czwartek, 16 lipca 2009

Opowiadanie część XXXVI


Gdy znaleźli się w gabinecie , gdy zamknęły się za nimi drzwi, Jakubczyk uderzył ofensywą.

- Panowie, o co chodzi, pamiętam przypadek Ewy Jurgiel, to pierwszy poważny przypadek, który przyszło mi leczyć…

- Jakoś pan jej nie uchronił – ironicznie stwierdził Wiktor

- To nie było takie łatwe, to była schizofrenia maniakalno – depresyjna, wtedy byłem młodym lekarzem, bez doświadczenia. Jak widzicie z psychiatry stałem się psychologiem, nie potrafiłem sobie poradzić z tego rodzaju pacjentami. Żeby zacząć leczyć Ewę Jurgiel potrzebne były nie tylko moje chęci, ale i akceptacja otoczenia…no i jej samej. To nie było takie proste, ona po licie, to taki lek, stabilizator nastroju, stosowany w takich przypadkach – wyjaśnił patrząc w stronę drugiego lekarza jakby czekając na jego akceptację.- stawała się apatyczna, miała bóle głowy i nudności. Wiecie, że miewała manie? – zwrócił się w stronę Karola i Wiktora.

- Tak, podobno uważała, że obecna zaginiona była czarownicą, która ją chciała zamordować.

- Delikatnie mówiąc – uśmiechnął się Jakubczyk – wiecie na czym polega schizofrenia depresyjno – maniakalna?

- Niezupełnie – Powiedział Karol, a Wiktor skinął potakująco głową.

- To choroba dwubiegunowa, raz w fazie całkowitego braku jakiejkolwiek inicjatywy, by za chwilę wpadać w fazę euforii i stać się nadpobudliwą. My leczyliśmy to Litem, choć wiadomo, że często ma skutki uboczne…

- Więc mogłoby się zdarzyć, że w stanie depresji mogła na przykład przestać oddychać?

- Wiem, o co panu chodzi, o jej podejrzaną śmierć, tak?

- Tak

- Nie wiem, nie znam innych takich przypadków, ale z autopsji wynikało, że udusiła się z powodu barku tlenu.

- Znał pan męża Ewy Jurgiel? Albo państwo Kamieciaków?

- Znam Jurka Kmieciaka i jego żonę, trochę poznałem Janusza Jurgiela …czy jestem o coś oskarżony?

- Nie, po prostu chcemy znać fakty. Czemu na przykład w czasie przesłuchania Migockiej nie pozwolił pan jej mówić? Czemu policjant przesłuchujący miał wrażenie, że chce pan coś ukryć?

- Ja? – Zmieszał się – policjant chyba odniósł mylne wrażenie. To nie było tak, chciałem ją chronić…

- No i gdzie jest ona w takim razie? Ta pana chroniona pacjentka? Widzę, że im bardziej pan chce dobrze, to zawsze panu wychodzi na odwrót – Wiktor nie krył zjadliwości w głosie.

- Wiem, czyli domyślam się, gdzie może być Magda – powiedział nagle Jakubczyk

- Co! – Wykrzyknął Karol, a za nim dwaj pozostali.

- Widziałem w jej pokoju Agnieszkę Kmieciak, potem Migocka zniknęła.

- Czemu pan tego nie powiedział wcześniej – Karol nie krył oburzenia.

- Agnieszka jest moją znajomą, Migocką też znam, wiem, że się przyjaźnią…nie łączyłem jej odwiedzin z porwaniem. Teraz, gdy uważacie że to może być porwanie, po prostu mówię co widziałem, choć nie sądzę, by Agnieszka mogłaby mieć z tym coś wspólnego.

Karol z Wiktorem wybiegli z gabinetu, nawet nie pożegnali się z lekarzami, obaj pokonując schody po dwa stopnie, nawet się nie odzywali. Chcieli jak najszybciej znaleźć się z aucie i dotrzeć do domu Agnieszki.


CDN...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz