wtorek, 28 kwietnia 2009

O Kaczorach, pośpiechu i zapomnianej zasadzie


Była kiedyś taka gadka, że wyśmiewanie się z nazwisk jest objawem skrajnej słabości umysłowej. Ostatnio jest to teza mało popularna, skoro nawet kwiat naszej felietonistyki oraz inteligencji powszechnej, znalazł używanie i wiele radości w nalewaniu się z Kaczorów.
W zapomnienie poszło ostrzeżenie, że to żenada i teraz jest to po prostu dobra zabawa. Szaleństwo humoru oraz tego humoru race. Czy Bogusława Kaczyńskiego ktoś kiedyś nazwał Kaczorem? Czy ktoś sprzedał choćby za złotówkę żart, że niby „jakim cudem Kaczora wpuścili do La scali?

A teraz wychodzi jakiś cep na scenę i zakwacze, a publika się pokłada ze śmiechu, albo i nie. Myślę, że to z pośpiechu.
Jak jest pośpiech to się wszystko upraszcza, a jak się raz zacznie upraszczać to już końca upraszczaniu nie widać.
Nadejdzie taki czas, że jedynym powszechnie zrozumiałym komunikatem będzie niemowlęce „a gaga, a gugu” I też będzie dobrze, a może nawet lepiej.

Była kiedyś taka gadka, że „Ave Cesar morituri te salutant”, co w swobodnym przekładzie znaczy mniej więcej to, że idący na śmierć pozdrawiają Cezara. I nie chodzi tutaj o Cezara Borgię, wzorcowego księcia z opowieści patrona spin doktorów i story spinnersów, tylko o starodawnego Cezara, którego ciachnął między innym Brutus.

Nie piszę o tym bez powodów. Obrazem nauki, jaką ludzkość wyciągnęła z tej historii jest fakt, że na mojej ulicy żyje dzisiaj trzech Brutusów i tylko jeden Cezar. Tyle tylko, że to są psy. Czy się gryzą między sobą? Nie wiem.

Wiem za to, że nalewający się z Kaczorów, Kaczorów piętrzący jako absurd i mrugający Kaczorami, za nic mają fakt, że ich lider ma na imię Donald. To jest w tym pośpiechu zbyt skomplikowane skojarzenie i dlatego nie ma większych szans by się przebić do świadomości ogółu. Co innego Kaczory! Kaczory są zrozumiałe, choć z łatwością można sobie przypomnieć, że w bijącym przed laty rekordy popularności „Polskim ZOO” Kaczory były chomikami. Złośliwymi, ale chomikami.

Jako chomiki egzystowały całkiem jeszcze niedawno w tak zwanej świadomości zbiorowej, a kaczorami, Kaczory stały się w momencie, gdy ośmieliły się dokonać zamachu na demokrację wygrywając demokratyczne wybory.
Wracając do Cezara i jego „Ave” Czas by to jakoś przerobić na – powiedzmy – Idący w niewole pozdrawiają swoją władzę, czy coś w tym stylu, i broń Boże nie po Łacinie, bo tylko jakieś odchylenie sondażowe zakuma.

Muszę się przyznać, że nigdy nie znałem nigdy nikogo, kto nazywałby się Tusk albo Kaczyński. Jakoś zabrakło mi szczęścia, bo zaraz mógłbym przytoczyć jak się na nich mówiło, jakie mieli oryginalne ksywy.

Mogę wspomóc was tylko moim własnym i jedynym szwagrem, który ma na imię Jarosław, a każdy bystrzak wie, kto jeszcze ma na imię Jarosław, prawda?

Uwaga spin doktorzy i story spinnersi PiS i PO!

Na mojego szwagra, który jak wspomniałem ma na imię Jarosław, od 24 lat mówię „Jabu” od słynnego Jabbu Cassigi, którego poznaliśmy razem, zaśmiewając się z japońskiego serialu o legendarnym Musashim. Jeśli ktoś pamięta ten film, pokazywany w latach osiemdziesiątych, otrzymuje pięć punktów.

Serial kończy się bohaterską śmiercią Musashiego, a głos lektora poucza fanów, że Mushashi trafił w zaświaty, gdzie jak zapewnia nas lektor „nadal podąża drogą miecza”

I to jest właśnie jakiś pokrętny morał tego pełnego dygresji – przyznam – dość miernego i dziwnego tekstu. Ale w pośpiechu ujdzie. Ujdzie w tłoku a szczególnie w pośpiechu.

Autorowi chodzi o to, że nawet po ostatecznej klęsce ciała, jaką bez wątpienia bywa śmierć, można z powodzeniem robić nadal skutecznie to samo, co robiło się przedtem, i wbrew tak oczywistej przeszkodzie, nadal podążać drogą miecza, albo, co kto tam ma w swojej zbrojowni. To taka uwaga o człowieku i jego kondycji ( nie mylić z kondycja nabywaną przez głupawe bieganie po lesie w dresie )

Tyle o człowieku a na koniec będzie o politykach i ich drodze.

Odkąd Cezar i Brutus przede wszystkim bywają psami, politykom jest łatwiej.

Byłoby im trudniej, gdybyśmy przestali się spieszyć. Gonić za uciekającymi pointami. Zlekceważyli medialne werble zagrzewające nas do boju, choćby, dlatego, że grzmią z playbacku. Jakieś śmieszne chłopięta wciskają guziczki i tyle.

Jak będziemy pędzić na ich każde wezwanie mogą się okazać werblami żałobnymi.
Dla nas.


( Zdjęcie na blogu. Natalia Jarecka )

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz