wtorek, 14 kwietnia 2009

Błędy i zaniechania ewolucji

Za bardzo nas posunęła do przodu ta cała ewolucja. Niby dobrze, że nie musimy zasuwać na czworakach, bo to jednak trochę dziwne by było, gdyby ktoś na czworakach psa wyprowadzał, ale takiego ogona to na przykład – mi osobiście żal.

Została kość ogonowa, zupełnie nie wiem, po co mi taka kość - jaka z posiadania takiej kości przyjemność czy nauka?

Ogon, to co innego! Ogonem można się podeprzeć, pobawić a nawet sobie w przystępie dobrego humoru pomerdać. I to by było zarówno miłe jak i przyzwoite.

Zaraz ktoś powie, że teraz też mogę sobie pomerdać – i owszem, ale i nie ten efekt i publicznie jest to zakazane pod grubą karą. Poza tym prawdziwy ogon powinien mieć na końcu taką puszystą kulkę.

Ludzie by sobie te kulki perfumowali i czesali, damy wiązały wstążki i różne takie, a prawdziwy macho by sobie kulkę golił – na przykład.

Ale nie! Ogonów nie ma i nie będzie – ogony wyszły, jak twierdzą różni mądralę - w toku ewolucji!

Nawet nie napiszę, co myślę o takiej ewolucji, która pozbawiła mnie ogoniastości, że o futrze nie wspomnę. A już piękne sobie wyobraziłem sytuacje. Spotykają się Premier z Prezydentem. I dopieroż,… że Premier zamerdał wesoło, a Prezydent ogon na kwintę – znaczy zły.

Podbiega Pani dziennikarka – bez obrazy – na przykład Monika Olejnik – ogonek czujnie do góry i telewidz już wie, że będzie ciekawie. Albo w Sejmie – kto jest za? Ogon w górę! – A ręce wolne – można pisać, rysować okręciki albo podszczypywać koleżeństwo z konkurencyjnej partii – co który tam poseł potrafi najlepiej robić

Zaraz się jeden z drugim obruszy, że niby na co mu ogon i że najwyraźniej nie mam większych zmartwień tylko się martwić pozbawieniem ludzkości ogonów. No niby faktycznie może i mam większe zmartwienie, ale od przybytku głowa nie boli. Ech, bezpowrotnie utracona ozdoba!



Z drugiej strony skoro ewolucja się tak na ostro za nas wzięła, że ani ogona, ani futra, ani kłów z prawdziwego zdarzenia – skoro wepchnęła nas na salony, zmusiła do zachowań społecznych i budowania cywilizacji, to znowu poszkapiła w sprawie takiego fajnego, zmieniającego barwę guzka na czole.

O, taki guzek to by się przydał. Zaczynasz kłamać – guzek czerwony jak burak. Wściekasz się – niebieski, a przechodzi w granatowy! Przecież niektóre zwierzęta, nawet takie, które są zbyt ciemne by kłamać, mają takie cudo – zupełnie za darmo, a my nie, czyli znowu krzywda!

Raz, że ostrzeżenie, a dwa, że byłaby świetna i skuteczna pałka na polityków. Przecież ani ekspose ani patetycznych przemówień - w ogóle żadnego gadania w sensie dzisiejszym by nie było. Jasne, wiem, wiem, że w takim razie do dzisiaj by tylko były w użyciu czarno białe telewizory, albo zgoła radio.

Kiedyś taką rolę pełnił rumieniący się ze wstydu pysk, ale obecnie – raz, że w takiej TV zanim politycy rozsiądą się w studio to im się gęby różnymi tynkami smaruje, żeby się nie błyszczeli – no i żeby w razie czego, tego nieszczęsnego rumieńca publiczność nie oglądała. No, ale żeby się zarumienić kłamiąc, trzeba mieć odrobinę samoświadomości, wstydu a nawet honoru. Kiedyś się mówiło: „to mi przez usta nie przejdzie”

Teraz jeden z drugim gęby nie otworzy chyba tylko dlatego, że czymś sobie gębę napchał i trzyma, i nie puści, a zaczerwieni się jak sobie w gardło pół litra wiskacza wleje i dobre cygaro zakopci. Wtedy owszem - gęba jak burak i za zakąskami się rozgląda, a żona mu do ucha klaruje, czym się różni krewetka od serwetki.

Ale jak wyjdzie obiecywać poddanym przysłowiową „gwiazdkę z nieba i kafelek z pieca” wtedy już nie gęba - a buzia. Nie pysk od topora ciosany a porcelanowa figurka - laleczka złotousta – Istny aniołek. I buzia w ciup, i trzepotanie rzęs – a ty tumanie słuchaj i podziwiaj, jaki tu nam się zdarzył nowomodny Cyceron.

Bo lampki na czole brak, bo ogona brak!

No, odebrała nam natura szanse na zdrowy ogląd polityki i nie tylko. Niby matka, a jednak trochę wyrodna.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz