niedziela, 7 marca 2010

Dom Elżbiety XXXII- nowa opowieść (Iwona)

Gdy potem po jedzeniu siedzieli sącząc wino i spoglądając na siebie, oboje bezwiednie zaczęli się do siebie zbliżać. Najpierw to były ręce, które wędrując po stole nagle jakby się zauważyły. Nie wiedzieli kiedy, bo to był jakby impuls, stali na środku kuchni całując się namiętnie.

Pierwsza opamiętała się Elżbieta i lekko się odsunęła.

- Co my robimy?- Zapytała – Piotr, przepraszam, to moja wina – próbowała się tłumaczyć.

Piotr spoglądał na nią trochę zdziwiony i rozczarowany.

- Tak źle całuję? Myślałem, że oboje tego chcieliśmy…

- Tak, to znaczy nie. – Była wyraźnie zdenerwowana. – Nie chcę, niczego popsuć.

- Niczego nie psujesz, było cudownie. – Powiedział tym swoim aksamitnym głosem – przynajmniej tak mi się zdawało. Rozumiem, ze potrzebujesz więcej czasu, tak? Czy ja cię rozczarowałem?

- Nie, to nie o czas, i jesteś cudny, cholera, tylko ze mną jest zawsze coś nie tak…i było mi aż zbyt dobrze – dodała.

- To w czym problem?

- Właśnie w tym.

- ?

- No właśnie w tym, że…proszę, nie naciskaj, może kiedyś ci powiem.

- OK.! – Piotr się uśmiechnął, jakby zrozumiał to, co niedopowiedziane. Spoglądał na jej zaróżowione policzki i że unikała jego wzroku.

- Idziemy czytać pamiętnik? – zapytała, zmieniając temat, lecz nadal unikając jego spojrzenia.

- Właśnie! – Zawołał – pamiętnik, całkiem zapomniałem.

- To zabierz wino i kieliszki, a ja zrobię jeszcze herbaty, ok.?

- Jasne – i wziął ze stołu kieliszki i wino, w drzwiach odwrócił się w stronę Eli, która niosła filiżanki z herbatą. – Gdy byliśmy bardzo blisko – zaczął – wybacz, że do tego wracam, urzekł mnie twój zapach, wiesz?

Ręce Elżbiety zadrżały po tych słowach, aż zadźwięczały filiżanki na tacy.

- Tak? – raczej jęknęła, niż zapytała się Ela.

- Jestem bardzo wrażliwy na zapachy, a ty pachniesz cudnie.

Tego Eli było już za dużo, stała z tacą i cała drżała, nie mogąc wydusić z siebie ani słowa. On też ani drgnął, wpatrując się w nią.

Jeszcze chwilę trwali w niezmienionych pozycjach, gdy oboje jakby z sypialni, usłyszeli perlisty śmiech. Oboje otrząsnęli się z tego letargu.

Piotr spojrzał na Elżbietę.

- Słyszałaś? – Zapytał.

Skinęła twierdząco głową.

- Chyba się z nas śmieje.

- Albo daje nam znak, że zapomnieliśmy o niej.

- Fakt, to idziemy?

- Tak.

Uśmiechnął się i ruszył do hollu.

- Piotr! – zawołała nagle.

- Tak?

- Ja też mam wrażliwy zmysł węchu.

- O!

- I ty też cudnie pachniesz. Ale już idźmy do sypialni…no tak, to też zabrzmiało dwuznacznie – jęknęła.

- Rozumiem, nie będę naciskał – uśmiechnął się – rzeczywiście z boku to zaproszenie, mogłoby brzmieć dwuznacznie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz