sobota, 20 marca 2010

Dom Elżbiety XXXVI (Nowa Opowieść) Iwona


Dziś po wielu latach inaczej ją postrzegam. Ale po kolei, bo muszę wszystko opisać. Tego nigdy nie przeczyta, bo nigdy nie posiadła sztuki czytania, a tym bardziej po polsku.
Myślisz pewnie drogi czytelniku, że się obawiam Catloty? Masz rację, trochę się obawiam, mam powody.

Rzeczywiście, Carlota miała rację, po kilku dniach powiłam córkę i Gerard był rozczarowany. Ba, nawet rozgoryczony. Po trzech tygodniach po porodzie powróciliśmy do Francji, ja z Carlotą, która mnie nie odstępowała, naszą córką Józefiną, no i Gerardem.

Carlota opiekowała się mną bardzo troskliwie i moim dzieckiem, za to Gerard spoglądał na mnie z ironią i nienawiścią, jakbym mu na złość urodziła córkę, a nie syna. Karmienie piersią mnie krępowało, zwłaszcza, że w drodze nie było specjalnego odosobnienia. Carlota sama poprosiła Gerarda o mamkę dla Józefiny. Ten najpierw wpadł w gniew, ale potem ni stąd ni zowąd przyprowadził jakąś dziewczynę. Byliśmy wtedy już na terenach Francji, a ta kobieta sama się zaoferowała karmić nasze dziecko, bo jak mówiła swoje straciła.

Zresztą bardzo odchorowałam poród, a trudy podróży jeszcze mnie bardziej osłabiły. Kiedy dotarliśmy do Paryża, byłam prawie umierajacą. Nie wiele też z tej podróży pamiętam. Sprowadzeni lekarze, bo mój mąż jednak ich sprowadził, jednogłośnie orzekli, że mogę się cieszyć, że urodziłam zdrowe dziecko, bo więcej ich mieć nie mogę, co jeszcze bardziej rozeźliło Gerarda.

Leżałam jeszcze ze dwa miesiące, za nim w końcu doszłam trochę do sił. W tym czasie Carlota opiekowała się mną, Józefiną i jak się potem zorientowałam Gerardem. Może bym się o tym nigdy nie dowiedziała, ale którejś nocy obudziłam się i bardzo chciało mi się pić. Załapałam za dzbanek przy łóżku, ale był pusty. Po cichu zawołałam Carlotę, która spała zawsze obok, ale odpowiedziała mi cisza.

Zwlekłam się z łóżka i zajrzałam do jej pokoiku…nikogo w nim nie było, a łóżko było nietknięte. Wyszłam z pokoju i rozejrzałam się po hollu, tam też nie było nikogo. Pomyślałam, że sama pójdę po wodę. Wtedy z głębi korytarza usłyszałam jakieś jęki, po chwili zorientowałam się, że dochodzą z pokojów Gerarda.

Co wtedy pomyślałam, nie pamiętam, ale raczej z ciekawości, choć trochę się bałam uchyliłam drzwi jego sypialni…to co zobaczyłam, mną wstrząsnęło, nie dlatego, że Gerard mnie zdradzał, bo nie pierwszy raz to robił i nie to, że Carlota poddawała się jego woli. Tylko w jaki sposób to robili! I oboje czerpali z tego niewysłowioną przyjemność.


- Mam dość – Elżbieta przerwała czytanie – Jak ona mogła po tym wszystkim trzymać tą Carlotę? I czemu nie pisze nic o Józefinie? Gdzie jest jej dziecko?

- Nie denerwuj się – Powiedział Piotr miękkim głosem. – Chyba powinnaś odpocząć. Odłóżmy na razie ten pamiętnik, dobrze? Choć położymy się do łóżka, przyrzekam, ze nie zrobię niczego, czego nie będziesz chciała.

2 komentarze:

  1. C'mon Iwona, podoba mi się mroczne opowiadanie.
    Nathii

    OdpowiedzUsuń
  2. Iwona Jarecka28 marca 2010 21:35

    Dzięki Nathii.

    Wiesz, ostatnio nie mam za dużo czasu, wiesz przedświąteczna zawierucha, ale się poprawię.

    Pozdro.:D

    OdpowiedzUsuń