wtorek, 12 maja 2009

Opowiadanie część VII


Siedzieli tak chwilę w ciszy…nagle ona jakby wybudziła się ze snu.

- Wie pan, lubiłam Ewę, wiedziałam też, że Janusz oglądał się za Magdą jak tylko zaczął tu pracować…ale ona na początku go ignorowała. Ewa była kobietą zaborczą i strasznie zazdrosną…nawet o moją szaloną siostrę była zazdrosna, choć wtedy to ona jeszcze była małolatą, ta moja siostra.- Znów zamilkła i wpatrywała się w niego, pomyślał, że chyba powinien coś powiedzieć

- Ta pani siostra, to ta ciocia o której opowiadała Kasia?- Uśmiechnął się – Co to uważa Magdę za czarownicę…

- Acha, widzę, że moja Kasia już naplotkowała- też się uśmiechnęła delikatnie, choć ten uśmiech był bardzo powierzchowny. – Moja siostra to dobra dziewczyna, ale nie może Magdzie wybaczyć, że tak szybko po śmierci Ewy pozwoliła mu się do siebie sprowadzić, ona się podkochiwała w Januszu i jak zaginął, to z rozgoryczenia klepnęła kilka razy, że Magda jest chyba czarownicą, no a nasza Kasia jest jak rozgłośnia radiowa….Ale wie pan, jedno wciąż nie daje mi spokoju, Ewa fakt, była zazdrosna wręcz chorobliwie, ale w tym szpitalu, gdy u niej bywałam wciąż powtarzała, że Magda rzuciła urok na jej męża i na nią i o jakiejś apaszce, którą ją niby w szpitalu co noc dusi, stoją nad nią nago…wie pan jaka była przyczyna śmierci, gdy zrobili autopsję? Uduszenie! Choć nie mogła tego sama zrobić…i na szyi nie było śladów…


- Może zadusiła się językiem, śliną?

- Badania które przeprowadzono to wykluczyły, dlatego mówiłam, że właściwie nikt nie wiedział dlaczego ona zmarła. Prawda, że to zagadkowa śmierć? Potem pojawił się ten Paweł.

- Jaki Paweł?

- Niby letnik, tak powiedział Janusz mojemu mężowi…w ogóle stwierdził, że przerobią dom i będą wynajmować pokoje, co zresztą robi teraz Magda, choć nigdy nie skończyli remontu. Ten Paweł przyjechał jakoś na wiosnę, Magda była już w bardzo wysokiej ciąży, chyba po dwóch tygodniach urodziła, były jakieś komplikację, chyba Magda panu mówiła?

- Tak…o dziecku, że było martwe, tak?

- Wie pan, to też było dziwne, bo Janusz sam odebrał poród w domu, fakt był lekarzem, ale nie położnikiem…ja bym się na coś takiego nie zgodziła, zawsze może pójść coś nie tak, prawda? A poza tym…to są plotki oczywiście, ale podobno ludzie słyszeli płacz dziecka dopóki nie wyjechał Paweł.

- No, ale przecież ktoś musiał wypisać akt zgonu!

- Janusz poprosił mojego męża…wiem że to głupie, ale spytałam się Jurkowi czy widział niemowlę…

- I?

- Zbył mnie, powiedział, że wymyślam z nudów sensacyjne historię- Spojrzała na zegar wiszący na ścianie- o przepraszam, muszę brać się za obiad, bo jak wszyscy wrócą, będą głodni jak wilki, a ja mam obiad w powijakach. Jeśli pan chce, może mnie jutro odwiedzić, widzę, że zainteresowała pana ta historia, a jeszcze jest trochę do opowiadania. Tylko niech pan nie myśli, że ja Magdzie źle życzę…mnie jej żal, choć rzeczywiście jak sobie przypominam dużo jest znaków zapytania w tej historii.

- Ja bardzo przepraszam, że zająłem pani tyle czasu, aż mi wstyd, ale jeżeli mogę wpadnę jutro…fakt historia warta rozwikłania, może w ten sposób oczyścimy dobre imię Magdy? – Wstał i skierował się w stronę drzwi – A jeszcze jedno, czy ten Paweł był tu później?

- Tak, zaraz po zaginięciu Janusza. Skąd pan wie?

- Czy jako detektyw?

- Tak

- Dziękuje i przepraszam jeszcze raz za najście. Do widzenia.

- Do widzenia i było mi bardzo miło pana poznać i niech się pan nie przejmuję, teraz wakacje, więc mam dużo wolnego czasu.

Szedł wolno rozmyślając o tym, czego się dowiedział i o fotografii, którą wciąż miał w kieszeni. Pomyślał, że jutro pokaże ją mamie Kasi „cholera, nie zapytał się jej nawet o imię”, bo nagle zwątpił, czy to Janusz jest na zdjęciu, czy ów Paweł.

Doszedł do domu i już chciał nacisnąć klamkę, gdy za domem usłyszał podniesione głosy, jeden należał do Magdy, a drugi należał bez wątpienia do mężczyzny…

CDN...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz