sobota, 27 marca 2010

Przypowieść o nadętych balonach

O pewnym bardzo ważnym dziennikarzu, co to urósł legendę i o pewnym zdarzeniu, co mu ową legendę lekko nadszarpnęło.

Bardzo Ważny Dziennikarz:

- O pewnych sprawach nawet nie ma co mówić, najwyżej można ironizować.

Bloggerka

-???

B.W.D


- Czemu pani tak na mnie pytająco spogląda? Czy pani wie, kogo ja znam? Gdzie piszę
swoje felietony?

B.
- Wie pan wyborcza…

B.W.D

- Czy jest pani antysemitką?

B.

- Dlaczego? Co ma wspólnego antysemityzm z Wyborczą?

B.W.D

- Żartuje pani? Czy chce odwrócić temat rozmowy?

B.

- To pan zaczął z antysemityzmem. Mnie chodzi o konkrety. Ma pan kilku wielbicieli w sieci, a oni pieją na pan cześć. Panu to oczywiście nie przeszkadza, ale…

B.W.D


- Już wiem o co pani chodzi…o to, że ktoś się za mną ujął, gdy dwóch chamskich bloggerów na mnie biednego napadło, pisząc w taki sposób, bym nie mógł sam się bronić, bo każdy epitet został zmieniony w niezwykle inteligentną i błyskotliwą (wink, wink) inwektywę to tego się nie dało czytać, po prostu?

B.

- Naprawdę? Ja przeczytałam obie notki, obie wydały mi się błyskotliwe, by nie powiedzieć genialne. A panu się nie podobają?

B.W.D.

- A podobałoby się pani, by ją ktoś tak poniżał, choć jestem bardzo ważnym dziennikarzem?
B.

- A kiedy pan pisze na kogoś niezbyt pochlebnie, a nawet pisząc z nieukrywaną drwiną, to uważa pan, że tamtego kogoś to cieszy?

B.W. D

- A nie? Przecież jestem bardzo ważnym dziennikarzem, w bardzo ważnej gazecie!

B.

- Ach! No tak, po co w ogóle się panu pytałam. Tylko niech pan uważa, bo czasem gdy się kto tak nadmie to może pęknąć.

B.W.D

- Uważa pani, że jestem gruby?

B.

- Boże uchowaj, myślałam o czym innym, ale może pan iść na jaki aerobik…

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz