czwartek, 11 marca 2010

Ratunku, PiS mnie bije!

Niezły tytuł, prawda? Gorzej, że do tytułu wypada dopisać tekst bo chętnie bym zakończył na samym tytule. O, właśnie wymyśliłem kolejny tytuł: „Niepokoje wychowanków Kaczyńskiego”
Nie, tak to nigdzie nie dojedziemy. Nie jesteśmy na twitterze tylko w poważnej blogosferze.
Ale skoro jesteśmy w rejonach 140 znakowych komunikatów.

Tak, twittuje coraz więcej polityków i innych słynnych osobistości poza Toyahem. I tam, diabli wiedzą czemu od czasu do czasu ktoś coś palnie. Ostatni strzał Pawła Poncyliusza załamanego poziomem kongresu własnej partii został szeroko omówiony.

Trochę dziwi, że prominentny działacz największej partii opozycyjnej wieszczy schyłek i rychły upadek własnego ugrupowania. Już go słodki Palikot woła do PO, że się Pawełek w PiS-ie marnuje. Padają największe możliwe komplementy w rodzaju: -Jaki on niepisowski!

Ale co tam tekścik odczuwającego niepokój Poncyliusza!
Zwróćcie lepiej uwagę do kogo napisał ten uroczy tekścik. Przecież Michał Kamiński mimo swych europejskich obowiązków nadal odpowiada za wizerunek partii. Czyli albo jest zupełnej swobody, albo swobody, która zaczyna się poza zasięgiem słuchu i wzroku Jarosława Kaczyńskiego.

Na moje oko jest tak, że gdy tylko prezes się odwróci, chłopaki odczuwają taki dziwny niepokój. Taki stan, że niby coś by zjadł, a może raczej do toalety albo znowuż apetyt na kielicha albo dropsa.
Przecież ich talenty są tak liczne, a Kaczyński taki niewdzięcznik. Nic,że europarlamentarne czy sejmowe frukta. To się należy. Sami sobie wypracowali no i co ważne należy się rekompensata za bycie tym pogardzanym pisowcem, prawda?

Podobny stan niepokoju całkiem niedawno dopadł pana Migalskiego a w ślad za nim wielu zacnych komentatorów i blogerów.

Jasne, że nikt nie chce skończyć na czele wirtualnej armii jak pan Ludwik Dorn, którego, sądząc po kolejnych publikowanych przez niego tekstach PiS bije i tarmosi ,ale dyskomfort i niepokój jest.

Jeden wpis na twitterze, odrobina niepokoju, niezbyt udana nazwa internetowego komunikatora oraz występy posła Hofmana „przykryły” cały kongres drugiej co do wielkości partii w Polsce.
Co Pan na to, panie Kamiński, spindoktorze od siedmiu boleści? Może czas powiesić sobie nad biurkiem starodawną maksymę o lekarzu, który sam siebie powinien leczyć?

Weźmy Hofmana i jego wypowiedzi o możliwej koalicji z SLD. Jako człowiek złośliwy mógłbym napisać, że niby czego można się spodziewać po facecie, który sądzi, że Powstanie Warszawskie trwało trzy miesiące? To też kamień do ogródka Kamińskiego ponieważ takie sprawy trzeba natychmiast wyjaśniać inaczej elektorat odczuwa niepokój, a przeciwnicy mają radochę.

Przykro mi to pisać, choć moje związki z PiS są żadne i pewnie sprowadzą się do głosowania na Lecha Kaczyńskiego, co przy wyborze jaki serwuje nam scena polityczna jest raczej przejawem smutku i pogodzenia się z losem niż jakiegoś zaangażowania.
Ale chociaż piszę ot tak, nie odczuwam chociaż niepokoju, który każe mi być fajnym i podążającym za najlepszymi z najlepszych.
Nie byłem i nie jestem fajny, ale mnie chociaż PiS nie bije, a to już coś!
I nie odczuwam tego nieszczęsnego niepokoju charakterystycznego dla ludzi z prawdziwą klasą.

Mozart w filmie Formana „Amadeusz” pięknie się na ich temat wypowiedział.
„Wyżej s.... niż d... mają”

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz