niedziela, 14 listopada 2010

Dom Elżbiety LXXXI



- Dalej, powiedz – głos Piotra zmienił się nieprzyjemnie. – Powiedz, że to nasza wina, to co spotyka każdą kobietę w naszej rodzinie. Tak, masz rację, jesteśmy źli, bo skrzywdziliśmy twoją krewną! Bo Ksawery zamiast wszystko rzucić, powiedział tej twojej Zofii, że jest łachem! Że nie umiała docenić jego miłości!

- Piotr – jęknęła przerażona Ela – co ty mówisz? Czy ja ciebie…kogoś oskarżam. Myślę tylko, że Zofię skrzywdził Ksawery dwukrotnie. Zobacz, ona go cały czas kochała. Była mu wierna w miłości, pewnie do śmierci. Zgodziła się na wszystko, by go zobaczyć, by być z nim. Nie oskarżaj mnie, ani jej, proszę. Pomyślałam tylko, że gdyby wtedy, gdy powiedziała Ksaweremu o tym, że oświadczył się jej Mioducki, mógł walczyć, a on…właściwie oddał ją w ręce Gerarda bez żadnej walki. A potem, gdy wreszcie wyrwała się z piekła Gerardowego i chciała by Ksawery choć spojrzał na nią czule, potraktował ją w sposób wstrętny. Czy nie prawda co mówię?

- Nie. – Zaprzeczył twardo Piotr – On nie miał szans, wiedział o tym, potem, gdy ona tu przyjechała, był już żonaty i miał dziecko. Ona chciała by był na jej każde skinienie, a tego mężczyzna nie zniesie.

- O! Mylisz się. Ona go kochała, więc szanse były ogromne. Był tchórzem, mógł iść do ojca Zofii, porozmawiać, a on uciekł jak tchórz. Wyniósł się od nich. No tak, pewnie powiesz, że uniósł się honorem, tylko to nie był żaden honor, a zwykłe tchórzostwo! A po powrocie, czyż nie mógł powiedzieć jak normalny człowiek, że ma zobowiązania wobec swoich najbliższych? Musiał ją tak skopać psychicznie? Zobacz jak ona to wszystko przeżywała, zwłaszcza, że jaki był Gerard dowiedzieliśmy się ze szczegółami. Po tym wszystkim dostaje takiego tęgiego kopa od osoby która była u niej na piedestale. Choć szczerze jak dla mnie, nie stanął nigdy na wysokości zadania. Oprócz tego, że ten cudny Ksawery zbałamucił prawie dziecko, rozkochał ją w sobie…

- Ja też jestem tchórzem? – nadal nieprzyjemnym głosem zapytał Piotr, wpatrując się w nią zimno. Nie podobał się Eli, ani ton jego głosu, ani pytanie.

- Nie wiem. Ale nie rozmawiamy o tobie. Piotr, chodzi mi tylko o to, byś przyznał mi rację, bo ją mam. Zofię skrzywdzono, otaczały ją osoby, które był złe i zwyrodniale. Ojciec chyba był bardzo słabym człowiekiem. Ksawery był przynajmniej w jej oczach kimś, na kim by mogła się wesprzeć, ale on zachowywał się jak tchórz, tyle..

- Jesteś taka sama. – Skwitował jej słowa – Myślisz, że i ja jestem tchórzem. Że mój ojciec był tchórzem, bo bronił matki, choć wszyscy wokół wiedzieli, że to zwykła dziwka. Dziadek był tchórzem, bo upijał, gdy babka puściła się z całą wsią, a potem oszalała. Tak o nas myślisz, rodzinka cykorów?

- Przestań – zirytowała się Ela – masz dziwną skłonność do dopisywania mi jakiś wydumanych oskarżeń. Nigdy nie myślałam ani o tobie, ani o twoich krewnych w ten sposób. Poza tym, uważam cię za mężczyznę mojego życia. Zakochałam się w tobie idioto jeden!

- Jak Zofia w Ksawerym? – Piotra głos nadal był nieprzyjemny i czuło się nutę złośliwości.

- Nie wiem o co ci chodzi. – Eli drżała broda, chciało się jej płakać, pod powiekami poczuła niebezpieczne pieczenie. – Naprawdę cię kocham. – I rozpłakała się – najwyraźniej słowa Piotra i pamiętnik rozkleiły ją zupełnie.

- Przepraszam – Piotr jakby dopiero dostrzegł jej łkanie i to, że przeżyła ostatnio bardzo wiele. – Wybacz, czasem myślę o sobie, że jestem tchórzem, może to mnie tak zirytowało, że ty Ksawerego tak nazwałaś. I masz rację, powinien o Zofię walczyć, jeśli ją kochał, ja bym walczył.- Otoczył Elżbietę ramieniem. - Z każdym.- Dodał – z Robertem też, tym razem nie zachowałbym się jak tchórz.

2 komentarze:

  1. Ech, faceci, faceci...
    No chyba, że to "wejście" Charlotty było.

    OdpowiedzUsuń
  2. nie to nie Carlota.

    Pozdro.:D

    OdpowiedzUsuń