środa, 15 kwietnia 2009

Poeci w niebie



Odkąd T.S.Eliot został wybrany ważnym dyrektorem w Niebie, niespodziewanie dla swoich znajomych, nabrał bardzo odświętnych zwyczajów.
Pił tylko ze srebrnego kubka a jadł tylko ze srebrnego talerza.
Zatrudnił nawet specjalną babę, która prasowała żelazkiem z duszą, każdy herbatnik i każdy owoc, nim trafił na stół T.S.Eliota.

Jego przyjaciele z miejscowej drużyny rugby, zaczęli zwracać się do niego z szacunkiem, gdy ubłoceni i zziajani wprost z boiska wpadali do jego ogrodu, zgrywać zuchów. Patrząc na tych baraszkujących z jajowatą piłką umorusanych młodzieńców, nikt nie domyślił by się, że to duchy.

T.S.Eliot starał się być dla nich wyrozumiały, ale bywało, że czasem gryzł srebrną wykałaczkę a drapiąc się po karku robił złe miny, ale tak, aby nikt tych grymasów nie zauważył.
Sprawy nie wyglądały dobrze. Jeszcze całkiem nie ucichła wrzawa wyborcza, jeszcze nie zdążył zapoznać się z całością spraw administracyjnych, a już pojawiły się głosy, że on, T.S.Eliot, nie poradzi sobie w tej roli.

Rej w opozycji wodził odwieczny kandydat na to stanowisko, A. Mickiewicz. Gdzie tylko zebrało się kilku poetów by sobie pogadać, nieodmiennie wśród nich brylowała rumiana gęba tego wygadanego Słowianina. I zaraz śmiechy i mruganie okiem.

Nowy dyrektor departamentu poezji czasem zamykał się w gabinecie i w bezsilnej złości darł próbki wierszy podsyłane z ziemi przez aniołów stróżów różnych kandydatów na poetów.

Już ja mu pokażę „jałowego administratora” już ja mu dam „ brytyjskie jajko na miękko”- złościł się T.S.Eliot i rzucał tekstami po kątach.

Pewnego jasnego poranka, gdy zaświaty wyglądały i pachniały jak stóg suchego siana w lecie, przed oblicze T.S. Eliota przyprowadzono uczestników poetyckiej bójki.

Gęby faktycznie trochę rozkwaszone a z chaotycznej relacji, której precyzji nie zwiększał fakt, że część relacjonujących starała się za wszelką cenę błyszczeć swym poetyckim talentem, ustalono taki oto przebieg wypadków:

Homer napisał piosenkę pochwalną o Eliocie i już miał zacząć rapować, ale jeszcze uczył swoich kumpli tekstu, żeby niektóre fragmenty wykrzykiwali wraz z nim unisono.

Wówczas przypętał się Mickiewicz z Broniewskim. Mimo, że był to poranek, obydwaj poeci byli wyraźnie „pod wpływem” i zaczęli dogryzać Homerowi, że lizus i „grecki pieniek”

Ezra Pound, który zawsze lubił niepotrzebnie się wtrącać, popchnął Broniewskiego a ten przywalił mu lewym prostym prosto w nos. Ezra nakrył się nogami, a Mickiewicz wręcz strasznie pociągnął Homera za ucho.

Rozpoczęła się ogólna bijatyka, z której aniołowie wywlekli dziewiątkę prowodyrów. Stali teraz pokornie przed surowym obliczem Dyrektora a T.S.Eliot starał się nie okazywać satysfakcji z tego, że wśród zatrzymanych jest także Mickiewicz, dziwnie skromny w momencie ogłaszania wyroku.

Ukaranych przyprowadzono na miejsce wykonania kary.

W pustej niebiańskiej stodole rozsiedli się na rozkładanych stołeczkach.

Nadjechała niebiańska wywrotka i wysypała całe morze kartek papieru.

- To są teksty piosenek, najświeższa dostawa z Ziemi. Panowie zechcą je przejrzeć i wyłuskać prawdziwe perełki poezji – rzekł T.S.Eliot i zamknął wierzeje.
Mickiewicz otarł pod z czoła, Homer zaklął szpetnie w języku, który tylko on rozumiał a Broniewski zapalił papierosa.

- W stodole się nie pali! – odezwał się niepotrzebnie Ezra Pound i wszystko zaczęło się od nowa.

Ale tym razem nie kręcił się w pobliżu żaden kapuś, więc sza…

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz