niedziela, 28 czerwca 2009

Opowiadanie część XXX


Kiedy szedł już do Wiktora, wciąż nie mógł opanować uczucia, że Jurek, Agnieszka i Paweł, jakby chcieli go wyatutować z tej historii. Choć ta ich nagła konspiracja właściwie nie miała sensu…ale czuł się tak jakby mu nie ufali.

Jurek właściwie nie, ale Agnieszka z Pawłem zachowywali się dziwie, może zbyt wiele ich łączyło? Nawet Karola wyjście skomentowali dość dziwnie, Jurek pojechał do pacjenta, bo go wzywano, a on oświadczył, ze też idzie się przejść…Aga z Pawłem spojrzeli po sobie, jakby zobaczyli zdrajcę, potem Paweł dodał, że nie powinno się dopuszczać nuworyszy.

Był przekonany, że tylko zamknęły się z nim drzwi i zawrzała między nimi dyskusja o tym, po co idzie do komendanta.

Szedł wolno, był piękny wieczór, co prawda nie było widać słońca na zachodzie, bo się zachmurzyło, ale pachniało wokół trawą, kwiatami, a świerszcze dawały koncerty w przydomowych ogródkach. Pomyślał, że życie tutaj mimo wszystko jest cudne i o tym, że może gdy Magda wydobrzeje…potrząsnął głową, chciał odgonić tą myśl, która wydawała mu się zbyt śmiała, ale uparcie dawała o sobie znać. Od dnia gdy tu przyjechał i ją zobaczył…taką nagą i bezbronną, nie mógł o tym zapomnieć. Chciał być jej rycerzem, chciał ją chronić, dać jej poczucie bezpieczeństwa, którego nigdy nie doświadczyła. Znów przypomniał sobie, jak bardzo się pomylił, gdy brał ślub ze swoją żoną, o tym, że jest od Magdy 20 lat starszy i …zezłościł się na siebie, potem pomyślał, że przecież większość czterdziestolatków nie wygląda tak jak on. Przecież wiedział, że wciąż podobał się kobietom, dbał by nie zaśniedział, wciąż był sprawny fizycznie, wysportowany, a brak włosów dodawała mu uroku.


Nie zauważył, gdy minął posterunek, wiedział, że teraz będzie się musiał dobrze rozglądać za ulicą Tulipanową 3, więc próbował odegnać od siebie natrętne myśli.
Ale znalezienie ulicy okazało się dziecinnie proste, wystarczyło iść jeszcze kawałek. Wkrótce był już przy domu Wiktora, zdziwił się, bo ogródek z przodu był wypielęgnowany, a podejrzewał, że facet bez żony będzie miał raczej wszędzie bałagan, a ogródek będzie tego wizytówką. „Przynajmniej chłop się nie nudzi” przemknęło mu przez myśl i nacisnął dzwonek przy drzwiach.

Nie musiał długo czekać, bo drzwi otworzyły się prawie natychmiast, w drzwiach stał Wiktor z puszką piwa w ręce.

- Cześć, cieszę się, że przyszedłeś, myślałem, że cię moim starym trochę przestraszyłem.

- Cześć, no co ty, przecież twój ojciec bardzo nam pomógł.

- Wchodź, chcesz piwo?

- Jasne – i wszedł do przestronnego pokoju. Telewizor był włączony i nadawano Wiadomości, na ekranie pojawił się premier Jerzy Buzek, ale Karol z kuchni usłyszał głos Wiktora.

- Możesz wyłączyć to pudło, robi mi za tłum - i wszedł z dwoma piwami i szklankami w ręce.

- Jasne, telewizji też właściwie nie oglądam, jak już, to wolę słuchać radia.

- Wiesz jaka sensacja, ten ostatni zamordowany z piwnicy to Janusz!

- Wiem, dzwonili z powiatówki do Jurka. Wychodzi na to, że ten Janusz wcale nie zaginął, jeżeli dwa lata temu został zamordowany.

- Słuchaj, zaginął, szukali go, są akta tej sprawy. Najwyraźniej odnalazł się i ktoś go szybko zlikwidował.

- Ciebie tu jeszcze nie było? – zapytał – może po prostu słabo szukali?

- Nie, sprawdzałem, wszystko było w porządku. A słuchaj powiem Ci dobrą nowinę, możesz wracać do domu Magdy, wszystko już tam zostało przekopane i przeszukane…więcej trupów nie ma. Tu masz klucze – podał mu kopertę z kluczami.

- Super!

- Mam jeszcze jedną dobrą wiadomość, ale to jest ściśle tajne, rozumiesz?

- Jasne, będę milczał jak grób.

- Magda odzyskała świadomość, co prawda nie całkowicie, wciąż uchyla się jakby przed niewidzialną ręką, ale poprosiła by przyniesiono jej misia, zabawkę. Lekarze są dobrej myśli, bo wyszła z całkowitej katatonii w bardzo szybkim tempie.

- To wspaniała wiadomość! – wykrzyknął Karol z entuzjazmem – Słuchaj, mógłbym ją odwiedzić?

- Na razie nie, lekarz prowadzący boi się, by nie nastąpił wstrząs…słuchaj, wiesz jak mordowano ofiary?

- Nie.

- Wszystkie były uderzane w tył głowy tępym narzędziem. Wiesz Magdę też najpierw uderzono w tył głowy, ale nie tak mocno jak pozostałych. Tamtych uderzano do skutku…a ją tylko pozbawiono przytomności, potem ten ktoś ją związał, by się nad nią pastwić…jakby chciał ją skarać za nim umrze. Rozumiesz?

- Chryste! Kto może być aż tak zwyrodniały? A czy zbadano, że było to, to samo narzędzie?

- Tak, zamordowano ich tym samym narzędziem, zresztą je znaleziono, to klucz francuski…był przysypany ziemią obok miejsca znalezienia skrzyni.

- To musiał być ktoś bardzo silny, skoro potrafił zabić francuzem?

- Niekoniecznie, ale ofiara musiała mu ufać. Pierwsze uderzenie pozbawiało przytomności, a potem…tak długo walił, aż ofiara umierała.

- Mówisz mu? Znaczy myślisz, że to jednak facet?

- Nie wiem, tak samo dobrze mogła to być kobieta. Tylko wiesz, nie potrafię sobie wyobrazić okrucieństwa i kobiety, zawsze miałem o babach mniemanie, że wolą histeryzować, wydzierać się, albo płakać…ale pastwić się tak, nie, nie umiem sobie w tej roli wyobrazić baby.

- No widzisz, też mi się to nie wydaje możliwe.

- A czegoś się dowiedział od nauczycielki?

Karol streścił mu swoją rozmowę z Agnieszką, oboje zastanawiali się co mógł oznaczać podsłuchany urywek rozmowy między nią, a Pawłem. Potem wypili jeszcze po piwie i Karol pożegnał się z Wiktorem.

CDN...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz