piątek, 17 kwietnia 2009

Dlaczego Lech Wałęsa powinien bronić IPN?

Zupełnie nie rozumiem tej nagonki na IPN. Nie chodzi mi o to, gdzie i jaka książka została wydana, bo to są detale. Nie pojmuję powodów, dla których politycy tak się gorączkują teczkami, swoją własną i swoich kumpli przeszłością i zaraz by chcieli ciupasem wszystko zamykać, betonować i ugładzać. Dziwni to są ludzie i mało rozumni!

Tak, dziwię się najbardziej tym, którzy gdzieś tam i coś tam, nikomu oczywiście nie szkodząc – dzięki czemu znaleźli się w archiwach.

Weźmy dwóch naszych ex prezydentów: Wałęsę i Kwaśniewskiego, ale to dotyczy wszystkich polityków zaangażowanych w antylustracyjną kampanię.
(Weźmy jako przykład - broń Boże ze sobą albo do domu - To uwaga dla co strachliwszych czytelników)

Przecież te wszystkie zaszłości działają tylko i wyłącznie na ich korzyść!

Gdyby nie kwity, teczki, wakacje w nieciekawym towarzystwie, dokumenty pożółkłe i cuchnące, gdyby nie ta ciągła gra z historią, to ciągłe podgrzewanie napięcia stawiające na baczność ich sympatyków, którzy z zamkniętymi oczami pędza by bronić i przy okazji walą w IPN jak w bęben – co by zostało, że spytam?

Gdyby nie kontrowersje wokół kolejnych książek, co by zostało z prezydenta Wałęsy?
No, Wałęsa by został! Jako człowiek, obywatel i postać historyczna.
Gdyby zaczął gadać czy pisać, bez tej presji, bez wrogów i obrońców – ukazał by się w całej swej okazałości. A nie jest dzisiaj ta okazałość zbyt okazała.

Naprawdę chciałby ktoś, przytomnym bedąc, słuchać jego pokracznych wywodów, pławić się w zawstydzającej retoryce i szukać sensów w głupawych przemowach?

Zobaczcie jak Kwaśniewski odżył, ledwie Kurtyka strzelił mu haka w wątrobę, a wątroba u tego dzielnego polityka w słabym jest pewnie stanie. Oberwał a odżył!
Już nie musi się motać między międzynarodowymi ofertami pracy. Już może zleźć z drabiny ONZ i gębę rozpuścić jako ofiara prześladowań. Bez tego daru od losu, niczym więcej nie był jak zgranym kabotynem i spoconym grubasem.
A dzisiaj znowu jest w grze!

Tylko ta nieustająca wojna, zmagania niewiele znaczące dla realnej polityki, ale trzymające w napięciu publiczność mogą zapewnić zarówno Wałęsie jak i Kwaśniewskiemu dalszy polityczny byt. Tylko dzięki istnieniu IPN - czy jak się okazuje - nawet skromnego magistra historii, można bez końca podgrzewać ich heroiczny mit.

Prezydent Wałęsa na mszę, a Kwaśniewski – nie wiem na co – powinni dać sute sumki, by IPN trwał i publikował, publikował - największe nawet wzbudzając emocje.

Oni muszą zrozumieć, że z tego żyją tak, jak Tusk żyje z Kaczyńskiego.

Szlachetni Panowie!

W ten sposób, zbierając wokół siebie obrońców waszej czci i kataryniarzy w kółko grających piosenki o waszych dawnych czynach, jesteście nad wyraz cenni dla czynnych polityków. Jako sprzymierzeńcy i jako wrogowie ludu.
Czy jest dzisiaj lepszy układ, lepsza pogoda dla was, niż grzebanie w waszych życiorysach?

Za tarczą wątpliwości wobec prawdziwości jakiegoś papierka, możecie z powodzeniem ukryć swoje gęby.
Zrozumcie – to naprawdę proste!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz