czwartek, 8 kwietnia 2010

Dom Elżbiety XXXVIII- nowa opowieść (Iwona)



Elżbieta obudziła się o świcie, spojrzała na zamyśloną twarz Piotra.

- Nie śpisz? – Zapytała.

Pokręcił przecząco głową.

- Wiesz – zaczął – myślę, że coś obudziliśmy tym dziennikiem. – I opowiedział, czego był świadkiem w nocy.

- Z tego co wiem, bo Kanusia mi mówiła, Zofia tu była od zawsze, babcia podobno się jej obawiała. Ale fakt, masz rację, jakby wszystko się nasiliło. Choć od pierwszego dnia, gdy tu przybyłam miałam wrażenie, że ktoś mnie obserwuje, nie, źle mówię, może nie tyle obserwuje, co… cholera, nie umiem tego określić. Potem jak przyjechała Karolina jakby ustało, chyba nawet pomyślałam, ze mam jakieś omamy.

- Wiesz co myślę?

- Co?

- Przyda nam się mocna kawa, co ty na to?

- No tak – zaczęła się droczyć Elżbieta – już mnie wyganiasz do kuchni?

- Ależ skąd, chciałem ci właśnie zaproponować, że pójdę zaparzyć kawę. – Piotr tryumfował z uśmiechem i wyskoczył z łóżka.

- Czekaj, żartowałam – zmieszała się Ela – nie wiesz gdzie trzymam kawę, poza tym, powinnam zrobić coś do zjedzenia. – to mówiąc wstała i szybko nałożyła rzuconą w nogi łóżka koszulkę nocną.

Piotr uśmiechał się, patrząc na jej zabiegi by się szybko okryć, sam był zupełnie nagi.

- Wstydzisz się mnie? – Zapytał w końcu.

Zarumieniła się lekko.

- Jesteś śliczna – ciągnął dalej - a…

W tym momencie zadzwoniła komórka Elżbiety.

- Przepraszam – powiedziała Ela , ale odetchnęła, dźwięk telefonu wybawił ją z kłopotliwej sytuacji. Odebrała – Cześć Karolina – powiedziała z nadmiernym entuzjazmem.

- Cześć? Coś taka radosna?

- Cieszę się, ze dzwonisz.

- O! Proszę, cieszysz się – przedrzeźniała Elę Karolina. A do mnie już było za daleko zadzwonić, co?

- Sorry, tyle się tu ostatnio wydarzyło, miałam dzwonić, wybacz.

- Co się stało?

- Ta Kanusia, mama tego Andrzeja, co nas przywiózł z Białegostoku jest w szpitalu, wiesz długo by opowiadać.

- Poznałaś czarującego mężczyznę – wtrącił się cicho Piotr, uśmiechając się łobuzersko. Na co Ela spiorunowała go wzrokiem.

- Czyżbym słyszała głos mężczyzny? – Zagadnęła z ciekawością Karolina

- Tak, Piotra.

-O!

- Właśnie miałam ci mówić, poznałam czarującego pana doktora.

- Chyba dość dobrze go poznałaś, rozumiem, że przeszkodziłam w…

- Nie, już wstaliśmy. – Elżbieta znów była zmieszana – słuchaj wraz z Piotrem badamy ten pamiętnik

- Pan doktor i ciebie też zapewne bada – z mściwą satysfakcją kontynuowała Karolina.

- Przyjedź to się przekonasz – odcięła się Ela.

- A zaraz, słuchaj Marek chciał się koniecznie dowiedzieć gdzie jesteś.

- Powiedziałaś mu?
- Skąd, za kogo mnie masz? – oburzyła się Karolina – ale podobno i tak znalazł namiary przez tego prawnika co cię szukał.

- Cholera!

- Co się przejmujesz, wszak masz przy boku pana doktora.

- Wiesz, nie mam mu nic do powiedzenia, a spotkania z nim pragnę tak samo jak trzęsienia ziemi.

- Też mu to mówiłam, ale znasz go, jemu się wydaje, że jest ideałem, o którym wszystkie baby marzą.

- Tak, idealny buc.

- Właśnie, buc, to najlepsze określenia. No, to ci miałam powiedzieć, byś się nie zdziwiła jak go zobaczysz nagle w drzwiach. Ucałuj pana doktora, muszę kończyć, bo niestety idę do pracy.

- Jasne, a kiedy przyjedziesz?

- Za jakieś dwa tygodnie, a zostaw jakiego faceta i dla mnie, co, może być kolega pana doktora?

- Zapytam się Piotra, czy ma jakiego wolnego i równie uroczego – uśmiechnęła się Ela, spoglądając w jego stronę.

- Jasne, pa dziedziczko, trzymaj się, bo niektórzy muszą pędzić do pracy.

- Pa. – I rozłączyła się.

- No czas na kawę i jakieś jedzonko – powiedziała wesoło Ela. Teraz dopiero dostrzegła, że Piotr ma nietęga minę. – Cos się stało?

- O kim mówiłyście? Kto tu ma przyjechać?

- Daj spokój, facet, który nie rozumiem słowa koniec. Ten mój były facet…

- Acha.

- Nie rozumiem, dąsasz się? Nic mnie z nim nie łączy, przywlecze się tu tylko po to, bym mu powiedziała, żeby się wynosił. Sadzę, ze i jemu na mnie nie zależy, tylko kusi go perspektywa mojego spadku.

- A jeżeli?

- Co?

- Jeżeli coś nadal do ciebie czuje?

- Nic nie zmieni, ja chyba oszalałam na twoim punkcie.

Twarz Piotra rozjaśnił uśmiech. Terz już bez ociągania poszli do kuchni.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz