środa, 15 kwietnia 2009

Iwona - Kryptofeministki

Polazłam na stronę Wysokich Obcasów, co mnie podkusiło sama nie wiem, ale widać nawet po 44 latach jakąś naiwność mam w sobie.
Weszłam i czytam, że wszystkie kobiety są kryptofeministkami, nie żeby jakiś autorytet moralny to napisał, czy autorytetka…to był jakiś list do tych WO.
List napisała niejaka Roksana i wytłuszczonym drukiem jest: „Jesteśmy za aborcją, za pełnymi prawami kobiet, za równouprawnieniem.”
Jak widać aborcja jest najważniejszym priorytetem, skoro od niego zaczyna się ów list,co wytłuszczyła redakcja WO.
Ale jest i „ale”, bo dalej nam szlachetna Roksana pisze, że;
„Trudno jednak się do tego przyznać, bo to by oznaczało rezygnację z miłych przywilejów: z wcześniejszego wyjścia z pracy (bo dziecko czeka), z ulgowego traktowania kobiet w ciąży, z przepuszczania nas w drzwiach...”
Znaczy ten feminizm nie jest znów taki cudny?
Czy kryptofeministki chcą, by traktować je jako faceta i kobietę naraz?
I nie zgadzam się zupełnie z szacowną Roksaną, że wszystkie jesteśmy kryptofeministkami, ja nie, a i znam wiele kobiet, które też na pewno nie są, choć pracują zawodowo, ba, nawet osiągają na tym polu sukcesy.
Dalej Roksana pisze:
Jednak najbardziej poruszył mnie nasz niby-kobiecy brak wiary w siebie. Nie mogę odmówić temu poglądowi słuszności, bo nam, wychowanym w patriarchacie, trudno zawalczyć o swoje. Boimy się prześcignąć mężczyzn, choć bez problemu mogłybyśmy to zrobić; ale jak to wygląda, kiedy kobieta lepiej zarabia i ma lepsze stanowisko od mężczyzny... Jedyne 'ale', które chciałabym zgłosić do ww. tez, dotyczy naszej wolnej woli.
Jak słyszę takie zdanie dotyczące patriarchatu, to mnie to od razu kładzie na łopatki!
Gdzie ten patriarchat jest?
Gdzie te rodziny patriarchalne, że spytam?
Ja wychowywałam się w rodzinie pełnej, do 17 roku życia, potem zmarł mi ojciec, ale to zawsze mama rządziła w domu, to samo było w domach moich dziadków jak pamiętam.
Fakt, matka zawsze wpajała mi szacunek do ojca i siebie i do starszych, ale czy to jest patriarchat?
Roksana pointuje swój list tak:
. To stanowi naszą (każdego) siłę. I czy chcemy być feministkami, czy paniami domu - to nasza decyzja. Bo nie jest powiedziane, że bycie kobietą sukcesu oznacza bycie bizneswoman. Sukces postrzega się własnymi kategoriami i bycie tzw. żoną i matką nie jest gorsze od bycia tzw. kobietą sukcesu. Sukcesem jest bycie sobą.
Tu nagle rozgranicza, że albo się jest feministką, albo panią domu, znaczy pewnie kryptofeministką.
Nie czepiałabym się tego listu, gdyby nie to zdanie o aborcji, bo tak naprawdę bardzo niewiele kobiet jest co do tej aborcji przychylne, przynajmniej ja znam takie które są jej przeciwne.
I tu już wcale nie chcę nawiązywać do nauki KK, tylko że aborcja jest ostatecznością dla wielu kobiet.
A stawianie tego jako priorytet…no ale czego się spodziewać po GW.
Pozdrawiam serdecznie.:D
Ps. Tu link ddo tej strony

http://wyborcza.pl/1,81388,6425063,Kryptofeministki.html

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz