhodowanych w Mordorze. I odwrotnie.

Jak rękawiczki.

A ja nie noszę rękawiczek bo lubię wszystkiego dotknąć i nagą dłonią dalekiego od doskonałości człowieka dotykam gorącego piasku pustyni, zlodowaciałej pokrywki, którą mróz położył na wczorajszym śniegu, skóry kochanej kobiety, wesołego łepka dziecka, sierści psa i kociego futerka. Piór ze skrzydła zmarłego z rozpaczy, mojego prywatnego anioła stróża.

Nie kocham żadnej partii, ani żadnego polityka, ponieważ nie cenię pustki ukrytej za słowami. Za sympatię odpowiadam uśmiechem, ale niestety nie ma tej sympatii w nadmiarze.

Ponurzy faceci chcą rządzić moimi emocjami.

Kiedy zapytam, po co im moje emocje? - Odpowiadają zbyt cicho, bym mógł zrozumieć.
Ich odpowiedzi są jak burczenie w brzuchu głodnego smoka.
Wiem, że upraszczam. Upraszczam programowo i bez złych intencji. Zakładam, może naiwnie, że ktoś mnie zrozumie.

Prawdziwy wojownik codziennie nie wyrusza na bitwę. Raczej w karczmie popija trzaskając kuflem czy szklanicą, a skórzane pętle wojennych porządków razem ze śmiercionośnym żelazem leżą skromnie na stołach i ławach.

Jasne. Co chwila ktoś wrzeszczy za progiem głosem iście baranim.

Co trzy minuty i siedemnaście sekund ktoś rzuca na próg płonące wici.

Znudzony patrzę w mętną błonę okna i opieram się wygodnie o tysiącletnia ścianę.
Wzdycham ciężko, bo ponurzy tak łatwo nie dadzą za wygraną. Ich aktówki i teczki są pełne donosów i przekonujących oświadczeń, wezwań do krwi rozlewu, spazmatycznych łkań.

Ich portfele są pełne banknotów z wizerunkami całkiem obcych, zdegenerowanych orłów.
Dym, odór brzydkiego, ciężkiego świata. Zza niedościgłej zasłony ułudy, jeden z moich towarzyszy wyciąga rękę i szarpiąc mnie za rękaw woła przez gwar:

- Wyjdziemy na powietrze? - zapytał

- Upraszczasz rzecz całą - Odpowiedziałem i dalejże ziewać!

1 komentarz:

  1. Fajny, poetycki tekst!
    Do karczmy barany wpadają jedynie na moment, na zewnątrz są ich całe stada - zdecydowanie karczma to dla wojownika lepsze miejsce.

    OdpowiedzUsuń