piątek, 1 maja 2009

Major2 - Autorytety takie i owakie


Być autorytetem nie jest wcale łatwo, a już szczególnie moralnym. Rację ma Major, że taki autorytet często bywa wyszydzany, gdyż okazuje się, że nie dla wszystkich jego gwiazda świeci jednakowym blaskiem.

A już szczególnie na tej, jak wywodzi autor „przaśnej agorze” czy jak chce Janicki "bazarze" ( ciekawe czy jako naczelny, czytuje ten swój Wprost?) gdzie dopiero nieśmiało stawiają pierwsze kroki wydawcy koncesji na niepodważalną wielkość.
Wiem, że bolesny jest brak odpowiednich sankcji a także kodeksowych zapisów broniących tych największych przed blogerską dziczą, ale unifikatorzy zbiorowej wyobraźni muszą jeszcze trochę popracować nad zamknięciem naszego bazaru.

No, ale swoją drogą, jak bez śmiechu, wytrzymać Jacka Kuronia jako autorytet moralny? W ogóle ta kategoria to bardzo dziwny wynalazek w czasach dominującego moralnego relatywizmu.
Taka, jakby za całokształt.

Zresztą autorytety dzisiaj są budowane nieco na siłę przez inne podrzędne, często samozwańcze autorytety w przytomności niechętnej, znudzonej tym bałwochwalstwem publiczności.

Major zagaił o potrzebie hierarchii w tej dziedzinie i to jest oczywiste. Tyle tylko, że kreujące autorytety media, jednocześnie tę hierarchię w sposób oczywisty same zaburzają, by potem wrzeszczeć, że lud blogerski ich kreacje odrzuca, nadmuchane lale szpilami ekscytuje i dopuszcza się rozmaitych bezeceństw, za nic mając przygotowaną do podziwiania hierarchię.

Za to w poważnym, mainstreamowym świecie, autorytetem pouczającym przywódców świata jest podstarzały dureń z gitarą, a jego kabotyńskie wywody daje się do podziwiania wszem i wobec.

Jak zweryfikować giełdową wiedzę Trystero – martwi się Major. Faktycznie. Nie ma to jak uznany autorytet w rodzaju Greenspana, czy z naszego podwórka redaktora polskiej edycji FT, którego analizy towarzyszyły na drugiej stronie Dziennika narastaniu giełdowej zapaści kilka miesięcy temu. Fajnie by wyglądał inwestor biorący je za dobrą monetę. A czyż nie jest to najprawdziwszy gazetowy autorytet?

W ten sposób stoczyliśmy się na niższy poziom, gdzie wobec blogerów jako autorytety występują po prostu ludzie znani z mediów. Inaczej - ludzie, którym się płaci za publikowanie w takiej czy innej formie swoich przemyśleń.

To już potężna dewaluacja pojęcia autorytetu, choć jak powiada starodawna mądrość „każda potwora znajdzie amatora” I tutaj znajduje się chyba klucz, jak pięknie mawiał wielki kombinator Ostap Bender – „klucz do mieszkania gdzie leżą pieniądze”

Choćby nie wiem jak wywijać sztandarami, odwracać kota ogonem, głównym powodem obrony autorytetów, pilnowania ich czci oraz prób zamykania gęby tym, którzy jakoś się nie kwapią do aplauzu jest kasa. Miejsca przy niej są zajęte i będą bronione wszelkimi możliwymi a nawet niemożliwymi sposobami.

Dlatego ponawiane są próby zamknięcia politycznemu internetowi pyska, póki jest mały i słaby bo diabli wiedzą co może wyrosnąć jak się nie będzie przycinać, wiązać gałązek. Ma byc drzewko bonzai ale jak się nie przypilnuje może być i banzai!

Nie trzeba być specjalnie bystry żeby zauważyć związek między stratami, na jakie narażone są gwiazdeczki z królestwa rozrywki powodowane przez tak zwanych piratów sieciowych, z potencjalnymi stratami, na jakie narażony jest rynek opinii.

Bo to jest też rynek. I to też jest mieszkanie gdzie leżą pieniądze, a nawet więcej niż pieniądze, bo władza. W tym przypadku problem jakiegoś siuśmajtka, którego płytę zgrał sobie z netu jakiś koleś nie jest problemem godnym wzruszenia ramion.

Próbuje się zaklajstrować dziurę póki dziura jest mała na wszystkie możliwe sposby, także przez dręczenie blogowego pospólstwa niechcianymi autorytetami. Nie bardzo to idzie i nadchodzi czas regulacji prawnych.

Potrzebne są też do tego autorytety, które wytłumaczą ludziom, że to oczywiście dla ich dobra.
Reszta będzie milczeniem.

1 komentarz:

  1. Znakomite oba te odcinki - gratulacje!

    Rodzima dziennikarska sfora - a nie mówię już nawet o jej całkiem żałosnych przejawach, w rodzaju Piotra "Styropianowa Morda Celulozowy Mózg" Bratkowskiego - mogła by Ci buty czyścić. Nie tylko Tobie zresztą, bo oni naprawdę są ciency.

    W każdym razie b. sensowny tekst i wali w samo jądro tego kastrowanego eunuszyzmu.

    Pzdrwm

    OdpowiedzUsuń