niedziela, 10 października 2010

Dom Elżbiety LXVIII



Kiedy Piotr wrócił był przybity, jakby to co powiedziała Lila, było bardzo smutne.
Andrzej też nagle zaczął się zbierać, bo stwierdził, że Marylka została sama, a on jej powiedział, że wróci za chwilę. Zostali sami z Kanusią. A ona była w bardzo dobrym nastroju, jakby to, że wreszcie jest w domu, dodało jej siły.

- Wiecie – zaczęła – pewnie się zastanawiacie, czemu tak bardzo chciałam was abyście tu przyszli oboje – spojrzała na Elę i Piotra pytająco.

- Myślę – zaczęła Elżbieta – że chcesz nam powiedzieć, coś co ma może kluczowe znaczenie, dla tej całej historii, do pamiętnika Zofii. Myślę też, że nie masz zamiaru nas odwodzić od tego, byśmy odkryli tą całą tajemnicę, którą wraz z babcią chciałyście przede mną ukryć.

- Masz rację – westchnęła Kanusia – pani Karska chciała tą mroczna część historii rodziny przed tobą ukryć. Nie dziw jej się, twoja mama zdaniem pani Leokadii zginęła, bo ją zbyt dobrze znała. Twoja mama przyjeżdżała tu, wciąż szukała, potem domagała się kluczyka. Zawsze w gniewie stąd wyjeżdżała. Myślała, że może gdy znajdzie to co otwiera klucz, uwolni się od zmory, tak, tak to nazywała „ZMORA”.
Twoja babcia bała się i klucza i Zofii, dwa razy prosiła, by nasz proboszcz odprawił mszę za duszę Mioduckiej w jej domu. Nikt nie wie gdzie jest jej grób. Co prawda ta ekskomunika była wydana przez lokalnego księdza, ale on miał prawo odmówić pochówku. Zresztą, to była dziwna historia, podobno któregoś dnia po prostu zniknęła wraz ze swoją pokojówką. Tak przynajmniej to wspomniała jej córka, a babcia twojej babci.

- O! Wykrzyknęła Ela. – Babcia znała Józefinę?

- Tak, choć te wspomnienia były bardziej matki pani Leokadii, która podobno się własnej matki panicznie bała. Podobno Józefina była osobą oschła i niedostępną. Choć nie wiadomo jak to było, bo Józefina poślubiła niejakiego Juszkiewicza, był podobno niezwykle przystojny. – dodała Kanusia – On podobno niestety prócz tej swojej aparycji, nic kompletnie nie posiadał i z Józefiną ożenił się tylko dla majątku, po czym hulał dalej przepuszczając pieniądze żony. Podobno wtedy stała się taka. Myślę, że rzeczywiście życie jej nie pieściło. Matka zabiła ojca, potem stała się tym, czym się stała, aż się matki wyrzekła. Potem ten nieszczęśliwy ożenek i mała córeczka, która była podobna tylko do marnotrawnego ojca.

- Tak, szkoda mi jej, wiem z pamiętnika Zofii, że raczej nie była ukochanym dzieckiem, podobno Zofii zbyt przypominała Gerarda. – Westchnęła Ela - Ale powiedz mi Kanusiu, czym się stała Zofia, bo to wciąż jest dla mnie zagadka. A poza tym, wiem, gdzie jest Zofia pochowana…

- O, gdzie? – Zainteresowała się Kanusia.

- Hej, też tu jestem – odezwał się nagle Piotr – może nie zauważyłyście, ale co nieco też z tego rozumiem i też jestem z tą historią mocno związany. A duch Zofii wskazał Eli miejsce jej spoczynku i prosił o pochówek na poświęconej ziemi. Leży pod dębem za składzikiem.

- O matko! – Jęknęła Kanusia – wiec pani Karska tam rzeczywiście ją widziała! Wiecie, nie bardzo wierzyłam na końcu starszej pani, wciąż mówiła o zapachach i białej damie krążącej po tyłach ogrodu. Podejrzewałam, że po prostu nie chce być sama w domu i dlatego wymyśla te historie, bym u niej zostawała na noc.

- Naprawdę? – Zdziwiła się Ela – znaczy, że przedtem babcia niczego nie czuła?

- Wiesz, nie wiem jak to było kiedyś, wiem, że gdy poznałam twoją babcię bliżej, zawsze ją coś niepokoiło w domu. Wtedy jeszcze była Anastazja, wybacz, ale nie bardzo ją lubiłam, była wyniosłą i krnąbrną pannicą. – Kanusia po tych słowach spojrzała na Elżbietę, ta jednak tylko kiwnęła głową. – Ale pamiętam wciąż te zakazy pani Karskiej, by nie chodziła na strych…no ale twoja matka nie bardzo była posłuszna. Potem wyjechała. Niby na studia, ale chyba po pół roku wróciła z twoim ojcem i z oświadczeniem, że wychodzi za mąż, bo jest w ciąży. Pani Karska bardzo twojego ojca polubiła, ja zresztą też, myśleliśmy, że tu zostaną po ślubie, ale…no cóż, twoja mama powiedziała, że nie znosi tego domu i że chce mieszkać w Łodzi. No i pani Leokadia się nie tylko zgodziła, ale w prezencie ślubnym kupiła im trzy pokojowe mieszkanie w Łodzi. Choć bardzo cierpiała z tego powodu, że jej córka nie chce tu zostać. Wybacz, że ci to powiem, ale twój ojciec tylko ślepo wierzył twojej mamie, świata poza nią nie widział i nie dostrzegł cierpienia twojej babci. Potem tylko raz byli jeszcze u pani Karskiej razem, wraz z tobą, maleńką, mogłaś mieć najwyżej pięć miesięcy, a potem…no cóż przyjeżdżała sama. Czasem słyszałam jak chce na pani Leokadii wymusić coś, krzyczała, ona zawsze krzyczała, a nigdy nie chciała tu zostać na noc. Ale nie o twojej mamie mieliśmy mówić, wiem, że ci niesporo słuchać o tym. Wybacz, że ci to powiedziałam.

- Ależ Kanusiu, wiem jaka była moja matka, widzę, że nie tylko mnie i tacie dostarczyła cierpienia, widać, że i babci nie oszczędzała. Ale ciekawą rzecz zauważyłaś, ciekawe, czemu moja matka nie chciał tu nocować? Zaraz, ten biały pokoik był mojej mamy?

- Tak.

- A okno wychodzi na tył ogrodu, prawda? Można z niego zobaczyć składzik i nawet kawałek dębu widać.

- Masz rację, możliwe, że ona bała się tu spać, bo widziała…Matko Boska! Ducha Zofii!

- Wiecie co – znów wtrącił się Piotr, opierając delikatnie rękę na ramieniu Eli – rozumiem, że Ela chce się coś dowiedzieć o matce, ale przyszliśmy tu byś nam powiedziała kim właściwie była Zofia. Wybaczcie, że trochę po chamsku przerywam, ale w ten sposób, znów będziemy kroczyli z Elą po omacku, czytając jej pamiętnik.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz