czwartek, 4 listopada 2010

Dom Elżbiety LXXVII



- Tak, wiesz, spodziewałem się…myślę nawet, że ona to wszystko sprowokowała. Ona chciała, a wybuch Zofii był dobrym pretekstem. Myślę, że Zofia była tym przerażona. Ale czytaj dalej, sam jestem ciekaw.

- OK.!

Kiedy potem się dowiedziała, że żona Ksawerego rzeczywiście zaniemówiła, przeraziłam się. Powiedziałam do Carloty, że nie chcę tego, że nie chcę jej karać, za moją niedolę. Odparła, że klamka zapadała, że cofnąć tego nie może i uśmiechała się tak, jakby to była najlepsza zabawa.
Przerażała mnie. Już wtedy, jak stała za kolumną, była przerażająca. Nie wiem, czy to atak mojego wzburzenia, bólu, jaki zadał mi Ksawery, ale twarz Carloty wydała mi się wtedy jakby nieludzka. Zaczęłam się jej bacznie przyglądać, ba, nawet śledziłam ją!
Widziałam jak krążyła przy karczmie Meyera, wabiła młodych parobków, a nawet tych już starszych gospodarzy. Bawiło ją, gdy próbowali skraść jej całusa, czy włożyć rękę za stanik.

Kusiła, czasem szła z jednym czy drugim do stodoły, ale nie szłam za nimi. Wiedziałam, co tam robią, a sama byłam samotna. Fakt, co jakiś czas przyjeżdżał doktór Stelmach, z propozycją małżeństwa, ale nie drgnęło mi przy nim nigdy serce. Zresztą zawsze pachniał kamforą i naftaliną. Kochałam Ksawerego, a on mną znów wzgardził.

Kiedyś śledząc Carlotę ujrzałam piękną córkę Meyera, jak chyłkiem wymyka się przez okno, poszłam za nią. Byłam ciekawa dokąd szła. Niestety była rozczarowana, bo wcale nie do chłopca, a do jednej biednej kobiety z końca wsi, była chyba bardzo chora. Dziewczyna przynosiła jej jedzenie, pewnie wykradała je ojcu z karczmy. Potem pomagała jej wstać, obmyć się, sprzątała jej i chyłkiem znów wymykała się do domu tym samy oknem.

Dziwiłam się, czemu młoda piękna Rachela, bo tak jej było na imię, zajmuję się tą babą. Zwłaszcza, że jak się potem dowiedziałam, ta kobieta, była kiedyś taką wiejską dziwką. Dlatego mieszkała na końcu wsi, daleko od wszystkich.

Kiedyś zapytałam się tej Racheli, dlaczego? Odparła, że nikt inny nie jej chce pomóc.
Ale o Racheli potem, bo to też tragiczna historia, której niestety jestem winną ja.

Kiedy Carlota miała przyprowadzić Ksawerego, wymusiła na mnie „warunek”, no iw końcu się dowiedziałam co to za warunek. Mistrz z jego świtą mieli lada dzień zjechać do mojego domu. Wpadłam w gniew, powiedziałam, że nie dam się tknąć mistrzowi i że ona była w zmowie z Gerardem. Uśmiechnęła się tylko na moje słowa, uśmiechem, który mnie przerażał.
Nawet nie zaprzeczyła, tylko uśmiechała się…i wtedy jej twarz robiła się dziwna. Na końcu powiedziała, że mistrz mi nic nie zrobi, że mogę być spokojną, ale między przyjaciółmi mistrza jest malarz, a ona, Carlota chce, bym zamówiła u niego portret. Powiedziała, że to zdolny artysta, ale brak mu zamówień i że wtedy nie będzie czuł się niepotrzebny. Zgodziłam się na tą jej dziwną prośbę.


- Więc portret był pomysłem Caloty! – Wykrzyknęła Ela.

- A nie spodziewałaś się tego? – zapytał Piotr.

- Tak myślałam, ale szczerze, nie przypuszczałam, że to mistrz przywiózł malarza. Myślałam, że Carlota, tylko wykorzystała okazję, jak Zofia zamówiła artystę do portretu.

- No, ja też tak myślałem. A tak, to nam się to zaczyna całkowicie klarować. Ona, Carlota, już wtedy próbowała przejąć nad Zofią całkowitą kontrolę. Zobacz, po tym wybuchu, tej klątwie, już okoliczni ludzie bali się Zofii, została na łasce Carloty. Została więźniem we własnym domu, do którego Carlota sprowadza mistrza. Zaplanowała to doskonale! Chryste, jak ona musiała Zofię nienawidzić!

- Też tak myślę. Tylko powiedz, za co ona jej tak nienawidziła? Za to, że to ona była żoną Gerarda? Czy, że może ten Gerard w jakiś chory sposób kochał Zofię, nie ją?

- Myślę, że nienawidziła ją z czystej nienawiści. A może, że była po prostu tym Azazelem? Czy raczej nadal jest, bo przed chwila właśnie byłaś obiektem kuszenia siebie przez nią. Choć przedtem chciała kusić mnie. Wiesz, dlaczego rano rozciąłem sobie dłoń? Bo ona chciała mnie skusić swoim młodym ciałem, chciała mi ciebie w jakiś sposób obrzydzić.

2 komentarze:

  1. Powiem Ci, Algo, że bardzo skutecznie dozujesz moje emocje.
    Tak się wciągnęłam, że nawet nie mogę się obrazić na CIebie za te kawałeczki :)
    Pozdrawiam i czekam

    OdpowiedzUsuń
  2. To się cieszę. A powiem Ci, że to już ostatnie kawałeczki, niewiele jeszcze zostało do przeczytania. A tyle ile napiszę wklejam.

    Pozdro.:D

    OdpowiedzUsuń