czwartek, 30 kwietnia 2009

Rozbijam Majora 1 - Blogerzy śledczy


Major nagadał na UW głupot, a tu cisza.
Trochę to dziwne, ale może trzeba zacząć w Internecie pisać o pisaniu w Internecie? Jeśli trzeba, trudno.

Galopujący narzeka, że w Polsce jest kilka milionów blogów a tylko kilku blogerów śledczych. Gdyby to nasmarował jakiś dziennikarzyna, no uśmiałbym się i tyle, ale że bloger, który ma na koncie ponad tysiąc opublikowanych tekstów…

Zacznijmy od tego, ilu jest w miarę systematycznie piszących blogerów, poruszających tematy polityczne, po odliczeniu politycznych piesków i sarenek oraz dziennikarzy.

Uważam, że maksimum kilkuset – czyli blogosfera polityczna, w której żyjemy w porównaniu z całością blogosfery jest maleńką niszą, porównywalną pewnie do tej zajętej przez zwolenników horroru.
Na przykładzie.

Blogosfera Onetu.
Chwalą się, że jest tam 1 557 983 blogi. Dużo, nie?
W kategorii „polityczne” znajdujemy 3883 sztuki, co stanowi 0,25%.

W całej sieci wynik pewnie byłby gorszy. Zanim się zacznie pieprzyć o milionach, trzeba sprawdzić to i owo.

Jeśli zweryfikujemy dane, proporcja blogerów śledczych do ogółu blogerów jakoś specjalnie nie odbiega od proporcji spotykanej w dziennikarstwie. Galopujący prosi by wymienić z pamięci 10 blogerów śledczych, a ja to odwrócę i poproszę o wymienienie 10 dziennikarzy śledczych. Ja jestem tuman, bo mi się tylko Jerzy Jachowicz, no i ten cały Sumliński przypomina.Ten drugi, nieco na siłę.

Nie sądzę zresztą by Major nie wiedział, dlaczego net nie kipi od blogerskich śledztw i mam wrażenie, że ostro ściemnił, także jako prawnik.

Powody są dwa.

Pierwszy i najważniejszy to kasa i czas, czyli w sumie jest to jeden powód. Za czas trzeba płacić, ponieważ jak powiada starodawna mądrość:
Czas to pieniądz!

Drugi powód jest z gatunku na pozór górnolotnych.

Otóż, co nie powinno być dla Majora niespodzianką, blogerzy nie mają osłony prawnej, a szczególnie takiej osłony nie mają ich informatorzy. Major klei głupa, albo z tą stroną blogosfery nie ma żadnego kontaktu.

Informuję, że wygląda to tak.
Dostajesz cynk, ale możesz napisać tylko to, na co znajdziesz potwierdzenie w jakichkolwiek mediach, gdzieś wyszukasz na lokalnych stronach choćby w formie komentarza albo, jeśli np. chodzi o przetargi, w jakimś tam lokalnym BiP –ie. Ewentualnie można coś napisać, jeśli świadkiem wydarzenia jest więcej niż kilka osób, ale to już jest ryzyko, bo ci potem informator może nagle napisać, że

„nie pisz tego jednak, bo się boję, że spalą mi chatę. To skurwysyny…itp”

Można też informację ubrać w opowieść, najlepiej żartobliwą, żeby w razie, czego zasłonić się literacką fantazją. Można też przekazać trop dziennikarzowi śledczemu, ale skąd takiego wziąć?

Oto jest pytanie, panie Majorze!
Skąd wziąć takiego, co pociągnie temat i w razie, czego nie obarczy, blogera winą, a trafić na szmatę w tym towarzystwie cholernie łatwo.

Jeden jest sposób na to by blogerzy zaczęli masowo brać się za śledztwa nie podejmowane przez dziennikarzy. ( Przy okazji zauważam, że sam fakt, że brakuje „blogerów śledczych” o czymś świadczy. Znaczy się jest na rynku luka w kwestii pisania prawdy o rzeczywistości. Jeśli jest tak, dlaczego tak jest,że spytam?

Dziennikarze się nie biorą za ryzykowną albo niepoprawną robotę? Pytanie retoryczne mi się, pardą, wymknęło.

Receptą na ten stan rzeczy jest stworzenie ukrytej sieci powiązań oraz sytemu wzajemnej pomocy na zasadzie:

„Hej, jesteś z Koszalina? Idź do urzędu X i sprawdź, czy kobita posła Y nie jest czasem właścicielką fabryki piasku w Z? Wiem, że mógłbym sprawdzić w necie, ale wiem od D, że działa w biznesie pod panieńskim. Wystarczy jak się tego dowiesz, na przykład. Potem porównamy wyniki przetargów na dostawę piasków do piaskownic a napisze o tym U i będą "grube jaja"

Pięknie by było, ale po dwóch tygodniach, ktoś mógłby usłyszeć sakramentalne:

- Czy panu się wydaje, ze po to zbudowaliśmy demokracje, żeby pan mógł się tutaj bezkarnie popisywać? Masz pan chatę, żonę albo dzieciaki, to pan ich lepiej pilnuj. Itd.

Życie, panie Majorze to nie jest pudełko czekoladek, ale o tym w części drugiej.

1 komentarz:

  1. Serwus. Mały koment do poprzedniego wpisu. Oczywiście, że to co napisała GW nie jest przypadkiem.
    Parę lat temu przez Polskę przetoczyły się dwa tematy. Pierwszy to piractwo, drugi - podróbki i handel tymi rzeczami w necie. Najbardziej waliła GW. Po 2 tyg. pisania non-stop wiesz jaki temat się pojawił na tapecie? Opodatkowanie Allegro i takich tam aukcji.
    Pamiętam, że nawet gdzieś na portalach o tym wypisywałem posty. Bez wiekszego odzewu. Podobnie jak Tygrys:-)
    pozdr.

    OdpowiedzUsuń