środa, 6 maja 2009

Skup i sprzedaż. Biznes ideologiczny

- A tak się Pan bał, że biznes nie wypali!

- Bałem się i szczerze to przyznaję. Piętnaście lat robiłem w branży to i lęk był. Co tu ukrywać? Potrzebne było miejsce, waga i trochę kasy na początek. Niby wszystko…

- No, ale w końcu, niejako w ostatniej chwili zmienił pan branżę!

- Musiałem przez urzędasów takich i owakich, ale do różnych metali, odpadów, makulatury i butelek nadal mam sentyment, podobnie jak do polityków.

- To, co pan zrobił jest bardzo nowatorskie! Wręcz nowinkarskie.

- Wyczułem zapotrzebowanie społeczne to zrobiłem. Nie sądziłem, że tak chwyci, ale dzięki temu rozmawiamy sobie teraz na Bahamach pod palemką z niezłymi – przyzna pan –drinkami w garści, nie zaś w pieprzonym pośredniaku.

- Pańskie związki z metalami są ogólnie znane, ale…

- Na początek drobne wyjaśnienie. Brakło mi kasy na wykupienie koncesji na obrót metalami to się tak jakoś wkurzyłem i wpisałem sobie do zakresu działalności idee. Trochę się urzędniczka zdziwiła. Taka czarnulka fajna, ale w końcu zatwierdziła mi zakres. Mój smok, jaj pieczara – pan rozumie?

- Przypomnijmy wszystkim jak początkowo nazywała się firma.


- Proszę bardzo! „ Skup, sprzedaż i recykling wizerunków, idei, poglądów oraz obietnic wyborczych” Nawet dostałem dotację na linię przerabiającą zupełnie przeterminowane obietnice na całkiem nowe. Z Unii oczywiście!

- Niewiarygodne, że na czymś takim można zarobić godziwy milion albo nawet drugi!


- Rzecz w organizacji skupu, przede wszystkim. Niech pan sobie wystawi taki przykład. Przychodzi do pana polityk, który chce startować w wyborach jako konserwatysta, a znany jest głównie z pół specjalnej Samoobrony. Wiadomo, co to jest ta Samoobrona. Z konserwatyzmem wiele wspólnego nie ma, a facet przyjął propozycje od konserwatystów i musi gdzieś się pozbyć niepotrzebnego wizerunku, bagażu idei oraz innych naleciałości. Ja to skupuję!

- To pan mu jeszcze płaci?


- W pewnym sensie, chociaż w sferze przyziemnej on mi płaci w ramach recyklingu. Za tzw. „zespół samoobrony” cena na dzisiaj to 3, 30 za punkt. Idzie w górę – znaczy się w dół. Trzy tygodnie temu płaciliśmy, znaczy nam płacono 7,97. Klient jest wyceniany wedle specjalnej tabelki a pozbywając się u nas zaszłości, może – o ile dopisuje mu szczęście – za wydane pieniądze pozyskać, tak jak w omawianym przypadku: „zespół konserwatyzmu” I to dosyć tanio, ponieważ na dzisiaj za jeden punkt musi zapłacić, czyli my mu płacimy – niech sprawdzę – 2, 50 PLN. Czyli za pieniądze wydane na sprzedaż letniego populizmu może nabyć gwarantowane poglądy twardego konserwatysty, a jeszcze zostanie mu na piwo.

- Ale co w tym za korzyść, poza kasą, która w sumie nie oszałamia?

- Ja to skupuję. Jak kupię to odpowiadam za towar póki go nie upchnę dalej. Pan się może dziwić do woli, ale…

- I na tym pan się tutaj, na Bahama…Bardzo to zakręcone


- Ciepło przynajmniej i węgla nie trzeba na zimę…a zapotrzebowanie jest. Wybory po wyborach, pan sam rozumie, że nie sposób trzymać się uporczywie ideałów, gdy słupki maleją, a zmiana – wypominają dziennikarze przeszłość, z czego mogą być straty

- Ale co zmienia…?

- To jest idea, drogi panie, zaczerpnięta z idei skupu złomu, tyle e trochę odwrócona. To się narzuca, tak czy inaczej. Przykład? Proszę bardzo! Ma pan na podwórku, diabli wiedza, jaką maszynę. Stoi i symbolizuje zmiany technologiczne. Jakieś kolce, przewody, korby, noże – ktoś się nadzieje, spadochroniarz albo ciekawski sąsiad i czyja wina? No pańska przecież, bo żelastwo do kicia nie pójdzie. A weź pan i sprzedaj na złom. Jak pan masz rachunek to gdyby coś się stało, kto winien? Ano ten, kto kupił! On bierze odpowiedzialność i ja tez biorę! Obracam towarem i tyle. VAT odprowadzam. Wszyscy zadowoleni.

- Tak sobie liczę i nie mogę się jakoś tych pańskich milionów doliczyć. Przecież takiego zapotrzebowania nie może być. To nie jest…

- Ma pan rację - To detal - Głównie obracam hurtowym towarem. Patrz pan na punkt trzeci. Obietnice wyborcze. To jest dopiero gruby biznes!

- Pan od rządu naszego Tuska kupił, znaczy się wziął za dopłatą, obietnice wyborcze?


- Nie tylko. Moja firma jest firmą międzynarodową. Mało to liberalnych rządów na świecie? Na zdrowie! …. Trochęcierpki…Jalubię tłumaczyć wszystko na przykładzie. Punkt drugi i trzeci nabyłem za 400. Cytuję,

„2. Radykalnie podniesiemy płace dla budżetówki, zwiększymy emerytury i renty

3. Wybudujemy nowoczesną sieć autostrad, dróg ekspresowych, mostów i obwodnic”

- Nie rozumiem. Jak ktoś sprzedaje swoje poglądy czy obietnice musi do tego dopłacić?


- Jasne, że musi, kto by obracał takim szmelcem za darmo? Ale swój zysk ma!

- ?

-, Co pan się dziwi? Widzisz pan te obietnice? Ludzie pędza z mordami do Premiera, że gówno, pardon, robi w tych sprawach, a Premier się śmieje i odsyła złośliwców do mnie.
A ja? Ja jestem na Bahamach, nota bene, razem z panem i sobie na autostrady oraz budżetówkę bimbam. Związkowcy mnie tutaj wypłoszą? Nie ten budżet!

- Przepraszam, ale nadal tego nie rozumiem!


- Wiem, że pan nie rozumie. Właśnie, dlatego ja zarabiam dziennie tyle, co pan przez rok w tej swoje szmacie.

- To nie jest sprawiedliwe!

- I nie ma być. Nie rób mi pan tutaj na Bahamach socjalizmu. Lepiej popatrzmy razem, jakie laski tu spacerują po plaży. Ta czarnulka przy głazie na przykład. Marnowała się przy biurku w skarbówce a teraz? Zobacz pan – Normalna księżniczka. Pocahontas bez mała.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz